Rozdział 4

6.5K 256 3
                                    

Cały wrzesień to ta sama monotonia. Wstać, umyć się, zjeść, iść do szkoły i wrócić do domu. Nadszedł listopad, a w moim życiu nic się nie wydarzyło. Poniedziałek...
Wstałam i poszłam zjeść śniadanie "Kąpałam się wczoraj przed spaniemm, chyba nikt nie zauważy różnicy". Wyszłam z domu i szybkim krokiem ruszyłam do szkoły. Tramwaj już mi uciekł, więc nie mam innego wyboru, jak iść na piechotę. "Cudownie deszcz... Tylko ciebie mi brakowało" Nienawidzę poniedziałków, ale chyba każdy tak ma. Dotarłam do szkoły cała mokra. "Heh, prysznic zaliczony." Oczywiście nie tylko ja byłam zaatakowana przez deszcz, ale dla mnie to okropne, gdy wyglądam jak smutna owieczka. W zasadzie to moje włosy wyglądają jak owca, całe się kręcą.
                                 ****
Geografia to chyba jeden z nudniejszych przedmiotów po matematyce. Ale co się dziwić, tego pewnie nie da się nawet ciekawie przedstawić. Rozumiem wszystko, oprócz tego że cholerny w-f mamy w środku lekcji. W szkole jest mało osób, a ja popadam powoli w melancholię. Już nawet sam fakt, że mam hiszpański z Julią mnie nie raduje. Jak zwykle trochę z nią pogadałam i odpowiedziałam na pytania. Z mojej nieszczęsnej grupy były same ameby życiowe i była bym w szoku, gdyby wiedzieli coś poza hola, adios, uno, dos, tres... Po lekcji pani od hiszpańskiego poprosiła mnie bym została.
-Coś się stało?-Zapytałam.
-Nie, ale mam dla Ciebie materiały do przetłumaczenia. Zawsze wpadnie Ci jakaś dodatkowa ocena u mnie.- Powiedziała z uśmiechem.
-Ja ich chyba nie potrzebuje, ale z chęcią to zrobię.
"Ta, bardzo mi się chce, ale to ona. Muszę to zrobić. Pieprzenie. Gdybym powiedziała, że nie, to by zrozumiała, ale przecież ja muszę być ta wspaniała."
-A, Wiki i mam dla Ciebie mała propozycję. Za dwa tygodnie, 15 w Getafe mam szkolenia i mogę zabrać jednego wybitnie dobrego ucznia, więc pomyślałam o tobie, ale wiesz, wszystko zależy od Ciebie i twoich rodziców. Wiem, że to mało czasu, ale sama dopiero się dowiedziałam.
"O boże, ona tak serio?? Głupie pytanie jasne, że chce. Opamiętaj się! Przeżywasz to jak mrówka okres..."
-No nie wiem sama, a co ja miała bym tam robić?-udałam, że mnie to nie wzrusza.
-Ja tam jadę się szkolić, a ty będziesz miała możliwość pozwiedzać i przez te 5 dni, bo tyle będzie to trwało, będą zajęcia, które pozwoliły by Ci na rozmowę po hiszpańsku w praktyce.-Na jej twarzy pojawił się minimalny uśmieszek.
-Brzmi fajnie, muszę porozmawiać z rodzicami. Dam Ci... znaczy się Pani odpowiedź w środę. Miło, że pomyślała Pani akurat o mnie. I przepraszam, ale naprawdę mi się spieszy. Za dwie godziny mam trening.-Oznajmiłam z lekką nutą ekscytacji.
"Ta, za dwie godziny... Boże mam motylki w brzuchu, a to oznacza że na twarzy muszę mieć pięknego buraka."
-Nic nie jest przypadkowe, a jak Ci się spieszy to leć już, bo się spóźnisz. !Hasta la vista¡
-!Adiós¡-Rzuciłam i wyszłam z klasy.
Cała melancholia została odrzucona na bok. Rodzice muszą się zgodzić, więc popędziłam do domu.
-Mamo! Tato! Mam super info mam nadzieję że się zgodzicie. - Bez żadnego przywitania, przeszłam do konkretów.
-Co sie stało kochanie?-Zapytała mama.
Tu pojawił się monolog o całym szkoleniu i moim przekonywaniu o tym jaka to dla mnie szansa.
-No, nie wiem.-Powiedział tata.
-Mamo, no proszę przekonaj tatę, przecież nie jadę tam imprezować, tylko się uczyć.-Zrobiłam maślane oczka.
-Dla mnie możesz jechać, jestem na tak. Czesto wyjeżdżamy, a ty też masz prawo korzystać z życia. A to świetna okazja moim zdaniem skarbie. Tata też się zgodzi, a jak nie, to nic do gadania nie ma.-Mama posłała uśmiech w jego stronę.
-Jezusiu! Jak ja Was kocham. Dziękuję! Dziękuję!
------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo się nic nie pojawiało, ale koniec roku i wszystko staram się poprawić. Postaram się wrzucać coś co dwa dni. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą lepsze od tego. I trzymajcie kciuki, bo Na ten moment nie zdaje z matematyki i raczej nie uda mi sie tego zaliczyć.

Mój obiekt pożądaniaWhere stories live. Discover now