Rozdział 22

3.6K 138 4
                                    

Szłam powolnym krokiem, bo tak naprawdę, to co ona może chcieć ode mnie? Samo patrzenie na nią sprawia mi ból, a teraz? Ona nagle chce rozmawiać po tak długim czasie.

-Wejdź. - Z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka.
-Mhm.
-Co się dzieje?
-Pani żartuje, tak? Co się dzieje x kurna d. Ogólnie jest cudownie.
-Ta ironia jest zbędna. Sama wiesz, że to co zrobiłaś było totalnie złe.
-Czyli o tym będziemy rozmawiać. Złe, bo tak uważasz? Czy Złe, bo jestem skończoną idiotką?
- Nie tylko o tym, ale dalej nie rozumiem dlaczego.
-A czy to jest istotne? DLA MNIE NIE!
-Wiktoria, co się z Tobą dzieje?
-No przecież mówię, że moje życie to bajka. Bogaci rodzice, mam wszystko czego zapragnę, ale z intelektem gorzej.
-Z intelektem jest u Ciebie nad wyraz dobrze, ale ironia i pogarda, gdy ja próbuję z Tobą porozmawiać...
-Dobra, nie mam zamiaru się produkować. Do widzenia, miłego dnia.
-Wiktoria. Proszę.
-O co prosisz, słucham? To jest jakaś marna komedia.
- Do cholery jasnej! To nie ja zawiniłam, a Ty traktujesz mnie właśnie w ten sposób! Próbuję z Tobą rozmawiać. Zawsze traktowałam Cię jako jedyna osobę, z którą jestem w stanie porozmawiać!
Tak jak z dojrzałą osobą.  Zawsze nią byłaś, a teraz? Ciągle mnie atakujesz. Wyjdź, proszę. Nawet nic nie mów, tylko wyjdź!

Czy ja właśnie przez swoją zakichaną dumę zepsułam jedyną szansę naprawienia tego?
Czy jestem tak totalnie ślepa?

-Kurwa!!!!!!- Wydarłam się Tak, że myślę iż pół szkoły to słyszało. - Zabrałam rzeczy i ruszyłam wręcz bieglam do wyjścia.
-Młoda damo, a gdzie się wybierasz?- Stanęła mi woźna na drodze.
-W pizdu, dziękuję do widzenia.
- Do Pani dyrektor!
-Jak ma Pani parcie na rozmowę z nią, to proszę, droga wolna. Chyba wie Pani gdzie gabinet.

Wyminęłam ją lekko używając siły i biegłam.
Po prostu biegłam bez celu, wsiadłam w pierwszy lepszy autobus. Wysiadłam przy granicach miasta. Znalazłam bankomat. Moja ucieczka to już chyba kwestia odetchnięcia? Czy to w ogóle ucieczka? A może potrzeba zniknięcia. Wypłaciłam wszystko, a trochę się tam uzbierało. Co miesiąc rodzice przelewali mi 300zł, a ja tego nie wydawałam zbyt dużo. W telefonie znalazłam najbliższy hotel i z gps w ręku powoli szukałam. Nigdy nie szwendałam się po tych okolicach. Nie ma tu nic, poza jednym marketem.

Wyłączyłam telefon, a recepcjonistka nie zadawała pytań jakby miała mnie gdzieś. Nareszcie ktoś nie traktuje mnie jak atrakcji miesiąca.
Pokój był nieduży, ale bardzo ładny. Uwielbiam rustykalny wystrój, a tutaj był idealny. W końcu mogę odetchnąć i się niczym nie przejmować. Wyjęłam rysownik, ale brakowało mi muzyki więc mimo wszystko włączyłam telefon. A tam były już pierwsze połączenia od mamy i milion smsów. Wiem, że jestem ciężarem, ale potrzebuję przestrzeni.

Mój obiekt pożądaniaWhere stories live. Discover now