obalenie wszelkich barier

350 33 16
                                    

• • •





Po przeprowadzonej operacji Ezra czuwał nad Azazelem bezustannie.

Pół elf oddzielał swoją elficką krew od tej właściwej, demonicznej, która była potrzebna białowłosemu.

Azazel trwał w śpiączce przez pięć długich dni, przez które Ezra prawie nie zmrużył oka. Nawet, gdy przysypiał budził się niezwłocznie. Schudł, choć miał w zwyczaju nocą podjadać suszone traszki w obliczu sytuacji zapomniał nawet o znienawidzonych żabich żołądkach. Czarnowłosy oddał się swej pracy w laboratorium, lecz wciąż, zza długiej lady spoglądał na ciało nieprzytomnego demona.

Późną nocą, jak rytuał, Ezra trzymał Azazela za rękę i mówił do niego, starając się wyciągnąć go ze snu, w którym się zagubił, nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej. Robił to z początku nieśmiało, wkładał w każde słowo jakieś skrywane uczucia, które nie wyszłyby na światło dzienne, gdyby ciemne oczy przyglądałyby mu się z góry. Ezra był powściągliwy w swych wyznaniach i nie przeciągał struny. Starał się zabrzmieć miło, ale z natury wtrącał trzy grosze powołując się na niecenzuralne, bądź niemiłe określenia.

Po każdej próbie zakończonej porażką zwyczajnie milknął i przyglądał się mężczyźnie, który znaczył dla niego wszystko.

— Zbudź się, głupku — szepnął, przykładając czoło do palców, z których strażnicy Vesos wyrwali mu pazury — symbol władzy i dumy demonicznej rasy. — Tylko ciebie mam — dodał, a głos ledwo przeszedł mu przez gardło.

Azazel jednak nie otwierał oczu. Stan był stabilny, lecz w wyniku odniesionych ciężkich ran potrzebował wiele czasu, aby wrócić do sił.

Ezra przyglądał się cięciom na jego torsie, przypalonych ranach, śladach po biczowaniu, kamienowaniu. Potraktowano go jak największego zbrodniarza, oskarżono o wsparcie i szpiegowanie dla Selene. Pół elf wiedział, że to były same niedorzeczności, ale jego słowa, a nawet słowa ludu z Lagorenu byłyby bezdźwięczne. Vesos wydało wyrok i z pewnością będą poszukiwać zdrajcy, przywódcy rewolucji, którego wplątano w większą intrygę. Ezra zaczynał się bać. Bać o to, że ich znajdą i zabiją.

— Azazelu... — szepnął jego imię tak słodko, że demon nie miał już serca, aby dłużej droczyć się z towarzyszem.

— Sądziłem, że powiesz mi coś więcej — wyznał, leniwie otwierając swe oczy.

Spojrzeli na siebie. Przez parę sekund Ezra uchylał usta, ale gdy zrozumiał, że Azazel udawał od dłuższego czasu, że nadal trwa w śpiączce zacisnął mocno wargi. Puścił jego dłoń i obrażony odszedł od łóżka, a demon tymczasem obrócił głowę na bok, układając policzek na miękkiej poduszce przyglądając się jego smukłej sylwetce.

— Martwiłeś się o mnie — stwierdził.

— O dług, który u mnie masz. Nie schlebiaj sobie.

Azazel się uśmiechnął.

— Naprawdę jestem dla ciebie tak ważny? — spytał.

Uszy Ezry poczerwieniały, a policzki zarumieniły się jak dorodne pomidory.

— Zamknij się!

Demon czuł, że siły znów go opuszczają, a sen chciał zaprosić go do swego świata.

— Czyli to był tylko sen — mruknął, po czym westchnął krótko.

Ezra słysząc te słowa poczuł lekki zawód i ucisk w sercu, ponieważ ponownie oddalił się od Azazela. Nie był pewien czego chciał. Przyznać się do uczuć, których wcale nie był pewny, czy może trzymać bezpieczny dystans jak do tej pory nie niszcząc ich relacji?

Wampir&Czarodziej (bxb)Where stories live. Discover now