Betrayed po 1120 (poza tą opowieścią)

142 11 4
                                    

Radze najpierw obejrzeć odcinek 1120

Po dzisiejszym odcinku mimo że był dojebany mam straszny niedosyt, wy też? Taki specjał po za "carpe diem", którego późniejsze części będą już chyba w osobnym dziele. Miało być tu na poważnie wyszło trochę inaczej, bywa, więc prosze weździe niektóre momenty z dystansem ;) Miłego czytania i mega czekam na wasze opinie, nie tylko o tym ale i o odcinku.

..........................................

Betrayed- Natalia Marek po 1120 odcinku

Pov Natalia

- Odsuń się, daj go nam- powiedział do mnie jeden z antyterrorystów, którzy weszli do sali i przejął ode mnie unieruchomienie napastnika. Bałam się cholernie, rządziła mną adrenalina, ale skoro oni wkroczyli to już koniec.

Natychmiast odsunęłam się pod okno i sekundę później poczułam jak ktoś mnie przytula. Spojrzałam w rozemocjonowane oczy Marka, po czym natychmiast wróciłam do uścisku. Aż poleciała mi łza ulgi. Przez ostatnią godzinę, jedyne o czym marzyłam to znaleźć się blisko niego i usłyszeć zapewnienie, że to już koniec i wszystko jest w porządku.

- Spokojnie, to już koniec. Już po wszystkim- uspokoił mnie i pogładził moje plecy.- Jesteś ranna. Dajcie tu medyka!

- Nie, Marek, to nic. Nic mi nie jest- ręka mnie cholernie bolała. Chciałam tej pomocy. W całej tej sytuacji nawet nie miałam jak zobaczyć obrażeń, ale jeszcze przez chwile musiałam być silna. Jeszcze chwile- dla Matyldy.

- Okej- odetchnął Marek.- Matylda, a jak ty się czujesz?

- W porządku- powiedziała moja siostra, zdecydowanie bardziej zdenerwowana niż ja.

Chwilę później antyterroryści wyprowadzili napastnika rozzbrojonego i skutego, przez co nikomu już nie zagrażał. Marek pomógł mi założyć kurtkę więc i my wyszliśmy za nimi. Na zewnątrz zapewniłam Matyldę, że doskonale się spisała i wysłałam ją do ratowników. Dopiero wtedy mogłam ściągnąć maskę silnej policjantki i siostry i dać sobie pomóc.

- Jest jeszcze ten ambulans? Trochę jednak boli mnie ta ręka- Korwicki popatrzył na mnie czule i zaprowadził do karetki, gdzie ratowniczka zajęła się moją ręką. Pocisk tylko trochę mnie drasnął, bardziej ocierając się o ciało, niż przebijając je na wylot. Mięśnie zostały uszkodzone tylko trochę, nie wdało się zakażenie, stan ogólny dobry więc ze względu na liczbę pacjentów ranę zszyli mi na miejscu, zamiast w szpitalu. Opatrzyli mi to, dostałam solidną dawkę przeciwbólowych i byłam wolna.

Tak bardzo chciałam już wrócić do domu, przytulić się do Marka i odpocząć. Po prostu zapomnieć o tym cholernym dniu. Wsiedliśmy z moim partnerem do radiowozu i skierowaliśmy się na komendę. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy.

Już po wszystkim.

- Co za akcja- powiedział Marek wsiadając za kierownice.

- Dzień jak co dzień w policji. Mam tylko nadzieję, że to wszystko nie odbiję piętna na tych dzieciach, ani Matyldzie.

- Wszyscy ją już bezpieczni, zaopiekowani teraz pora zająć się tobą.

- Wracajmy. Chce szybko ogarnąć papiery i odpocząć. Mam dość- opadłam na fotel zmęczona. Marek ścisnął pocieszająco moją dłoń i ruszyliśmy na komendę.

Na miejscu zatrzymał nas na chwilę komendant i matka pojmanego mężczyzny. Poinstruowaliśmy ją co i jak, Jerzy zapytał jak się czuje po czym oboje odeszli. Ja jeszcze raz przytuliłam się do Marka. Potrzebowałam tego.

Carpe Diem| Natalia i Marek- PipWhere stories live. Discover now