Epilog.

5.7K 220 60
                                    

*Trzy lata później*

-Sky! Idziesz już?! -Krzyk Harry'ego rozniósł się po pustym mieszkaniu. 


Podnoszę dużą torbę podróżną i ruszam po schodach w dół. 

Kiedy jestem na dole, mój chłopak zabiera ode mnie torbę i patrzy na mnie krytycznie.

-Ile razy mówiłem, że nie masz dźwigać? Od tego jestem. -Mówi udając oburzenie, ale widzę w jego oczach roześmiane ogniki.

-Wiem, wiem, ale wiesz jaka jestem uparta. -odpowiadam mrugając oczami jak typowa panienka z telenoweli. 

Harry wybucha głośnym śmiechem i przytula mnie mocno. 

-Tak bardzo się cieszę, że zostałaś ze mną. Że nie wyjechałaś na studia do Kalifornii. 

-Nie mogłabym Cię opuścić. Po tym wszystkim co się wydarzyło.. Nie mogłam tak po prostu wyjechać. 

-Kocham Cię, wiesz o tym, prawda? -pyta uśmiechając się czule. 

-Nie wiem, musisz mnie uświadomić. -uśmiecham się figlarnie. 


-Kocham Cię. Jesteś najlepsza. 

-Nie mów tak. -Poważnieję.

-Czego? -Pyta patrząc na mnie niezrozumiałym wzrokiem. 

-Nie jestem najlepsza. Na świecie jest milion dziewczyn lepszych ode mnie pod każdym względem. Są chudsze, śliczniejsze, mądrzejsze i zdecydowanie mniej pechowe. -mówię na jednym wdechu.

-Masz rację. Na świecie są inne dziewczyny. Może i są chudsze, mają dłuższe włosy i nie przewracają się idąc prostą drogą, ale to Ciebie kocham. To Ty ukradłaś moje serce. To Ty sprawiłaś, że zrozumiałem czym jest miłość. Dzięki Tobie, już wiem jak to jest, mieć osobę, która jest dla nas całym światem. Taką osobą jesteś dla mnie Ty. Zawsze nią będziesz. Pomimo wszystko zawsze razem, pamiętasz? 

Z moich oczu ciekną łzy ale nie zwracam na nie uwagi, tylko dalej wpatruję się w zielone oczy mojego chłopaka. 

-Dlaczego zawsze doprowadzam Cię do płaczu?- pyta ocierając moje policzki.- Czy choć raz nie mogę sprawić, że się uśmiechniesz? 

Wybucham śmiechem przytulając się do Hazzy.

-Kocham Cię, debilu. Jesteś całym moim życiem. -mówię a potem łączę nasze usta w pocałunku pełnym miłości. 

-Ale zanim wyjedziemy, muszę coś zrobić. - mówię patrząc w jego oczy.

**


Kilka minut później jesteśmy już niedaleko cmentarza. Wchodzimy przez dużą bramę i od razu kierujemy się w stronę dobrze znaną. Zauważam nieduży grób i mocniej ściskam dłoń Harry'ego. 

-Możesz mnie zostawić? Muszę.. sama to załatwić. -mówię lekko drżącym głosem.

-Jesteś pewna? -Pyta, a kiedy potwierdzam ruchem głowy dodaje- będę czekał na tej ławeczce. 

Podchodzę do grobu i kucam. Przesuwam ręką po literach.

Hope Lauren Lewis
8.01. 1998 - 15.03.2015

Spoczywaj w spokoju, kochanie. 

Przecieram oczy. 

-Wiesz, Hope.. Przez te trzy lata, byłam u Ciebie strasznie dużo razy, ale tak naprawdę zawsze tylko płakałam i mówiłam jak bardzo tęsknię. Myślę, że w końcu nadszedł czas, abym z Tobą poważnie porozmawiała. 

Nawet nie wiesz ile się tu wydarzyło... A może wiesz?
Może czuwasz nade mną albo nad kimś ze swojej rodziny?

Chyba nikt oprócz Ciebie tego nie wie. Ale wracając. Ja i Harry mieliśmy trudny okres. Byliśmy blisko rozstania, ale udało nam się pogodzić.
Porozmawialiśmy na spokojne i załataliśmy wszystkie problemy.
Eric został skazany zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Uznali, że był niepoczytalny podczas wszystkiego co zrobił.

Tainted Heart [pl]  √Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ