● Sześć

5.8K 480 72
                                    

☆ 30 i 5 komentarzy--->Next 

- Nie - marszczę na moment brwi. - Przyjechałam niedawno, wcześniej mieszkałam w Toronto.

- Jesteś od razu po studiach, czy masz już jakieś doświadczenie?

Zayn był bardzo ciekawski. Jednak zbytnio mi to nie przeszkadzało, potrzebowałam z kimś porozmawiać. Adrian nawijał w kółko o pracy i to stawało się nudne. No bo ile można? Wiem, że jest wspaniałym pracownikiem i tak dalej, ale nie musiał mi codziennie o tym przypominać. Poza tym chciałabym, by zaczął bardziej interesować się mną niż robotą.

- Pracowałam w firmie wuja rok czasu, później poznałam Adriana i na kilka miesięcy przeniosłam się do firmy bliżej niego. Teraz jestem tutaj. - chwyciłam filiżankę biorąc kolejny łyczek.

Patrzył na mnie, jakby oceniająco.

- Czyli robisz wszystko dla swojego narzeczonego?

- Chłopaka. - poprawiłam niemal od razu. Nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo spinałam się, kiedy mówił to słowo. - Nie, że od razu wszystko, po prostu chcę być bliżej niego.

- On nie mógł przeprowadzić się do twojego miejsca zamieszkania? Od zawsze mnie uczono, że to mężczyzna powinien ganiać za kobietą.

Zwęziłam oczy.

- Ja za nim nie ganiam. To była decyzja podjęta wspólnie, nie wiem czego pan się czepia.

- Zayn Penelopo. - znieruchomiałam, kiedy dotknął mojej dłoni na stole. Powoli wzięłam ją i ułożyłam na kolanie. - Nie jestem aż tak stary.

- Nie wątpię.

Odruchowo spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Wytrzeszczyłam oczy.

- O mój Boże, spóźnię się - momentalnie wstałam chwytając swoją marynarkę i torebkę. Zayn uniósł brwi również wstając.

- Może cię podwieźć, czy coś?

- Nie, dam radę. - wybiegłam z budynku od razu łapiąc taksówkę. Na miejscu byłam chwilę później i jak oparzona gnałam na swoje miejsce. Zdążyłam w ostatniej minucie, kobieta mająca boks na wprost mnie spojrzała na mnie jak na wariatkę, ale nie przejmowałam się tym. Chwyciłam kolejne kartki i zaczęłam swoją pracę. 

W domu byłam parę godzin później. Ku mojemu zdziwieniu Adrian siedział już na kanapie i przeglądał coś w laptopie.

- Jak miło widzieć cię wcześniej.

Szybko zdjęłam buty i podeszłam do niego, by go uściskać. Zamknął laptopa i przywitał mnie dość krótko. Burknęłam cicho wodząc za nim wzrokiem. Odsunął się trochę ode mnie.

- Przepraszam, ale przyjechałem tylko dlatego, że chciałem cię przeprosić za dzisiaj. Naprawdę w pracy nie mogę zbytnio wychodzić.

- Okej, nic się nie stało.

- I - zamilkł na moment lustrując mój wyraz twarzy. - dziś wieczorem jest firmowy bankiet, chciałbym byś ze mną poszła.

*

Westchnęłam, jeszcze raz zaglądając na siebie w lustrze. Adrian zajmował teraz łazienkę susząc swoje włosy. Naprawdę nie wiedziałam, czy moja sukienka jest odpowiednia na tego typu imprezy. Zbytnio nie miałam w czym wybierać, bo za dużo bardzo eleganckich sukienek nie miałam. Zaopatrywałam się w tylko odpowiednie do pracy w biurze i kilka krótszych na imprezę. Nigdy nie byłam na bankiecie, to trochę mnie przerażało.

- Pomogę ci. - zaoferowałam patrząc jak Adrian męczy się z krawatem. Przytaknął opuszczając ręce wzdłuż ciała. Nachyliłam się, by go pocałować. Odsunął głowę.

- Jestem zestresowany, naprawdę nie mam na to nastroju.

- Przecież tylko chciałam cię pocałować. - zmarszczyłam brwi robiąc krok w tył. - Zachowujesz się dziwnie, naprawdę mam tego dość.

Zamilkł.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że ranił mnie przez głupie rzeczy. Stanie mu się coś, jeśli chociaż raz na dzień pocałuje mnie lub przytuli? Naprawdę, niewiele potrzebuję.

- Masz rację, przepraszam. - próbował do mnie podejść, ale uniosłam wyżej dłonie.

- Nie, nie chcę byś robił mi jakąkolwiek łaskę. Jeśli ty się tak zachowujesz, to dlaczego ja nie mogę? Zobaczymy jak to teraz będzie.

- Przepraszam, wiesz, że nie to miałem na myśli.

- Nie obchodzi mnie to. - byłam zraniona, ale świetnie maskowałam uczucie. Poprawiłam swojego koka na głowie. - Spotkamy się na miejscu. Pojadę taksówką.

Spoważniał.

- Chyba sobie żartujesz.

- Nie.

- Przyniesiesz mi wstyd.

To już był szczyt. Nie dość, że w ogóle chciałam z nim iść to jeszcze miał mi coś do powiedzenia. Miałam dość. Byłam bliska rzuceniem torebką o ścianę i powiedzeniu mu żeby szedł sobie sam.

*

Na początku myślałam, że będę czuła się źle z tymi wszystkimi nowymi osobami, z którymi miałam się spotkać. Jednak prawdę mówiąc, czułam się źle w towarzystwie mojego chłopaka. Co prawda chodził za mną krok w krok, by jakoś odpokutować za swoje czyny, ale byłam nieugięta. Zbyt dużo razy byłam przez niego odrzucona. Nic mu się nie stanie jeśli pomęczy się jeszcze przez tydzień. Może zrozumie, że ja też mam uczucia.

- Zaraz wrócę. - mruknęłam cicho od niechcenia. Skinął tylko głową dalej włączając się w rozmowę z mężczyznami. Naprawdę nic, co tutaj było mnie nie zainteresowało lub spodobało. Zbyt duży przepych i sztuczność...

Odetchnęłam głęboko wychodząc na świeże powietrze. Było grubo po północy, byłam zmęczona i dobrze, że mój szef zgodził się bym wzięła drugą zmianę. Naprawdę nie miałam pojęcia jak wstałabym na siódmą do pracy. 

- Nie jest pani zimno?

Zadrżałam.
Instynktownie odwróciłam się na moment do Zayna.

- Nie, przyszłam tutaj tylko na chwilkę.

- To nie zmienia faktu, że możesz się przeziębić Penelopo. Proszę.

Podziękowałam cicho, kiedy założył mi na ramiona swoją marynarkę. Zapach jego perfum był uderzający, aż rozbolała mnie głowa.

- Byłbyś tak dobry i odwiózł mnie do domu? - nie chciałam z nim jechać, ale nie czułam się dobrze. Adrian zapewne siedzieć tu będzie jeszcze parę dobrych godzin, nie licząc się ze mną. Z resztą, mogę założyć się, że nie zauważy, że zniknęłam.

- Jasne, ale - spojrzał na sekundę w stronę wejścia - twój narzeczony nie będzie zły?

Chłopak.

- Nie, zadzwonię do niego jak będę na miejscu.

Bo przecież nie będę robiła mu wstydu mówiąc mu teraz, kiedy jest zajęty.

- Więc chodźmy Penelopo, widzę, że jesteś zmęczona. 

Skinęłam i oddychałam nerwowo, kiedy po usadowieniu ręki na mojej talii kierował nas do wyjścia. 


Obserwowana ● Z.M✅Where stories live. Discover now