Rozdział 9

681 51 0
                                    

28.04.2016

Mój znienawidzony budzik wyrwał mnie z mojego upragnionego snu. Wyłączyłem go, ale nie wychodziłem jeszcze z łóżka.

Długo nie mogłem zasnąć, po wczorajszych wydarzeniach.

Nie wiedziałem co o tym dniu myśleć.

Z jednej strony, dzięki Marinette, był chyba najlepszym dniem w moim życiu, ale przez - jak to nazwał Plagg - ewolucję mogę mieć poważne problemy.

Najgorsze chyba w tym wszystkim jest to, że nie wiem, czego mogę się teraz spodziewać.

Z Plaggiem to nigdy nic nie wiadomo.

- Adrien, wstałeś już, jestem głodny - powiedział w półśnie Plagg z poduszki obok.

- Niestety tak, ale trzeba się szykować do szkoły - powoli wstałem z łóżka i ruszyłem do łazienki.

Kiedy z niej wyszedłem, Plagg jeszcze sobie smacznie drzemał. Muszę przyznać się, że odkąd mam go, stałem się bardziej złośliwy.

Dlatego delikatnie podniosłem poduszkę, na której spał i ją strzepnąłem. Wylądował z okrzykiem strachu zmieszanym ze zdumieniem na podłodze. Mój śmiech niósł się po ogromnym pokoju.

- Nie masz lepszych zabaw - odparł oschle, podlatując do mojej twarzy.

- Przykro mi, ale muszę jakoś odreagować po wczorajszym.

- Bardzo śmieszne - mruknął pod nosem kwami - możemy już iść na śniadanie?

- Pewnie, chodź - odparłem i ruszyłem do jadalni.

Taty nadal nie było, a Nathalie pewnie była zajęta, więc jak zwykle jadałem sam, nie licząc Plagga, który mógł swobodnie buszować wśród przysmaków.

Nadal mnie zastanawiało to, co się stało wczoraj. Przez to, że jestem pierwszym takim przypadkiem, pewnie dużo się nie dowiem, no, chyba że na swoich wpadkach i błędach.

Jednakże nie żałuje tego, co zrobiłem. Marinette inaczej by nie żyła.

Kiedy znowu zadawałem sobie pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi przyglądałem się jak Plaggowi i jego wyznaniom miłości. Ostatnio często mu się to zdarza.

- Jak tak dalej pójdzie, to się oświadczysz camembertowi - zażartowałem, a kwami jak oparzony odsuną się od sera. Jestem pewien, że był zarumieniony.

- Myślałem, że jesteś pogrążony w myślach - odparł.

- Ale nie aż tak bardzo - zaśmiałem się - zabieraj swoją narzeczoną do torby i jedziemy do miejsca tortur.

Niechętnie wykonał moje polecenie. Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta, które zawiozło mnie pod szkołę.

Kiedy wysiadłem z auta, od razu wiedziałem, że wszyscy o mnie mówią, a raczej o Czarnym Kocie. Nawet Chloé nie zwracała na mnie uwagi, bo była tak pochłonięta chwaleniem się fotką ze mną.

- Siema, stary - usłyszałem za sobą głos Nino.

- Cześć, Nino - przywitałem się.

- Żałuj, że nie było Cię wczoraj na imprezie - mówił, kiedy szliśmy do środka - była, dosłownie, wybuchowa - zaśmiał się.

- Naprawdę? - starałem się grać głupiego.

Nie może się domyślić, że tam byłem. Lepiej, nie może się domyślić, że więcej wiem od naocznego świadka, bo i tak już jest podejrzliwy.

Ewolukcja Miraculum ✔️Onde histórias criam vida. Descubra agora