● Dwanaście

5.1K 473 45
                                    

- Może jeszcze kawy? - kobieta spojrzała na Zayna z kuchni. Ten pokręcił głową dziękując cicho. 

- Co jak co, ale takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. - szepnęłam odstawiając kubek na ławę. Malik spojrzał na mnie wzruszając ramionami. - Nawet przy Adrianie tak nie lata, jak teraz przed tobą.

- Urok osobisty.

- Albo wysoka posada. Wątpię, by na ciebie spojrzała, gdybyś szedł ulicą.

- Jestem aż tak odpychający?

- Nie. - zmarszczyłam brwi, moje usta nie drgnęły. - Po prostu znam ją dość długo i mogę ci powiedzieć, że dla niej człowiek z tatuażem to człowiek stracony. No wiesz, jest honorową dawczynią krwi, Adrian z resztą też. 

Milczeliśmy, kiedy kobieta weszła do salonu i przyniosła nam upieczone przed chwilą ciasto.

- Tylko odczekajcie chwilę, bo gorące. - uśmiechnęła się najlepiej jak potrafiła i z powrotem poszła do kuchni.

- Nie jedz. - trzepnęłam go w rękę, kiedy chciał nałożyć sobie kawałek. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Mogła coś tam dosypać, z nią nigdy nie wiadomo.

- Nie wypada nic nie zjeść.

- Ona się nie martwiła manierami, kiedy na ciebie naskoczyła.

Twarz Zayna się wykrzywiła.

- Masz rację. - rzekł opierając się o kanapę. - Powinienem już iść, wieczorem muszę jechać jeszcze do firmy. Ale nie wyjdę bez odpowiedzi, wyjdziesz gdzieś jutro ze mną?

Lustrowałam jego twarz doszukując się jakichś oznak... sama nie wiedziałam czego. Powinnam mu odmówić? Znowu przypomnieć, gdzie jest jego miejsce? Oczywiście, że nie. Już od dawna nie wyszłam z kimś tak naprawdę, zawsze napotykałam kogoś po drodze, poza tym Adrian też mnie nigdy nie zapraszał. Więc kiedy natrafia się taki ktoś jak Zayn, powinnam odmówić?

- Mam nadzieję, że jesteś w porządku, gościu. - wymamrotałam. Jeden z jego kącików ust uniósł się do góry. - Jeśli pojedziemy samochodem i będzie to w jakimś budynku to z miłą chęcią.

- Jasne, sam nienawidzę takiej pogody. - spojrzał na moment na okno. Padało jak z cebra, w dodatku był mocny wiatr. Kiedy oglądałam prognozy zapowiadali, że jeszcze przez najbliższy tydzień tak będzie. Świetnie po prostu. - W takim razie powiadomię cię jeszcze dzisiaj wieczorem, mam twój numer.

Nie chciałam dodać jakiejś kąśliwej uwagi na ten temat, ale poszłam za nim do wyjścia. Może to Adrian był tym gorszym, a Zayn tylko chciał dobrze?

- A pan już wychodzi?

Zagryzłam dolną wargę by nie prychnąć. Jaka miła się zrobiła.

- Tak, mam jeszcze dużo pracy. - odwrócił się  w jej stronę.

- Jasne, że tak. Firma, w której zatrudnieni są najlepsi pracownicy to nie łatwe zadanie.

Och, chciałam uderzyć głową w ścianę. Zayn zauważył moją minę, dlatego ukłonił się lekko i po pocałowaniu kobietę w nadgarstek, mi potajemnie puścił oczko.

Poczułam się dziwnie, moje wnętrzności podskoczyły.

- Do jutra. - szepnął zanim wyszedł. Skinęłam głową, pytając siebie, dlaczego miałam ciarki?

*

- Wracam za kilka dni.

Milczałam wpatrzona w telewizor. Jadłam już drugą czekoladę, ale nie przeszkadzało mi to. Bardzo wkurzał mnie fakt, że Adrian stał z walizką w korytarzu. Niech już idzie, będę miała święty spokój.

- Naprawdę nie chcę, abyśmy się tak żegnali. - szedł w moją stronę.

- Nie interesuje mnie kiedy wrócisz. Dla mnie możesz wcale.

Nie podniosłam na niego wzroku. Po prostu miałam już dość, teraz wszystko co złe wróciło, potrzebowałam mu wygarnąć wszyściuteńko, jednak milczałam. 

- Dlaczego tak się zachowujesz?

- Bo przecież zwariowałam, nie pamiętasz, co mi powiedziałeś? - bolał mnie fakt, że w ogóle mi nie wierzył. Traktował po prostu jak dziecko.

- Penelopo, to tylko twoje wymysły. Może tak chcesz zwrócić na siebie moją uwagę, okej po powrocie obiecuję ci, że wszystko się polepszy. Zobaczysz.

- Idź już i nie mów czegoś czego i tak nie spełnisz.

Zamilkł. Nie odsunęłam się, kiedy nachylił się i pocałował mnie w czoło.

Przynajmniej tyle.

- Będę dzwonił. - i wyszedł.

Moja samotność nie potrwała długo. Kiedy chciałam nakryć się kocem i zatonąć w smutku drzwi ponownie się otworzyły. Ten debil czegoś zapomniał?

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - podniosłam się zdziwiona.

- Zayn? Co ty tu robisz? - był ubrany w zwykłe dresy i podkoszulek. Podobnie jak wcześniej. - Jeśli chciałeś coś od Adriana, to się minęliście, bo...

- Nie. Czekałem aż wyjdzie. Przyszedłem do ciebie.

Och.

Uniosłam brwi na jego dziwny uśmiech, a później zauważyłam wino jakie krył za plecami. Westchnęłam z lekkim uśmiechem odrzucając do tyłu włosy. 

- Nie powinieneś być w firmie? - wstałam wyjmując z barku lampki. 

- Powinienem, ale fakt, że spędzisz ten wieczór samotnie nie dawał mi spokoju.

- Oho, przystopuj chłopie.

- To nie jest zaproszenie do łóżka, spokojnie. - zaśmiał się siadając na kanapie. - Po prostu wolałem ten czas spędzić z tobą. Nie wiem, to chyba takie widzimisie. 

- I tak mi się nudziło.  - przysiadłam przy nim i ustawiłam lampki na wino. - Przynajmniej mam z kim pogadać.

W tym momencie usłyszałam ten dźwięk. Dźwięk piknięcia, który od dawna nie dawał mi spokoju. Popatrzyłam od razu na Zayna i widziałam po jego minie, że też to słyszał.

Miałam świadka.




Obserwowana ● Z.M✅Where stories live. Discover now