Rozdział 1

5.5K 640 143
                                    

Podjeżdzając pod firmę, myślałem o wielu rzeczach. Nie mogłem doczekać się, pięknego zapachu orzeźwiającej kawy, kobiet które z miarami zawieszonymi na szyjach, popychają wózki z materiałami, uśmiechając się do każdego, życząc dobrego dnia. Nie mogłem się też doczekać wielkiego, przestronnego wnętrza, wypełnionego obrazami moich najlepszych projektów, czy zdjęcia całego zespołu, czy także zdjęć z pokazów mody. To było moje królestwo, za którym cholernie tęskniłem. 

Nic się tu nie zmieniło, chociaż nie było mnie tak długo. Każdemu mówiłem ciche "dzień dobry" kierując się w stronę windy, gdzie mogłem spotkać mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, opierając o oszkloną windę. 

— Dobrze zająłeś się moją firmą pod nieobecność. — Poklepałem go po plecach. Junmyeonz dumnym uśmiechem spojrzał na mnie, kiwając głową. 

— Ktoś musiał, prawda? Twój asystent jest już na miejscu. — Wysłał mi oczko, a ja kiwnąłem głową. Nie byłem nastawiony ani sceptycznie, ani pozytywnie do nowego podwładnego. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Dotychczas w mojej pracy spotykałem asystentki, które szybciej chciały umówić się ze mną na randkę niż w ogóle zaczęły jakąkolwiek robotę. Czasami korzystałem z ich chęci, tylko dlatego, że same tego chciały i same wsuwały mi się do łóżka. Same tego chciały, a później wyobrażały sobie, że zostaną "pani Park". Zawsze mnie to śmieszyło. 

Kiedy tylko wyszedłem z windy i pokonałem jedne ze szklanych drzwi, usłyszałem cichy, spokojny, melodyjny głos. Uśmiechnąłem się mimowolnie i podszedłem do szklanego pomieszczenia, zakrytego żaluzjami, przed moim gabinetem. Drzwi były uchylone, więc mogłem nachylić się i spojrzeć, co robi mój najnowszy asystent.

Niższy ode mnie mężczyzna, siedział na granicy biurka i rozmawiał przez telefon, używając jakże profesjonalnego języka. Jego głos był miękki, aż chciało się go słuchać. Był drobny, jego wcięcie w talii, podkreślały spodnie, w które wciągnął swoją kremową koszulę. Kiedy odwrócił się, aby coś napisać, na chwilę zatrzymałem swój oddech. Kilka guzików od jego koszuli od góry było odpiętych, a ten trzymając długopis w dłoniach, szybko zapisywał coś na małą karteczkę, którą później przylepił do monitora swojego komputera. Uśmiechnął się promiennie, jakby  jego rozmówca właśnie go widział, pożegnał się i odłożył słuchawkę, opadając na swoje siedzenie, poprawiając puszyste, jasnobrązowe włosy. 

Nie wiele myśląc, ruszyłem przed siebie, aby powitać swojego nowego pracownika. Niemal od razu wstał, poprawił się i uśmiechnął, trochę nerwowo. Zeskanowałem go jeszcze dokładniej niż wcześniej, a kąciki moich ust delikatny się uniosły. 

— Ty jesteś nowym asystentem, tak? — spytałem, patrząc na to, jak kłania mi sie delikatnie, wyraźnie będąc zdenerwowanym. 

— Witam, tak. Nazywam się Byun Baekhyun. To przyjemność z panem pracować. — Wyrecytował regułkę, a ja schowałem na chwilę spojrzenie, podnosząc swoje brwi, aby po chwili cicho się zaśmiać. 

— Dopiero zaczynasz, a więc zobaczymy. Za 10 minut poproszę harmonogram na cały ten tydzień — powiedziałem bardzo poważnie, chowając jedną dłoń w kieszeni eleganckich spodni. Nie sądziłem, by miał go przygotowanego, o takie rzeczy zazwyczaj nie prosiłem, więc nie musiał o tym wiedzieć. On kiwnął głową, ale w jego oczach nie widziałem nawet nutki strachu. To akurat dziwne. Sięgnąłem więc dłonią po klamkę i jeszcze na chwilę się zatrzymałem, zerkając na niego — I kawę. Mała, dużo kawy, mało mleka, jedna łyżeczka cukru — powiedziałem, bardzo dobitnie, bo naprawdę za inną kawą nie przepadałem. Znów kiwnął głową, a ja wysłałem mu kolejny, trochę tajemniczy uśmiech i wszedłem do swojego gabinetu.

RUN(A)WAY | ChanBaekWhere stories live. Discover now