Rozdział 25

306 22 1
                                    

Przemierzaliśmy piwnice posiadłości Bonnet'a. Marinette była nieobecna podczas drogi z magazynu. Chciałem zagadać do niej o tym, co zrobił pan Dupain za młodu, ale mnie uciszyła spojrzeniem. Sam nie mogę to uwierzyć. Pan Dupain jest bardzo miłym człowiekiem. Gdy w końcu dotarliśmy z powrotem pod posiadłość, bez słowa wskazała na stary dąb, w który w środku znalazłem tajne przejście.

Korytarz, którym szliśmy, był nieużywalny od wielu lat, wszędzie pełno pajęczyn. Tynki odpadały od ścian oraz zero światła. To znaczy mi ono nie było potrzebne, ale Marinette ciągle się potykała, mimo, że trzymałem ją za rękę.

Wciąż myślałem o tym, co powiedziała Marinette, tam w tym magazynie. Przez jej ojca zginęli rodzice Bonnet'a, a przez to on ją porwał oraz rozsiewa zamęt na świecie. To dziwne, że nigdzie nie było wzmianek o innych bohaterach w Paryżu. Gdy dostałam Miraculum przeszukiwałam wiele źródeł przez wiele miesięcy. I nic.

Czy to może znaczyć, że kiedy my przestaniemy być potrzebni o nas też się zapomni? Rany mamy przecież swój pomnik! A może tak będzie lepiej? Kiedy nikt nie będzie już potrzebował super bohaterów, będziemy mogli zacząć żyć normalnie? Kogo ja oszukuje, nie chcę powracać do poprzedniego życia, tego bez adrenaliny, wolności, jaką daje mi przebranie Kota.

Po za tym to nie mam pojęcia, czym może być teraz ta kolebka? Skoro nie było o tym żadnych informacji, gdzie oni zginęli, to jak mamy się o tym dowiedzieć? Bonnet nam nie powie. Także wciąż nie rozumiem, co miejsce może mieć wspólnego z pokonaniem jego? Ma na niego szczególną moc? Osłabia go, przytrzymuje przy życiu?

Musiałem przerwać swoje rozmyślania, oraz zatrzymać Biedronkę. Znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Nie rozumiem droga była prosta bez rozgałęzień, po co ktoś zadał sobie trud budować, tunel bez końca, zwłaszcza taki długi i ciasny, że trzeba iść wężykiem.

- Kocie z prawej strony powinno być coś, co odtworzy przejście – wyjawiła Biedronka.

- Ale tam nic nie ma – powiedziałem, patrząc na płaski mur.

- To go pomacaj – nalegała.

Zacisnąłem zęby i wyciągnąłem rękę. Nagle mnie coś oślepiło. Wiecie jak się czułem? Jakbym miał noktowizor na nosie, a ktoś latarką zaczął świecić mi w oczy. Cofnąłem się trochę.

- Ała – syknęła – moja stopa.

- Wybacz trochę mnie oślepiło – rzekłem i ruszyłem przodem.

Pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy, było dobrze oświetlone, ale mroczne. Jakby sale do przesłuchań, albo tortur. Przez okna wpadało światło, które mnie oślepiło.

- Tutaj – powiedziała Biedronka, wskazując na drzwi po drugiej stronie – użyj Kotaklizmu.

- Kotaklizm – i bum po drzwiach ani śladu.

Gdy drzwi zostały zniszczone usłyszeliśmy męski głos.

- Jeszcze raz spróbujesz uciec, to los twojego męża, będzie bardziej tragiczny, nie mówiąc już o Twoim kochanym synku – głos mężczyzny ociekał jadem.

- Ani się waż zrobić im krzywdy! - desperacki krzyk kobiety omal zwalił mnie z nóg.

Przecież...przecież to jest...

W ostatnich chwili Biedronka chwyciła mnie za ramię, bo chciałem wyjść do kobiety. Fakt byłoby to głupie wyjawienie naszej obecności, ale tak za tym głosem tęskniłem. Zmusiłem się tylko do słuchania dalszej części rozmowy.

- Jakbyś od razu zrobiła to, co kazałem nie musiałbym nic rozbić! – wrzasnął mężczyzna, a we mnie się bardziej gotowało.

- Doskonale wiesz, że nie mogłam i gdybym miałabym znów wybierać zrobiłabym wszystko, by moja siostra nigdy Cię nie poznała – siostra? Jaka do cholery siostra?

Usłyszeliśmy jak coś dużego uderza o metal, aż zadzwonił.

- Taka mądra. W takim razie módl się, by twój ukochany zginął szybko – warknął mężczyzna.

- Nieee...- krzyknęła kobieta i chyba osunęła się na ziemię.

Następnym, co słyszałem to odgłos oddalających się kroków oraz płacz.

Mam nadzieję, że był to tylko blef. Przecież on idzie się teraz spotkać z ojcem. Nie...muszę być dobrej myśli.

Uchwyt Marinette poluźnił się, ale pociągnął mnie za dziewczynę. Biedronka ostrożnie wyjrzała zza rogu. Następnie zaczęła się zbliżać do kobiety. Wziąłem jeden głęboki wdech i także ruszyłem na przód.

W tym korytarzu mieściły się cele. Długi korytarz z malutkimi celami.

Cicho podszedłem do Marinette, która zatrzymała się przy jeden z nich. Jako jedyna cela nie była pusta. Siedziała w niej skulona, drobna, wychudzona kobieta o niegdyś pięknych włosach i niebywałej urodzie. Z jej zamkniętych oczy spływały łzy, których na tej twarzy nigdy nie widziałem.

Zanim się powstrzymałem powiedziałem:

-Mamo?

Kobieta nie pewnie otwarła oczy i spojrzała na nas. Była w opłakanym stanie, ale na jej zmęczona twarz wszedł tak szeroki uśmiech, że aż się bałem, że może jej to zaszkodzić.

- Adrien, wiedziałam, że to Tobie Mistrz Fu podaruję pierścień – na tyle ile pozwalała krata, przytuliła mnie.

- Zaraz Cię uwolnię, ale musisz mnie na chwilę puścić – niechętnie się ode mnie odsunęła, a ja niechętnie ją puściłem – Kotaklizm

W jednej chwili krata była w drugiej już nie. Tym razem wraz z Marinette znaleźliśmy się w uścisku.

- Jestem z was taka dumna – wyszeptała moja mama – jak się tutaj dostaliście?

- Tajnym wejściem, mieliśmy nadzieję, że znajdziemy tutaj cos pożytecznego, co...- zaczęła tłumaczyła Marinette.

- ...Co pomoże pokonać tego obłąkańca – dokończyła za nią mama – to polecam sprawdzić w salonie na parterze. Kiedyś wisiał tak ogromny portret, nie wiem czy tam dalej wisi, ale wiem, że był tak kiedyś sejf – wyjaśniła.

- To bardzo pomocne – przytaknęła ciemnowłosa – ja pójdę to sprawdzić, a Ty Adrien zabierz swoja mamę do Mistrza Fu.

- Nie zostawię Cię tutaj samej – zaprotestowałem.

- Nic mi nie będzie, widzę pułapki, a z kodem tez sobie dam radzę – zapewniała – Pani Agrest potrzebuje pomocy.

Wiedziałem to, mama była naprawdę w słabym stanie. Gdyby się mnie nie trzymała już dawno znalazłaby się na ziemi. Wiedziałem też, że nie mogę zostawić samej Biedronki. Powinniśmy się nawzajem ubezpieczać.

- Jesteś na tyle szybki, że zdążysz zabrać mamę do Mistrza i wrócić tu, zanim coś Bonnet tutaj wróci – zapewniała – dam sobie rade sama, naprawdę.

- Da sobie radę, kochanie – zgodziła się z Marinette moja mama – to silna dziewczyna.

Gdy obie na mnie spojrzały tymi swoimi oczętami, wiedziałem, że po mnie. Niech to!

- Masz być mega ostrożna – Marinette kiwnęła głową za zgodę – i nie ryzykować – teraz spojrzała na mnie z kpiną.

- Idźcie już, im szybciej się wyrobimy tym szybciej z tą znikniemy – zwróciła się do mnie.

Dałem jej jeszcze całusa w policzek i pomagając mamie iść, skierowałem się w stronę wyjścia w dębie.

Najgorsze było to, że miałem potwornie złe przeczucia. Złe przeczucie, oraz takie mówiące, że dziś wydarzy się coś co...nie wiem jak to określić. Coś wielkiego to na pewno.

Jednak przyszło mi coś na myśl. Skoro mama wiedziała o sejfie oraz to ona nas naprowadziła na to byś my szukali miejsca jego narodzin, to może wie też ...

- Mamo, czy wiesz gdzie zginęła rodzina Bonnet'a?

- Oczywiście, że wiem - odpowiedziała - w tym miejscu stoi teraz wielka, szklana piramida.

- A wiesz może w jaki sposób to miejsce mogłoby pomóc nam go pokonać? Według Marinette, to jest jego kolebka.

- Kochanie, to miejsce jest dla niego cmentarzem.

Ewolukcja Miraculum ✔️Where stories live. Discover now