Mogę to wyjaśnić

1.1K 80 6
                                    

🔷Felix🔷

— Otwórzcie te zasrane okno! — wydzieram się, trzęsąc się z zimna. Dziewczyny coś do siebie mówią, a potem blondynka wpuszcza mnie do środka. Wskakuję na miękki dywan, zamykając okno za sobą. — Dzięki.

— Nawet nie będę zadawać pytań — odzywa się niebieskooka, zabierając swoją torbę. Rose stara się ją zatrzymać, lecz ta nadal robi swoje.

— Oj, poczekaj — nalega Rosalie, a dziewczyna staje w miejscu.

— Rose, jakiś chłopak właśnie siedział pod twoim oknem i bardzo chciał się dostać do środka. Widocznie ma coś ważnego do powiedzenia, co nie może czekać, skoro nie użył drzwi jak każdy inny normalny człowiek. — Czuję się teraz w cholerę obrażony. Grant obraca swoją przyjaciółkę w moją stronę, co sprawia, że się lekko odsuwam.

— To nie jakiś tam chłopak — zaprzecza, kierując nasze dłonie ku sobie. Ściskam rękę blondynki. — To Felix Collins.

— Sonia Lake — przedstawia się dziewczyna z szerokim uśmiechem, który odwzajemniam. — A teraz muszę już iść. Miłej rozmowy.

— Możesz... — mamrocze Rose, gdy drzwi trzaskają. — ...zostać.

— Zanim zaczniesz krzyczeć i uciekać, daj mi coś wyjaśnić — mówię, gdy Rosalie odwraca się do mnie z bólem wymalowanym na twarzy. — Nie przyszedłem tutaj, żeby rozmawiać o tym.

— Dzięki Bogu — wzdycha, siadając ciężko na łóżku.

— Zrozumiałem, że nie chcesz poruszać tego tematu, kiedy zaczęłaś mnie intensywnie unikać — tłumaczę, opierając się o komodę.

— Tak właśnie unikam problemów. — Unoszę brwi do góry, uśmiechając się lekko.

— Czyli jestem problemem?

— To nie tak, Felix — śpieszy z wyjaśnieniem, a ja macham ręką obojętnie.

— Dobra, koniec tego — postanawiam, podchodząc do krzesła, na którym zaraz siadam. — Mów, co u ciebie.

— Zakładam, że już wszystko wiesz. — Kiwam głową, śmiejąc się.

— Prawda — przyznaję, wyciągając się na siedzisku. — Zakładam, że nie wiesz, co się u mnie ostatnio działo, Feniksie.

— Opowiadaj — zachęca mnie, zaciekawionym wzrokiem, który tak bardzo lubię.

— Pamiętasz, jak zostałaś niedawno dźgnięta czymś ostrym w brzuch? — pytam, a ona przytakuje. — Ten ból, który wtedy poczułem, był inny. Mocniejszy, a został po tym siniak.

— To nie ma sensu. To się wcześniej nie działo.

— Właśnie wiem. Kiedy płonęłaś w domku na drzewie, czułem jedynie lekkie uszczypnięcia i ciepło na ciele. To jednak nie pozostawiło żadnych ran, czy urazów.

— Może to ma coś wspólnego z moją śmiercią, a twoją śpiączką? — zagaduje, a ja wzruszam ramionami. — Zdaje mi się, że tak jakby uratowałam cię wtedy.

— Kiedy?

- Jak się wybudziłeś ze śpiączki, to jedna moja łza spłynęła na twój policzek — tłumaczy, a ja rozchylam szczerzej wargi. — Wiem, to szalone, ale dziś zagoiłam w taki sposób ranę Alice.

— To ma jakiś sens — przyznaję w szoku. Rose patrzy na swoje ręce, a ja sobie właśnie o czymś przypominam. Wstaję z krzesła, wyciągając mały przedmiot z kieszeni. — Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałem porozmawiać, a w sumie oddać.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfWhere stories live. Discover now