Nie mogę oddychać

2.4K 120 34
                                    

- Zatrzymaj samochód! - krzyczę podczas jazdy, ale moje sprzeciwy nic nie dają. Felix ma wzrok wbity w drogę przed nami. - Felix!

- Poczekaj chwilę - odzywa się cicho, zakręcając gwałtownie. Przechylam się lekko na bok, po czym siadam prosto. Auto się zatrzymuje przy lesie, a światła wraz z silnikiem gasną. - Zadowolona?

- Bardzo - warczę ze złością, odkręcając się tak, że widzę Collinsa w całości. - Wyjaśnij mi swoje zachowanie, proszę.

- Martwię się o ciebie, tylko to - stwierdza niewinnie, a ja prycham pod nosem. Kuźwa, nosi mnie już. - Pisałaś mi, że jesteś tam bezpieczna, a jakoś tak nie było.

- Bo byłam tam w stu procentach bezpieczna! - wydzieram się na niego, a on nadal ma minę nie do odczytania. Muszę potrenować, żeby być bardziej straszna. - Był ze mną Scott i Derek. To jak dwa owczarki niemieckie!

- Nie ma to jak biegać z astmatykiem po piwnicach i z gościem, który stracił rodzinę w pożarze, który wywołała ciotka Allison. Nie no, piękne połączenie, Rose. Gratuluję towarzystwa - podsumowuje dosadnie, aż mnie to nieco uderza. Faktycznie, Felix ma trochę racji, ale przesadził. To wcale nie leży w jego interesie.

- To z kim mam się niby zadawać? Hm? - pytam głośno i nawet nie chcę słyszeć odpowiedzi. - Wydaje ci się, że jesteś dla mnie odpowiednią osobą?

- W zasadzie to tak - przyznaje, a ja rozchylam lekko usta w szoku.

- Jesteś samolubny - mówię opryskliwie i ciągnę ponownie za klamkę. Klnę pod nosem, gdy nie mogę otworzyć drzwi. Powaliło go już do reszty. Mogę to zaliczyć do porwania?

- Nie samolubny, a szczery - poprawia mnie, lecz nie patrzę na jego twarz. Unoszę wzrok na tarczę księżyca, po czym opieram się na fotelu.

- Masz jakiś dzień szczerości? - prycham. - To może powiedz mi coś ciekawego, no dawaj. Dowal mi jeszcze bardziej.

- Wiem coś o tobie, czego sama nie wiesz - wyjaśnia, a ja się nieco zaciekawiam. - Najgorsze jest to, że wie to jeszcze tylko jedna osoba, która jest z tą sprawą powiązana.

- No to mi powiedz może? - ponaglam go, kiedy kończy swoją wypowiedź. Cisza. Spoglądam na niego wyczekująco. - Jeśli to dotyczy mnie, chcę wiedzieć.

- Darujmy sobie ten temat - zaczyna się wykręcać. Tak to nie będzie, mój kochany, oj nie.

- Mów - rozkazuję, wyrywając się lekko do przodu. Felix odpala silnik i wykręca samochodem w drugą stronę.

- Odwiozę cię do domu - ignoruje moje nawoływania, a ja biorę telefon do ręki, żeby do kogoś napisać. Pieprzę takie wybryki Collinsa. Co mu się dzisiaj dzieje? Zachowuje się jak nie on. - Co ty robisz?

- Nic - bąkam pod nosem, wystukując słowa na klawiaturze. Felix momentalnie wyrywa mi telefon z rąk i wrzuca do jakieś przegródki po stronie kierowcy. - Ej! Oddawaj to.

- Chciałaś pisać do Stilesa? Serio? - pyta opryskliwie, a ja kręcę lekko głową z niedowierzaniem, gdy widzę jego zachowanie. - Zadbam o to, żebyś wróciła bezpiecznie do domu. Dzisiaj pełnia.

🌹

Jestem w swoim pokoju, otrząsając się jeszcze z nerwów. Zdążyłam się jeszcze bardziej pokłócić z Felix'em, zanim podjechaliśmy pod mój dom. Całe szczęście, że nie wpadłam na Alice, bo nie chce mi się jej wszystkiego tłumaczyć. Słyszałam, jak chrapała u siebie w sypialni, więc mam jeden problem mniej.

Dostrzegam jakąś kartkę na łóżku. Biorę ją w dłonie i zaczynam czytać.

Jeśli czegoś szukasz, a nie możesz tego znaleźć, szukaj w miejscach, o których byś nigdy nie pomyślała.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz