Wspomnienia zostają, ludzie nie

1.5K 94 17
                                    

- Czemu mi nie powiedziałaś, że twoja ciocia jest łowczynią - pada pytanie z ust Stilesa, kiedy jesteśmy w salonie w domu Scotta.

- Myślałam, że sam się jakoś domyślisz - odpowiadam, zerkając na niego, ale zaraz potem odwracam wzrok, bo widzę, że jest mega wkurzony.

- Scott też się sam domyślił? - dowala mi jeszcze bardziej, a ja zaciskam usta w cienką linię. Wyrzuca ręce w powietrze, a potem wkłada je do kieszeni spodni. - Czemu ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatni?

- To nie ty wchodzisz przez moje okno w środku nocy i nie wypytujesz o dziwne rzeczy - zauważam nieśmiało, a on wytrzeszcza oczy i wbija we mnie wzrok.

- Wow - wzdycha i przygotowuje się na dzienną dawkę sarkazmu. - Nie wiedziałem, że do ciebie można od tak wchodzić do domu.

- Bo nie można - śmieję się do niego, a on nadal wytrwale udaje wielkie wkurzenie. To całkiem słodkie, chyba. Nieważne. - Oj już przestań. Przepraszam za to. Możesz wchodzić do mojego pokoju, kiedy tylko chcesz.

- I to mi się podoba - mówi radośnie, a na jego twarzy promienieje szeroki uśmiech. Co ja bym bez tego głupka zrobiła?

Obok nas przechodzi Victoria, odsłaniając lekko zasłony i zagląda za szybę.

- Co tu robi Hale? - wkurza się, trzymając dłoń na broni umieszczonej za paskiem.

Razem ze Stilesem podchodzimy bliżej okna, aby przekonać się na własne oczy. Faktycznie. On i cała jego zgraja. Allison również podbiega do nas z przedpokoju, chowając telefon do kieszeni.

- Zadzwoniłam już do Scotta - informuje nas, a ja kiwam lekko do niej głową.

Ally zabiera ze sobą Stilesa, aby podglądać wilkołaki przez małe okienka przy drzwiach. Ciocia, korzystając z okazji, że jesteśmy same, pociąga mnie bliżej w stronę okna, pokazując palcem na pewną osobę.

- Co robi tam Alice? - pyta wprost, wbijając we mnie niemalże mordercze spojrzenie.

- Nie wiem - mamroczę mało przekonująco, a ona nadal wwierca swoje oczy w moje. Odchrząkuję nieznacznie, stając bardziej prosto, aby być przekonująca. - Naprawdę nie mam pojęcia.

- Nie okłamuj mnie, Rose - odrzeka z głosem przepełnionym czystą złością, a ja przełykam ślinę. - Jeśli on ją przemienił, po prostu to powiedz. Chcę mieć to już za sobą.

- Tak - potwierdzam z trudem, spuszczając wzrok na swoje stopy, które widocznie są teraz bardzo dla mnie interesujące.

- Czemu to zrobiła? - zapytuje niewyraźnie, kiedy nasze spojrzenia jednak znowu się spotykają, a oczy Victorii lekko lśnią.

- Miała raka płuc. - Ciocia wyciera łzę, która wymknęła się z jej oka.

- Boże - szepcze i oddycha niespokojnie. Przytulam ją lekko, a ona zaraz mnie. Dziwnie się czuję, serio. Całe jej ciało się trzęsie. - Dzięki Bogu, że ty jeszcze nie zwariowałaś.

Nie odpowiadam nic na to, tylko czekam, aż ona się uspokoi. Po chwili sama się ode mnie odsuwa, uśmiechając się smutno i pociąga lekko nosem. Pocieram jej ramię dla otuchy, nadal zaskoczona jej reakcją. Zawsze wydawała mi się twarda, ale widocznie nawet ktoś taki jak ona, ma w sobie mnóstwo uczuć. Sądzę, że nie będzie z nią najgorzej.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy działać - słyszę wyraźny głos Stilesa, więc obie bez namysłu ruszamy do salonu. Tam widzimy Allison ze swoją kuszą, co mnie nieco przeraża. - Co się tak patrzysz? Nie mamy innego wyjścia.

- I tu się z tobą zgodzę - odpowiada za mnie Victoria, podchodząc bliżej dziewczyny. Wyjmuje swój czarny pistolet i trzyma go w gotowości. - Kto pierwszy?

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz