Rozdział 3

948 68 4
                                    

20.04.2016

Nie wiem, ile czasu tak siedziałem. Pewnie dużo. Straciłem rachubę. Cały czas myślałem o mamie, ojcu oraz Biedronce.

Nie pamiętam, kiedy poczułem, że komuś na mnie zależy. Przykre co.

Pewnie nadal bym się nad sobą rozczulał, gdyby nie to, że ktoś usiadł obok mnie.

Przeniosłem wzrok na tego kogoś. Była to Marinette.

Przy świetle zachodzącego słońca wyglądała bardzo pięknie. Siedziałem na jej balkonie.

Widziałem w jej oczach troskę.

- Co Ty tutaj robisz, Kocie? - zapytała delikatnie.

- Siedzę. Rozmyślam. Właściwie to nie wiem, co tutaj robię - odpowiedziałem.

- A ile tu tak siedzisz?

- Było jasno, jak tu przyszedłem - przyznałem, a jej wzrok przenikał mnie na wylot.

- Jak się czujesz? - nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś, zwracał się do mnie z taką czułością.

- Pytasz w sensie fizycznym czy psychicznym?

- W obu przypadkach.

- Fizycznie może być - po czym usłyszałem burczenie w brzuchu. Po uśmiechu dziewczyny sądzę, że też to słyszała - psychicznie mogłoby być lepiej - wtedy przed oczami pokazał mi się sarkastyczny wyraz mordki Plagga - kogo ja próbuje oszukać. Nigdy wcześniej nie przeżyłem tak paskudnego dnia - przyznałem.

Na moje słowa poprawiła się teatralnie.

- Nie chcesz tego słuchać - ostrzegłem.

- A jednak chcę - powiedziała - no dalej, wyczuć to z siebie. Będzie Ci lepiej.

Patrzyłem w jej piękne, duże niebieskie oczy.

W sposób, jaki na mnie patrzyła, przypominał mi mamę i te chwile, kiedy starała się mnie pocieszyć.

Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo Marinette ją przypomina z charakteru i usposobienia.

Przez to słowa same zaczęły ze mnie wypływać.

- Dziś mija kolejna rocznica śmierci mojej mamy - na jej twarzy malowało się zaskoczenie, a ja spuściłem wzrok - zwykle w tym dniu jestem tylko smutny, przygnębiony. Byłem bardzo z nią zżyty - spojrzałem na Marinette - jesteś do niej podobna - na to stwierdzenie zarumieniła się - Skłotna do pomocy, miła, uczciwa - ponownie odwróciłem się od niej - Dzisiaj jednak mój „kochany" ojczulek zabronił mi iść na jej grób. I zamiast być pogrążony w żałobie, to przez cały dzień byłem w takiej furii, że nic nie pamiętam. Do tego jeszcze dochodzi sprawa Biedronki, na którą dalej się złoszczę - skończyłem.

Nie miałem odwagi spojrzeć jej w twarz.

Właściwie nie musiałem, ponieważ poczułem, jak się do mnie przytula. Mogłem ją jedynie mocniej przytulić.

Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, że ściskam moją mamę. Dzięki temu czułem się dużo lepiej. Im bardziej jednak starałem się nie uronić łzy, tym bardziej wzmacniałem uścisk.

Mógłbym tak trwać wieki. Jednak...

- Kocie, powoli zaczyna mi brakować powietrza - usłyszałem cichy szept dziewczyny. Natychmiastowo rozluźniłem uścisk, ale jej nie wypuściłem - już Ci lepiej?

- Trochę.

- To, co Ty na to, by wejść do środka - zaproponowała - może w Twoich ramionach jest mi ciepło, ale i tak jest zimno na dworze. Przy okazji, też bym nakarmiła jakiegoś głodnego Kota - zażartowała.

Ewolukcja Miraculum ✔️Where stories live. Discover now