Skup się na samokontroli

1.2K 93 9
                                    

— Informuj mnie w SMS'ach, dobrze? — mówię do Scotta, zanim wychodzi ze szkoły. Chłopak kiwa głową z uśmiechem, a ja udaję się na jedną z dłuższych przerw.

Nie wariuj, tylko nie wariuj.

Podchodzę do swojej szafki, delikatnie zasłaniając twarz włosami. Serio, nie chcę spotkać Felixa. Stoję przy szafkach tak długo, aż staje się to dziwne i postanawiam ukradkiem zerknąć na bok. Sonia stoi nieopodal mnie, oglądając się za jednym z bliźniaków. Przyglądam się o wiele dłużej i zdaję sobie sprawę, że Aiden właśnie do niej podchodzi. To chyba jakiś żart.

Oboje idą gdzieś w głąb korytarza, a widzę jak Luke wchodzi do gabinetu trenera. To jakiś pieprzony spisek, czy co? Każdy teraz się umawia z Alfami, no może nie każdy. Lydia i Sonia widocznie mają jakieś dziwne upodobania. Ja tam wolę zwykłych, ludzkich chłopaków.

Czuję się nieco pewniej i zamykam drzwiczki szafki. Odwracam się w drugą stronę i rozglądam się naokoło siebie. Prawie sram w gacie, gdy widzę czerwony plecak. Pierwszy instynkt? Uciekam. Biegnę szybko do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Oddycham spokojniej, kiedy mam pewność, że udało mi się uniknąć kontaktu z Collinsem. Teraz trzeba przeżyć tak resztę dnia.

— Widziałaś gdzieś może Lydię? — słyszę głos dziewczyny. Opieram się o ścianę, a przy umywalce stoi Cora, której twarz widzę w odbiciu lustra. Co ona tu robi?

— Na przerwie nie — wyduszam z siebie. — Czemu jej szukasz?

— Chcę sprawdzić, czy nadal spotyka się z Luke'em — odpowiada sucho, wychodząc szybko z pomieszczenia. Marszczę nieco czoło w rozkojarzeniu. Siostra Dereka wdaje się w takie sprawy? To już musi się coś dziać.

Otrząsam się lekko, dostając wiadomość. Szybko łapię za telefon.

Scott:
Szeryf już mniej więcej wie o ofiarach z ludzi. Morrell chce nam pomóc w odnalezieniu Deatona, jej brata. Powiedziała nam, że Lydia może się nam przydać w odnalezieniu go.
12:47

Zaciskam mocno szczęki i wychodzę szybko z łazienki, gdy alarm przeciwpożarowy zaczyna brzmieć w całej szkole. Zasłaniam uszy, idąc pustym korytarzem. Odszukuję wzrokiem gabinet szeryfa, po czym otwieram mocnym ruchem drzwi.

— Puszczaj — mówi Lydia, gdy Cora trzyma jej nadgarstek. — Powiedziałam...

— Zostaw ją — odzywam się groźnie, wyciągając dłoń w stronę siostry Dereka. — Daj jej spokój.

Dziewczyna chamsko wypuszcza rudowłosą, po czym uderza mnie z ramienia w klatkę piersiową, opuszczając pomieszczenie. Martin zerka na mnie z lekkim uśmiechem, który ma w sobie trochę przerażenia. Całe szczęście, że nic się jej nie stało. Biorę dziewczynę pod rękę, wyprowadzając ją na korytarz. Piszę jeszcze SMS'a do Scotta.

Ja:
Znalazłam Lydię.
12:57

Siadamy przy ławkach w jakieś klasie, a Cora jest z nami. Rzucam jej krótkie spojrzenie, wyciągając planszę Ouija. Martin patrzy na mnie, jak na jakąś świrniętą, gdy zwyczajnie rozkładam planszę. Hale nie za bardzo się przejmuje, tym co robię. To chyba leży u nich w rodzinie.

— Ty tak na serio? — szepcze Lyds, a ja kiwam głową.

— Naczytałam się trochę, że są ludzie ze specjalnymi umiejętnościami — tłumaczę niewinnie, kiedy pojawia się Stiles, któremu posyłam lekki uśmiech. — To taka plansza duchów, można zawsze spróbować.

— To strzał w ciemność — mamrocze zirytowana, a ja wywracam oczami, patrząc na nią błagalnie.

— To zadziała. Zaufaj mi i współpracuj — mówię stanowczo, a Stilinski siada obok mnie.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOù les histoires vivent. Découvrez maintenant