Epilog

466 12 2
                                    


*oczami Laury*


    -Gotowa?- Ross złożył pocałunek na moim policzku i objął mnie ramieniem.

-Tak. - westchnęłam ocierając łzę.- Chodźmy się pożegnać.- złapałam chłopaka za rękę i skierowałam się na podwórko gdzie wszyscy już na nas czekali.

- Laura...Ross..-jako  pierwszi podbiegli do nas Raini i Calum.

-Będziemy za wami strasznie tęsknić. Kochamy was. Nie zapominajcie o tym. Mam nadzieję, że spotkamy się niebawem i codziennie będziemy rozmawiać na Skype.- odezwała się nasza przyjaciółka,  a z jej oczu podobnie jak z moich leciał wodospad łez.

-Trzymajcie się tam.- dodał Calum i mocno się wszyscy przytuliliśmy.

-Lau?- zza pleców Raini wyłoniła się drobna postać Kelsy razem z  Drew.

-Kels...Drew.. Trzymajcie się jakoś bez nas.- mocno ich przytuliłam. Nawet ten twardziel Drew się wzruszył.

-Księżniczko.- usłyszałam znajomy głos. Głos, za którym bardzo tęskniłam i tęsknić będę.

-Willy..- szybko podbiegłam do chłopaka i wtuliłam się w jego tors. Nie myślałam wtedy co sobie pomyśli Ross. 

Będę tęsknił  mała.Jeszcze bardziej niż dotychczas.- uronił jedną łzę. Zresztą jak każdy, który przyszedł nas pożegnać.

-Ja też. Dzwoń do mnie często.- mruknęłam i skierowałam się w stronę rodziców i Vanessy.

-Córeczko- mama wybuchła płaczem.- Nigdy nas nie opuszczałaś na tak długo.- zaszlochała.

-Tak szybko dorosłaś.- dodał Tata.- Nim się obejrzymy to ty będziesz miała dzieci.- uśmiechnął się delikatnie.

-Cokolwiek by się stało pamiętaj , że cię bardzo kochamy i jesteśmy z ciebie bardzo dumni.- mama bardzo mocno mnie przytuliła.

-A tobie synu- zwróciła się do Rossa.- Dajemy nasze błogosławieństo- tym razem ścisnęła mojego blondyna. 

-Siostrzyczko... Pamiętaj , że bardzo cię kocham i cieszę się, że masz przy sobie kogoś takiego jak Ross.- przemówiła Van.

-Dzięki. Też cię bardzo kocham.- zapłakałam w ramię siostry.

-Ale nie myśl, że wywiniesz się od moich wizyt i kupowania mi pamiątek.- uśmiechnęła się przez łzy.

-Jasne-odwzajemniłam uśmiech.

-Kochani musimy już jechać...- poszedł do nas manager Rossa. 

-Chodźmy- blodnyn pogłaskał moje plecy. Popatrzyłam smutno na wszystkich, którzy przyszli mnie pożegnać i pomachałam im. Teraz już dałam całkowity upust łzom.


   Wsiedliśmy do auta, a ja podziwiałam piękno Miami. Nie będzie mnie tu przez sześć miesięcy. Na szczęście mam przy sobie wspaniałego chłopaka i jego niesamowitą i bardzo sympatyczną rodzinę.

Czas zacząć przygodę życia. Czuje ,że to będzie wspaniałe sześć miesięcy. Teraz napewno nasze relacje z Rossem się polepszą i w końcu będziemy mogli odpocząć od Mai i problemów. Mam nadzieję... 

- Laura? Chodź do samolotu.- mruknął Ross, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że jesteśmy już na lotnisku. 

-Umm... Tak chodźmy.- złapałam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę ich prwatnego samolotu.

-Proszę o zajęcie miejsc i zapiąć pasy. Dziękuję.- w głośnikach było słychać głos stewardessy. Razem z blondynem usiedlśmy obok siebie i wykonaliśmy polecenie.

- To zaczynamy co?- Ross złożył na moich ustach namiętny pocałunek,  a ja w końcu poczułam się szczęśliwa i bezpieczna. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze...


-------------------------------

Więc Tak kończymy "Przypadek? Nie sądzę...". Tak jak już kilka razy powtarzałam pojawi się druga część. Jeszcze nie wiem kiedy. Na pewno będzie się nazywała "Forever". 

Bardzo wam dziękuję za czytanie, komentowanie i głosowanie na to opowiadanie. To było moje pierwsze opowiadanie na wattpadzie. Miło mi, że się wam spodobało. 💞 💪 

Zapraszam was również na inne moje opowiadania. Dozobaczenia myszki.😘😭❤

Przypadek? Nie Sądzę...~Raura |book one|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz