● Trzynaście

5.1K 479 39
                                    

- Tak słucham. - powiedziałam formalnie, chociaż wiedziałam, kto do mnie dzwonił.

- Hej Penelopo, jak się czujesz?

- Dziwne, że interesuje cię to tylko wtedy, kiedy dam ci do zrozumienia, że potrzebuję twojej uwagi.

Dzwonił do mnie gdy ja byłam w pracy, dlatego czułam się trochę skrępowana, przez kobietę z boksu naprzeciwko.  

- Penelopo, wiesz, że to nie tak. - westchnął, a ja oparłam czoło na dłoni.

- A niby jak? Naprawdę rozważam wyprowadzkę z mieszkania i danie nam trochę przerwy. Może tego najwyraźniej potrzebujesz. - serce mi się łamało, kiedy o tym pomyślałam. 

- Nie rób czegoś czego będziesz później żałować. To tylko zwykłe kłótnie między nami, nic poważnego.

Prychnęłam kręcąc głową.

- Coś jeszcze, bo muszę wracać do pracy. Nie tylko ty jesteś człowiekiem sukcesu. 

Po drugiej stronie usłyszałam czyjś głos. Zmroziło mnie, od razu wyprostowałam się na na krześle.

- Czy to była kobieta? - zapytałam nie dowierzając samej sobie. Mój mózg wysyłał mi miliony scenariuszy.

- Tak, jesteśmy w biurze Penelopo z trojgiem innych ludzi. Nie wymyślaj zaraz niestworzonych historii. 

Odetchnęłam zaciskając usta.

- Muszę kończyć.

- Miej tą świadomość, że cię kocham. - dosłyszałam, zanim się rozłączyłam. Wypuściłam ze świstem powietrze wracając do jakiejś umowy. Czytałam ją chyba pięć razy nie mogąc skupić się i zrozumieć co w niej jest zwarte.

W pewnej chwili ktoś zapukał do mnie.

- Witaj, mam do ciebie prośbę. - szef uśmiechnął się do mnie lekko pokazując na teczkę trzymaną w dłoniach. - Słyszałem, że znasz się z moim przyjacielem. Dlatego proszę cię, abyś dostarczyło mu to dzisiaj.

- Przyjacielem? - zmarszczyłam brwi.

- Zayn, mieszkacie naprzeciw siebie.

Och, no tak. Ta rozmowa z Adrianem wywarła na mnie zły wpływ.

- Jasne, nie ma problemu. - chwyciłam od niego teczkę, a on po uśmiechnięciu się wyszedł. 

*

Zaraz po pracy zadzwoniłam do drzwi Zayna, jednak mi nie otworzył. Recepcjonistka powiadomiła mnie, że go nie było, dlatego wróciłam do siebie. Zrobiłam obiad i posprzątałam w domu. Było po siedemnastej, kiedy ponownie spróbowałam się do niego dostać. Jak na pech drzwi dalej były zamknięte. 

Odpuściłam sobie z myślą, że być może jutro rano poczeka na mnie jak zawsze i razem zjedziemy windą. 

W telewizorze nie było nic interesującego. Po dwudziestej nie chciało mi się spać. Pomyślałam sobie, że jeśli Zayn był ostatnio u mnie z winem, to powinnam mu się odwdzięczyć. Dlatego chwyciłam teczkę pod pachę i wino, które kupiłam wczoraj. Teraz to już na pewno musi być w domu.

I nie pomyliłam się. Po zadzwonieniu dzwonkiem otworzył mi w ręczniku przewieszonym prze biodra, woda jeszcze kapała z jego ciała.

- Przepraszam, że nachodzę. - skrępowałam się. - Po prostu mój szef prosił abym ci to przekazała. - wyciągnęłam w  jego stronę teczkę. 

- Wejdź. 

Przełknęłam ślinę, ale przecież na to czekałam, tak?

- Zaglądałaś do środka? - wydawał się inny, bardziej stanowczy, nieznoszący sprzeciwu. Może miał zły humor, a ja jak na pech trafiłam źle z tym winem.

- Nie, szanuję prywatność. 

Uśmiechnął się lekko klepiąc mnie u dołu pleców.

- I to lubię. - z moich oczu spuścił wzrok na wino w dłoni. - A to co?

- Pomyślałam, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli odwdzięczę się jakoś za - co ja w ogóle planowałam powiedzieć? Zmarszczył brwi, kiedy urwałam. - W sensie potrzeba mi towarzystwa.

Przechylił głowę unosząc kąciki ust.

- Trzeba było tak od razu piękna, idę po naczynia.

Zagryzłam nerwowo wargę siadając na jego kanapie. Czas leciał szybko, teczka zniknęła z pola mojego widzenia, a sam mężczyzna zamiast zająć miejsce naprzeciw mnie usiadł obok. Dotykał mnie ramieniem, kolanem, czasami odgarnął mi włosy do tyłu. I było to przyjemne, mogłam z nim normalnie porozmawiać.

- A co jeśli to jakiś morderca mnie podgląda? - zapytałam po jakimś czasie.

- Za dużo wypiłaś Penelopo. - pokręcił głową. - Ten budynek jest silnie strzeżony.

- To już nie wiem, co mam myśleć. - westchnęłam kładąc głowę na jego ramieniu. Czułam jego zapach, ciepło ciała i mogłam powiedzieć, że było mi miło. - Chyba powinnam już iść, jutro rano do pracy.

- Zostań jeszcze.

- Nie. - spojrzałam na niego. - Nie mogę.

- To chociaż przenocuj u mnie.

Oprzytomniałam lekko.

- Dlaczego? Mam blisko do swojego mieszkania. - zaśmiałam się cicho. Wstając prawie wpadłam mu na szklaną ławę. Całe szczęście, że złapał mnie w odpowiednim momencie.

- Dlatego - uniósł brwi - Możesz sobie coś zrobić całkiem nieświadomie. 

Nie powinnam się zgadzać, chciałam odmówić, ale tego nie zrobiłam. Byłam zmęczona i potrzebowałam kogoś, by czuć się, że nie jestem sama. Było mi wstyd przed samą sobą, ale potrzebowałam prawdziwego mężczyzny, a nie takiego jak Adrian.
Tylko dlaczego akurat Zayn przyszedł mi na myśl?

*

- Penelopo.

Zmarszczyłam brwi nie otwierając oczu.

- Penelopo obudź się. Będziesz miała mało czasu na przyszykowanie się do pracy.

Niechętnie podniosłam powieki dostrzegając, że leżę jeszcze na kletce piersiowej Zayna. Nie był ubrany, wyglądał jakby dopiero co się obudził. 
Och, zasnęliśmy w jego sypialni?

- Która godzina? - zapytałam speszona.

- Piąta trzydzieści. Myślałem, że gorzej będzie z twoją pobudką. 

Skinęłam głową siadając na łóżku. 

- Przepraszam, za wczoraj. Nic nie pamiętam, ale widząc gdzie się znajdujemy mogę stwierdzić, że maczałam w tym place.

- Nic nie szkodzi, tylko - zmarszczył brwi również siadając. - mówiłaś coś o Adrianie i o tym jak bardzo nie układa wam się w łóżku. 

Zamarłam, jednocześnie czerwieniąc się jak burak.

- Nie powinienem się w to zagłębiać - mówił z lekkim uśmiechem - ale chyba powinniście się rozstać jeśli cię nie zadowala.

- Przestań. - nakryłam się poduszką. 

- Adrian nie wygląda na kogoś, kto by miał małego. Chociaż pozory czasami mylą. - czułam jak wstaje, wychyliłam lekko głowę, by zobaczyć czy poszedł, ale on pociągnął mnie za kostkę w dół łóżka. Pisnęłam tracąc poduszkę z głowy. - Chcesz wiedzieć jeszcze co mówiłaś?

Stojąc tak nade mną dostrzegłam w jego oczach rozbawienie. Ale to nie maskowało tego jak karygodnie się zachowałam. 

Pokręciłam panicznie głową.

- Nie Zayn, zatrzymaj to dla siebie.

- Okej, bo i tak te słowa były skierowane do mnie. - patrzył na mnie dziwnym spojrzeniem, a następnie ruszył do łazienki.

Jeśli wspomniałam o penisie Adriana, to mówiłam w tym kontekście też o Zaynie?
Chryste.

Chwyciłam kołdrę i nakryłam nią moją twarz. 
Nie, to się nie wydarzyło.



Obserwowana ● Z.M✅Onde histórias criam vida. Descubra agora