● Czternaście

5.1K 442 14
                                    

- Nie dotykaj jej, jeszcze się czymś zarazisz. 

Odwróciłam się szybko nie chcąc zaczynać z tą idiotyczną bandą. Naprawdę było mi ich żal i nawet nie chciałam na nich patrzeć. Jednak to jak i unikanie ich było trudne. Uwzięli się na mnie, łazili krok w krok.

- Eee! Łajza Penek czekaj!

Ruszyłam szybciej przed siebie. Miałam nadzieję, że jakoś ich zgubię w tłumie lub ucieknę do łazienki. Jeszcze nigdy tak nie czekałam na koniec roku szkolnego jak teraz. Odliczałam dni z niecierpliwością, aż w końcu nie będę musiała ich oglądać. 

- Gdzie tak prędko? - jeden z nich chwycił mnie brutalnie za ramię odwracając w swoją stronę. Wyszarpnęłam się szybko. 

- Zostawcie mnie.

- Zostawcie mnie. - przedrzeźniała mnie blondynka z idiotycznym śmiechem. - I co jeszcze? Frytki do tego? Naprawdę źle robisz, że jedziesz z na tą pieprzoną wycieczkę. Przecież mówiliśmy ci, byś została w domu. Dla swojego dobra.

- Starałam się. - mój oddech był szybki. - Pan Evans powiedział, że to wykluczone, bym nie poj...

- Nie obchodzi nas to. - przerwał niemiło podchodząc bliżej mnie. Był wysoki, bardzo wysoki. - Jeśli pojedziesz nie będziesz miała życia, twój wybór.

- Nauczyciele się uparli. Nie mam wyjścia. - szeptałam.

- Złam nogę, kark lub wpadnij pod samochód. Opcji jest wiele.

Nie sądziłam, że któraś z jego teorii może się sprawdzić. Już kilka dni po naszej 'rozmowie' samochód uderzył we mnie gdy byłam na pasach. Straciłam pamięć i wylądowałam w szpitalu. A najlepsze w tym wszystkim było to, że o mało co nie zabiła mnie własna matka, jadąc po pijanemu.

Otworzyłam szybko oczy wpatrując się w sufit. Nienawidziłam moich wspomnień, nienawidziłam mojego wcześniejszego życia. 

Mama.

Patrząc z perspektywy czasu mogłam rzec, że już po moich narodzinach matka powinna oddać mnie swojemu bratu. Była pijaczką, która teraz siedziała w więzieniu za jakąś kradzież. Nie interesowałam się nią zbytnio, tak jak ona wcześniej mną. Niby ojca straciłam w wieku 10 lat, kiedy dowiedział się, że nie jestem jego dzieckiem. Gdy był, przynajmniej wszystko jakoś się trzymało. Później było gorzej, wyprowadził się i zostawił mnie na pastwę losu z moją matką. To nie jest fajne uczucie, kiedy na każdym kroku przypominasz sobie, że byłaś niechcianym dzieckiem. 

Szybki, orzeźwiający prysznic, kawa i mogłam ruszyć do pracy.

- Witam sąsiadkę. - Zayn zamknął drzwi i po posłaniu mi uśmiechu wziął mnie pod ramię. - Jak samopoczucie?

Dupnie.

- Nie jest najgorzej. - westchnęłam.

- Wstałaś lewą nogą?

Zamyśliłam się na moment. 

- Nie, po prostu czasami moja przeszłość nie daje mi spokoju.

Spojrzał na mnie, lecz ja nie uniosłam głowy. Nie chciałam by widział moją słabość. Razem podążaliśmy do windy i dopiero w środku niej się odezwał:

- Zgadzam się z tobą w stu procentach.

Praca jak praca, uśmiechnięty szef ze swoją żoną umilił mi trochę dzień, a później wracając do domu dostałam telefon. Modliłam się aby nie był to Adrian. Minęło kilka dni od jego wyjazdu. Mówił, że będzie dzwonił, a zadzwonił tylko raz. Cóż, nie przykrzyło mi się za nim. 

- Tak? - zamknęłam tyłkiem drzwi rzucając torebkę na komodę. 

- Cześć kochana, dawno się nie widziałyśmy. - rozpromieniony głos Adeline zmienił trochę mój nastrój. Była moją najlepszą kuzynką, z którą jeszcze utrzymywałam jakiś kontakt. - Miałabyś coś przeciwko, gdybym z Michaelem zabrała cię do klubu? Musimy uczcić pewną sprawę.

- Jaką? - zmarszczyła brwi. Był czwartek, za bardzo nie uśmiechało mi się balować. 

- Wiesz czego nasz ciotka Natalie pragnęła najbardziej?

- Dziecka?

- Tak, jest w ciąży. - pisnęła. - Nawet nie wiesz jak to obydwie przeżywałyśmy. 

Nie przepadałyśmy za sobą z Natalie, ale w końcu to rodzina. Nigdy nie powiedziała na mnie złego słowa, w ogóle postrzegana była jako szczera osoba. Mimo to, nie pałała do mnie entuzjazmem. 

- Więc przez to chcesz przejechać tyle kilometrów i wyciągnąć mnie do klubu?

- No wiesz... to tylko taki pretekst. Za niedługo wyjeżdżamy, mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli zostaniemy u ciebie na noc.

- No coś ty, nie gadaj głupot. Jesteście mile widziani. 

- Okej, więc szykujcie się z Adrianem na wieczór.

Spochmurniałam. 

- Adriana nie ma. - westchnęłam. - Jest w delegacji, nie wróci przez jeszcze kilka dni.

Zapanowała cisza. Odetchnęła. 

- Trochę głupio, że nie będziesz miała osoby do pary, nie masz jakiegoś znajomego?

To idiotyczne, ale od razu pomyślałam o Zaynie.

- W zasadzie to mam, ale nie wiem czy się zgodzi.

- Trzymam kciuki.

*

- Proszę, pomóż zapiąć tą sukienkę. - poczłapałam z sypialni do salonu, gdzie siedział już Zayn. Odwróciłam się do niego tyłem patrząc na zegarek. Znając życie znowu będą musieli na mnie czekać, jak zawsze. 

Wstał, opuszki palców miał zimne. Poczułam dreszcze, kiedy sunął nimi wzdłuż moich pleców do zamka. 

- Jesteś spięta. - zauważył głębokim głosem chwytając mnie za ramiona, uprzednio robiąc to o co go prosiłam. Odwróciłam się do niego przodem. 

- Sama nie wiem co mi jest, po prostu mam zły dzień. 

- Jesteś pewna, że chcesz iść?

- Tak, potrzeba mi trochę alkoholu.

- Coś za dużo go w ostatnim czasie. - szturchnął mnie. Zagryzłam górną wargę. 

Zadzwonił dzwonek do drzwi. 

- Pięknie wyglądasz Penelopo, naprawdę zazdroszczę Adrianowi. - usłyszałam zanim jeszcze sięgnęłam po klamkę. Speszyłam się i posyłając mu krótkie spojrzenie wpuściłam gości do środka, uprzednio ściskając się z nimi. 

- To jest Zayn. - podeszłam niezręcznie do Malika i wskazałam na przybyłych. - A to Adeline i Michael. 

Moja kuzynka zastygła z wyciągniętą dłonią w stronę mojego sąsiada. Zmarszczyłam brwi.

- My się skądś nie znamy? - zapytała podejrzliwie. Zayn spiął się, naprawdę nie rozumiałam ich reakcji na siebie.

- O to samo chciałem zapytać. - odparł ściskając jej dłoń. Co było dla mnie dziwne, to to, że nie podniósł jej do ust. Zawsze był szarmancki i tak dalej, a teraz pokazał... bark klas?  Nie wiedziałam o co chodziło, ale widząc po ich spojrzeniach mogłam wywnioskować, że nie przypadli sobie do gustu.

Tylko dlaczego?


Obserwowana ● Z.M✅Kde žijí příběhy. Začni objevovat