Rozdział 28

2.4K 97 5
                                    

Jak się czuję? To jest dobre pytanie.
Dostałam w twarz. Może nie fizycznie, ale psychicznie. "Wiedziałam, że tak będzie". Ale ciekawe kto do tego doprowadził?  Gdyby, to wszystko potoczyło się inaczej...
-Wiktorio, czy Ty mnie słuchasz? - Zapytała mnie starsza blondynka.
-Przepraszam. Zaginęłam gdzieś pośród myśli. Może Pani powtórzyć? - Uśmiechnęłam się przerażająco.
-Jak się dziś czujesz? Rozmawiałam z twoimi rodzicami o zmianie szkoły.
-Jak to zmianie szkoły?
-To jest drugorzędna kwestia. Proszę odpowiedz najpierw na wcześniejsze pytanie.
-Zabawne, bo o tym myślałam. Wie Pani jak czuje się czlowiek, który się zgubił? Właśnie takie mam odczucia... Jakbym stała pośrodku lasku w nocy. Nie wiem gdzie iść i co zrobić, żeby sobie pomóc. Chcę, żeby wszystko wróciło do normy, a tym bardziej żadna zmiana szkoły  mi nie pomoże. Mam tu znajomych.
-Wiem, że wydaje się, to być najgorszym scenariuszem. Spotykamy się 2 tydzień, to też kolejny tydzień bez szkoły. Nie chcesz powiedzieć co jest powodem Twojego stanu, a ja nie chcę dać Ci leków. Obie wiemy, że ich nie potrzebujesz. A twój stan związany jest z otoczeniem ze szkoły. Zostało Ci pół roku. To naprawdę jest najlepsze wyjście, ale decyzja należy do Ciebie i rodziców. - Jej mimika twarzy wskazuje na przejęcie, a przecież ma setki takich osób jak ja. Wiem, że ma rację.
*
-Mamo jaka zmiana szkoły? - Zapytałam rozpaczliwie.
-Możesz wybrać, jaką chcesz, ale inna niż obecna. Kochanie musisz chodzić do szkoły.
-Ale ta jest dobra. Będę do niej chodzić.
-Tak jak teraz? Już postanowiliśmy z tatą. To jest ciężki okres dla Ciebie i dla nas. Poza tym w domu mamy ważną informację dla Ciebie. Zapewne nie jest łatwa, ale damy radę. - Matczyna troska tego nie zastąpi nic.
-Co się znowu dzieje? Możesz mi powiedzieć już teraz.
-Zaraz będziemy w domu, a obiecałam twojemu ojcu ze zrobimy to razem.
-Rozwodzicie się? - Zapytałam przerażona.
-Oszalałaś? Czy wyglądamy na parę z problemami? - Samochód wypełnił się śmiechem kobiety.
-Chociaż tyle dobrego. - Ucięłam rozmowę.
Przez całą drogę obserwowałam miasto i ludzi za szybą samochodu. Niektórzy się spieszyli, wyglądali schludnie, a drudzy powolnie toczyli się drogami. Jedni bogatsi, a drudzy biedni. Ale najbardziej moją uwagę przykuł chłopiec, który był szczęśliwy. Szedł chyba z matką i pluszowym misiem. Nie wyglądali na bogatych, ale byli radośni i idąc bawili się ze sobą. Tego chyba zawsze mi brakowało. Rodziców, którzy nie byliby pochłonięci pracą. Jasne, gdyby nie firma nie mogli by zapewnić mi tego co mam. Ale czy to, co mam wystarcza? Z drugiej strony gdybym tego nie miała czy doceniłabym ich miłość. Czy oni byliby tacy sami? Tego nie wiem, ale kocham ich takich jakich mam. Zapewniają mi wszystko o czym tylko mogę zamarzyć i starają się być tyle na ile mogą. Nie mogę być za nic zła, bo dają mi wszystko co mają. To najważniejsze co w życiu mam.

Mój obiekt pożądaniaWhere stories live. Discover now