● Szesnaście

4.9K 458 42
                                    

Z bólem wymalowanym na twarzy wyszłam z sypialni i ruszyłam by znaleźć Zayna. Był w kuchni rozmawiając z kimś przez telefon. Cichutko, by mu nie przeszkadzać weszłam do niej i patrzyłam na jego plecy. Miałam nadzieję, że nie zrobię zbyt głośnego hałasu, gdy naleję sobie wody. Jednak kiedy tylko ta odbiła się od szklanki, od razu się odwrócił. Mimo wszystko kontynuowałam to co robiłam, miałam piasek w ustach. 

- Dobrze Adrianie. - spięłam się wytrzeszczając oczy. - Zaglądnę do Penelopy i zobaczę, czy wszystko z nią w porządku. Nie martw się o to.

Oparłam się o blat, podczas gdy on podsunął do mnie tabletkę i coś w saszetce. Zmarszczyłam brwi, ale pokręcił głową. Miałam to wypić.

Westchnęłam masując skronie i ruszyłam do zbawienia. Łyknęłam tabletkę, a następnie proszek, zapiłam wodą i powinno być dobrze.

- Tak, przekażę jej by odebrała od ciebie telefon. 

Prychnęłam sama do siebie. Dzwonił jak sobie przypomniał, nawet nie wysilał się zbyt mocno. Kiedy nie odebrałam raz, on przestawał dzwonić. Jeśli by był mądry i choć trochę mnie znał wiedziałby, że odebrałabym ten głupi telefon, gdyby mnie nękał nimi. Bo chyba każda dziewczyna chce być zdobywana, przynajmniej ja tak. Chociaż w takich sprawach.

- Do zobaczenia Adrianie. - rozłączył się i położył telefon na blacie.

- Czego chciał?

Zayn uśmiechnął się lekko, podchodząc bliżej mnie.

- Dzwonił w twojej sprawie, martwił się o ciebie.

- Ta jasne, bo uwierzę.

- Naprawdę. - spoważniał odrzucając mi włosy z ramion. - Chyba wyczuwa twoje nastawienie do waszego związku. 

- Jest na to zbyt głupi.

Gdyby ktoś powiedział tak o Adrianie jeszcze dwa miesiące temu dostałby w twarz. A teraz ja to mówię, nie no bardzo fajnie się dzieje, nie ma co...

- Tak sądzisz? - zamruczał. Mimowolnie podkuliłam palce u stóp. - Co zamierzasz zrobić, gdy wróci?

Zastanawiałam się chwilę, nawet nie wiedząc, że Malik oparł dłonie na blacie po bokach mojego ciała.
Biło od niego gorąco, to aż przytłaczało. Jednak ja chyba lubiłam być przytłaczana, bo nic z tym nie zrobiłam. 

- Sama nie wiem. Jeśli się będzie tak dalej zachowywał, wyprowadzę się.

- Nie możesz, jak ja przeżyję bez swojej sąsiadki? - ułożył głowę na moim ramieniu. Zadrżałam czując jego oddech na skórze.

- Mógłbyś wysilić się na bardziej profesjonalny ton, a nie sarkazm.

- Ale to nie był sarkazm. - podniósł się nagle, blisko mojej twarzy.
Wewnątrz mnie wszystko skakało.

- Naprawdę nudziłoby mi się bez ciebie.

- Może czas znaleźć sobie kogoś? - uniosłam brwi oddalając delikatnie jego twarz. Wszystko wszystkim, ale zaraz mogę zwymiotować. - Myślę, że to już odpowiedni wiek na ślub.

- Mój ojciec ożenił się w wieku trzydziestu pięciu lat, brakuje mi jeszcze trochę.

- Czyli - zmarszczyłam brwi - ile on ma teraz lat, jeśli ty...

- Jestem wpadką Penelopo.

Mimowolnie zaśmiałam się odrzucając głowę w tył. Nie powinnam była widząc jego minę, ale do cholery bawiło mnie to.

- Przepraszam. - ułożyłam dłonie na jego ramionach. - Zwykle się tak nie zachowuję, ale co tam, złączmy się w bólu, ja też jestem wpadką. Tylko moi - zawahałam się. Przejdzie mi to przez gardło? - rodzice wzięli ze sobą ślub, gdy miałam trzy lata. Nie wiem jak jest u ciebie.

- Nie znam swojej matki, mam tylko ojca. 

Zapanowała cisza, naprawdę miał pustkę w oczach i nie wiedziałam czy powinnam, ale przytuliłam go delikatnie. Och, był taki wysoki i wysportowany... dlaczego Adrian taki nie jest? 

- Przynajmniej tyle, mnie wychowuje wujostwo. Ale zmieńmy temat. - szeptałam do jego ucha. - Jesteś spóźniona do pracy i mam do ciebie sprawę. 

- Co tylko sobie życzysz.

Mogłabym go już puścić, bo... bo przecież nie wypada trwać tak długo w uścisku, ale no... kiedy ostatni Adrian mnie tak przytulał? Mam jakiś niedobór, chyba. 

- Proszę, zadzwoń do swojego przyjaciela i usprawiedliw mnie jakoś. 

Przez moment nic nie mówił.

- Chodzi ci o twojego szefa? Jeśli odbierze on to masz załatwione, jeśli jego żona to będzie gorzej.

Taa, byli parą idealną, on spokojny, ułożony - ona pełna energii i konsekwentna. Dużą rolę odegrała w wybiciu się firmy swojego męża, dlatego została jest wspólnikiem. 

- Tak wiem, ale mam nadzieję, że dasz sobie radę.

- Jasne, że dam. - odsunął się delikatnie, uh, powinnam to zrobić ja. Ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie we włosy, zamknęłam mimowolnie oczy nie wiedząc dlaczego. Potarł moje ramiona i odszedł ze swoim telefonem, zapewne by zadzwonić. Oparłam się z powrotem o blat kładąc głowę na szafce.

Co tu się wyrabia?

- A Penek - usłyszałam głos z korytarza, wychyliłam głowę. - Zrobiłem dla ciebie śniadanie, jest w piekarniku.

Ruszył schodami na górę, gdy ja uprzednio kiwnęłam głową. Podeszłam do piekarnika, ale moja ręka zastygła w połowie drogi.

Penek?

Obserwowana ● Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz