nigdy się nie spotkamy

318 28 29
                                    

• • •






Cadis otworzył leniwie oczy od razu kierując je w stronę czuwającego przez całą noc Rilana. Wampir obdarzył go spojrzeniem przepełnionym miłością i dotknął on lodowatą dłonią policzka czarodzieja, który niekontrolowanie się uśmiechnął. Białowłosy przesunął palcami po ramieniu Rilana wywołując u niego ukojenie i dowód na to, że to co między nimi zaszło nie było żadnym błędem, ani nieporozumieniem. Kochali się, a wampir czuł szczęście będąc u boku mężczyzny odmiennej rasy.

— Cadis — wypowiedział imię czarodzieja tak, jakby pasowało do jego ust idealnie.

Białowłosy ujął dłoń wampira i ucałował ją delikatnie sprawiając, że Rilan wzdrygnął się lekko. Młodzieniec poczuł jak szczęście wypełniało jego serce kawałek po kawałku, lecz nie potrafił pozbyć się obaw, które znów zaczęły w nim narastać. Wczorajszej nocy świat zewnętrzny nie miał dla nich znaczenia. Łączyli się i dopełniali, dawali sobie wzajemną przyjemność, koili dotykiem, pozwalali na przekroczenie pewnych granic obdarzając zaufaniem, ale czas ten się skończył. Za chwilę musieli wrócić do Neres. Ich kraje w końcu miały przystąpić do walki.

— Kiedy to wszystko się skończy? — wampir spuścił wzrok, a Cadis przyciągnął go do piersi obejmując go szczelnie. Wsunął długie palce w końcówki czarnych włosów Rilana, a młodzieniec poczuł owalny kształt pierścienia Cadisa. — Chcę, żeby tak wyglądały nasze poranki. Już zawsze. Chcę przy tobie być — szepnął, sprawiając, że czarodziej zamknął oczy i pragnął wyzbyć się człowieczeństwa, pozbyć każdego uczucia, które żywił do Rilana.

— Dziś wszystko się zakończy — powiedział, a Rilan go nie zrozumiał.

Wampir uniósł głowę, spojrzał w jasne oczy Cadisa, a następnie uchylił usta czując olbrzymie ukłucie na karku. Cadis wykonał je za pomocą małego ostrza ukrytego w pierścieniu. Ból przeszył jego ciało dając mu zarówno ukojenie. Rilan pospiesznie dotykał czarodzieja, starał się go objąć, ale nie dawał rady, ponieważ całe jego ciało dławił paraliż. Trucizna wypełniała jego żyły, tłamsiła mięśnie i nerwy, przez co młodzieniec nie mógł się poruszyć od szyi w dół. Zsunął się delikatnie na pościeli, bezwiednie na niej leżał; wciąż przytomny, wciąż świadomy, że to co kochał mógł niebawem stracić.

Cadis odwrócił się do Rilana, ubrał swą szatę oraz narzucił pelerynę schodząc tym samym ze ścieżki prowadzącej do szczęścia na tę, na jakiej trwało jego przeznaczenie, cel i powinność, którą musiał spełnić. Był wolny tylko przez chwilę, mógł sobie na to pozwolić tylko na moment, będąc wraz z Rilanem, podróżując z nim u boku, rozmawiając, ciesząc się z drobnych rzeczy, łącząc ciała w miłości.

To była tylko ulotna chwila, która dobiegła końca.

Cadis zbliżył się do łoża i tym razem wbił w jego ciało igłę pobierając z bezbronnego wampira szkarłatną ciecz.

— Będąc z tobą zrozumiałem, że Selene nie jest mi potrzebny do rzucenia zaklęcia. Twoja krew jest równie cenna, ale chyba nie jesteś tego świadomy. Mimo tego nie mogę pozwolić mu żyć.

— Cadis... nie...

Rilan mógł go jedynie obserwować, starając się wyczytać cokolwiek z jego zimnej twarzy. Patrzył on na człowieka, który starał się pozbyć uczuć. Wiedział, że Cadis działał wbrew swej woli, wiedział to, ponieważ... ich bliskość była tego dowodem. Ich słowa padające w otoczeniu bladego światła świec, dotyk, spojrzenia.

— Trucizna powinna przestać działać po dobie. Wtedy stąd odejdziesz.

— Cadis? Co ty robisz? Dlaczego? Co zamierzasz?! — czarodziej schował fiolkę krwi, którą dołączył do innych ukrytych w wewnętrznej kieszeni.

Wampir&Czarodziej (bxb)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt