Rozdział 7

4.5K 572 166
                                    

Stukałem palcami w kierownicę, jadąc powoli i dokładnie przyglądając się każdej osobie, która szła teraz chodnikami. A raczej, ledwo co szła. Mogę się założyć, że tylko kilka osób było tutaj trzeźwych. Dziewczyny, których ubranie było porównywalne do noszenia bikini na sobie z drinkami, śmiejące się z byle czego oraz mężczyźni, śpiewający do księżyca, a raczej wyjący do księżyca, wywracający się co krok. Co jakiś czas, raziły mnie kolorowe światła z logo klubów, dzięki czemu, ta ulica nie potrzebowała żadnych lamp. Mogę się założyć, że widać je w promieniu 5 kilometrów.

Pośród taksówek, który były wręcz zbawieniem dla upitych w trzy dupy ludzi, zauważyć można było mój prywatny samochód. Właśnie szukałem Byun Baekhyuna — nieodpowiedzialnego asystenta, który jest na mnie śmiertelnie wkurzony. Co ja dobrego narobiłem?

Normalnie, nie szukałbym kogoś takiego, jednak pojawiło się we mnie takie coś jak wyrzuty sumienia, czego wcześniej zbytnio nie miałem. Zwłaszcza do osoby, z którą łączą mnie czysto zawodowe sprawy.

Chyba.

Kogo ja okłamuję, pieprzyłem go na sofie w swoim gabinecie i strasznie mi się to podobało, to był najlepszy czas w moim życiu i chciałbym to powtórzyć, jednak wiem, że teraz to już totalnie niemożliwe. On nie chce mnie znać, ale ja naprawdę chciałem pomóc.

Wierzę w to, że Baek sobie radzi. Musi no bo, inaczej, nie wychowałby tak cudownej córeczki, jaką jest ShinHye. Nadal nie wierzę, że tak mała istotka, jak ona, zadzwoniła do mnie zmartwiona o swojego tatę. To daję mi też dużo do myślenia. Czy robił tak częściej? Co musiał przeżyć Baekhyun, że tak bardzo się tym wszystkim przejął?

Stop.

Muszę się skupić tylko i wyłącznie na aktualnym miejscu przebywania Byun Baekhyuna. Co by zrobił zdesperowany, śliczny facet, który chce się upić do zapomnienia?

Wybrałby pierwszy lepszy klub z brzegu.

Zaparkowałem przy chodniku i wyszedłem z auta. Zrobiłem tylko krok, a już wpadł na mnie jeden z upitych studentów. On właśnie śpiewał na cały głos ,,Gee'' Girls Generation, próbując nawet tańczyć jak one, co niezwykle mnie zirytowało. Jak można się tak upijać? To takie beznadziejne.

Prychnąłem tylko, odepchnąłem od siebie tego człowieka i nałożyłem na siebie szary kaptur. Przez tego durnia, cała moja reputacja może paść w kilku sekundach. Od kiedy to wielki projektant mody, szlaja się między takimi uliczkami? Mógłbym się zapytać także, od kiedy to Park Chanyeol zaczyna martwić się o drugiego człowieka w taki sposób.

Wszedłem do jednego z wielkich klubów, przeciskając się przez kolejkę, co odbiło się wielką dezaprobatą, ponieważ każdy chciał wejść do klubu jak najszybciej. Ja jednak nic nie mówiłem, tylko szedłem przed siebie, aż doszedłem do łysego, nieźle napakowanego mężczyznę, który już chciał powiedzieć mi, bym szedł na koniec kolejki, ale ja wyciągnąłem kilka banknotów o wysokim nominale, a on nadal z pokerową twarzą, odebrał ode mnie pieniądze i otworzył bramkę.

Uśmiechnąłem się delikatnie i ruszyłem w stronę ocienionego miejsca.

W środku było duszno, można było poczuć mocne perfumy mężczyzn, pomieszane z tymi słodkimi, kobiecymi oraz nieprzyjemnym zapachem potu. Ludzie na parkiecie wręcz ocierali się o siebie, kiedy tańczyli ściśnięci jak sardynki w puszce. Wszędzie unosił się dym papierosowy i gdzie się nie spojrzało, było widać tandetne, migające i kolorowe światełka.

Z wielką nadzieją, że Baek nie był na tyle głupi, by tańczyć teraz na tym parkiecie, ruszyłem w stronę oświetlonego blatu, przy którym na moje szczęście, a jego nieszczęście, siedział Baekhyun.

RUN(A)WAY | ChanBaekWhere stories live. Discover now