● Dziewięć

5.1K 451 42
                                    

☆ 32 i 5 komentarzy--->Next 

- Penek - wstrzymałam oddech, kiedy podszedł do mnie wraz z tą swoją dziewczyną. - zjedz snikersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć. 

Naprawdę to było okropnie suche i nieśmieszne. Wielkim zdziwieniem był dla mnie fakt, że grupka osób przechodząca właśnie obok nas wybuchła śmiechem. 

- Okej, mogę teraz przejść?

- Nie tak szybko - zagrodził mi przejście - chcemy coś uzgodnić.

Zamilkłam. Nikomu nie ufałam, zbytnio nawet nie rozmawiałam, a już w szczególności nic z nikim nie uzgadniałam.

- Chodzi o wycieczkę na zakończenie. - zaczął po chwili mojego milczenia. Myślał, że coś powiem? - Nie możesz jechać, rozumiesz?

Zmarszczyłam brwi.

- Dlaczego nie? - chociaż próbowałam zapanować nad swoim głosem, nie potrafiłam. 

- Bo ja tak powiedziałem. Nie będziesz nam psuła całej zabawy zabierając ze sobą książki. Poza tym jadą na nią tylko ci dobrze ustawieni, a jak wiadomo tobie finansuje wszystko szkoła.

Przełknęłam ślinę patrząc na niego bardziej intensywniej. Na każdym kroku miałam pod górkę.

- Będziesz się tam nudzić Penek. - dotknął mojego ramienia. Odskoczyłam. Nie zraził się tym. - Także wiesz już, że masz za miesiąc długi weekend. Możesz za ten czas wynaleźć kolejny pierwiastek albo coś.

Towarzysząca mu dziewczyna wybuchła śmiechem. Naprawdę, by tak cholernie zabawny...
Odeszli nie zapominając zderzyć się ze mną ramieniem. 

Ukradkiem obserwowałam Adriana jak robił śniadanie. Oczywiście, że zbytnio się do niego nie odzywałam, ale odpowiedziałam krótkie cześć. Brakowało mi naszej czułości jeszcze zanim się tu wprowadziliśmy, ale miałam nadzieję, że te gorsze dni minął i w końcu będę cieszyć się moim życiem w pełni.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że dałem twój numer mojemu szefowi.
Wyplułam kawę z powrotem do kubka.

- Coś ty powiedział?

Wzruszył ramionami siadajac na fotelu naprzeciw.

Tak jak on niedawno.

- Powiedziałem, ze dałem twój numer szefowi.

- Po co? - byłam wzburzona.

- Poprosił mnie.

- I to był ten powód? Czyś ty zdurniał?

Zamrugał kilkakrotnie. Wstałam nie mogąc uwierzyć, że to w ogóle miało miejsce.

- Nie wiem dlaczego się tak denerwujesz. Zapewne potrzebny był mu do kontaktowania się ze mną.

Ręce mi opadły.

- Czy ty siebie słyszysz? Normalny chłopak się tak nie zachowuje. Nie daje numeru swojej dziewczyny byle komu.

- To mój szef.

Westchnęłam zirytowana.

- Gdyby kazał mi zostać na noc też byś się na to zgodził?

Nie doczekałam się odpowiedzi. Straciłam ochotę do życia. Udałam się do sypialni i chwycilam książkę. Miałam zamiar spędzić tutaj całą dzisiejszą niedzielę. Myślałam ze wyjdziemy gdzieś z Adrianem, bo naiwna miałam nadzieję ze się pogodzimy. Ale nie, jak zwykle coś musiało wyskoczyć.

Po kilku minutach usłyszałam płukanie do drzwi. Bez pozwolenia wszedł, ale nie odwróciłam się. Zapewne przyszedł dodać coś jeszcze na temat tego swojego boskiego szefa. Miałam to gdzieś.
Nic już by mnie nie ruszyło.

- Penelopo chciałem ci tylko powiedzieć, że na kolację przyjedzie moja mama.

A nie, jednak się myliłam.

*
Adrian właśnie zjeżdżał windą ze swoją matką, a ja po prostu rozebrałam się i spięta weszłam do łazienki. Miałam dość już jego gry, jak cudownie udawał, że wszystko grało przed jego matką. Przy stole rzadko się odzywałam. Od czasu do czasu coś powiedziałam żeby nie było.
Teraz masowałam skronie przez ból głowy. Weszłam pod prysznic i szybko umyłam włosy. Nadszedł czas na namydlenie ciała i zapewne zrobiłabym to równie szybko gdyby moje dłonie nie zastygły w bezruchu. Usłyszałam coś dziwnego z rogu pomieszczenia. Wychyliłam głowę zaintrygowana, by po kilku sekundach znowu to usłyszeć.
Taki dźwięk, jakby coś się zapisywało...







Obserwowana ● Z.M✅Where stories live. Discover now