Urodziny

954 84 28
                                    

20 wrzesień 2011

Skąd ta data? A, no właśnie. Dziś są moje urodziny. Szesnaste urodziny. Z jakiegoś powodu wkurza mnie to, że mam je pod koniec roku, bo moi znajomi zawsze są „starsi" ode mnie, a ja czekam tak długo. Tak głupio, że jestem w trzeciej klasie i dopiero mam szesnaste urodziny, ale dobra. Przestaję już marudzić, koniec.

Stoję przed lustrem, patrząc uważnie na swoje odbicie. Przeraża mnie fakt, że mało się zmieniam. Jedyne, co się we mnie zmienia, to długość włosów. Nie wiadomo ile razy je obetnę, zaraz odrastają na nowo. Jako, że są moje urodziny, postanowiłam, że się odstrzelę, oczywiście w przenośni. Impreza będzie dopiero za dwie godziny, ale wolę być wcześniej przygotowana.

Mam na sobie cudowną sukienkę. Ma czarną górę bez rękawka. Potem odcinana jest w talii ozdobnym paskiem. Dół jest kompletnie inny. Jest to dosłownie kupa białego tiulu, sięgającego przed kolana. Tworzy to lekki księżniczkowy motyw. Włosy lekko podkręcone, na palcu mój pierścionek, a na lewym nadgarstku bransoletka. Makijaż taki jak zwykle.

Psikając się perfumami, przeglądam się jeszcze z każdej strony. Nie wiem, czy będę żałować założenia tych szpilek, ale to się okaże później. Odstawiam buteleczkę, ponieważ słyszę czyjeś kroki na korytarzu. Odwracam się z uśmiechem, widząc tam Victorię, która powoli do mnie podchodzi.

— Pięknie wyglądasz — chwali mnie, dotykając dołu kreacji, a ja zakładam kolczyka.

— Dzięki — odpowiadam ciężko, bo się namęczyłam, żeby ubrać tą sukienkę. — Zrobiłaś już tort?

— Tak, oczywiście — potwierdza z przesadnym uśmiechem, mierząc mnie z góry do dołu. — Zostawię was samych w domu, żeby ci siary nie robić.

— Mam nadzieję, że Alice też sobie pójdzie. Ona mi najwięcej siary robi.

— Chciała zostać...

— Nie, błagam cię — jęczę błagalnie, a ona się śmieje. — Ma dwadzieścia lat, a zobaczysz, że będzie podrywać Scotta albo kogoś innego.

— W takim razie pójdzie ze mną do Chrisa — zgadza się w końcu, a ja czuję ulgę. — Dobra, ja lecę sprawdzić, czy twoja siostra przypadkiem nie podjada ciastek.

Uśmiecham się radośnie do niej, kiedy opuszcza pokój i zamyka drzwi. Korzystam z okazji i robię sobie kilka zdjęć na pamiątkę. Kręcę się potem wokół własnej osi, patrząc, jak sukienka się unosi. Jestem jeszcze wewnętrznie pięciolatką, nie oceniajcie mnie. Cieszę się, póki mogę. Szczerzę się sama do siebie, bo dziś dopisuje mi tak humor, że to aż niewyobrażalne.

Nagle staję w miejscu.

— Scott, czuję twój zapach. Przestań się skradać po dachu, okno jest otwarte — odzywam się z uśmieszkiem, kierując wzrok na okno, przez które wygląda Scotty. — No dawaj.

— Wyglądasz niesamowicie — mówi, wskakując do środka. Ma na sobie koszulę, co jest podejrzane.

Przytula mnie mocno, podnosząc nieco do góry. Stawia mnie na podłodze, szczerząc się do mnie przeuroczo.

— Co ty tu w ogóle robisz? — pytam w końcu, kiedy oboje siadamy na krańcu łóżka. — Przyjęcie jest dopiero za dwie godziny.

— Pomyślałem, że wpadnę i pomogę w dekorowaniu salonu — odpowiada niewinnie, a ja unoszę do góry brwi. — Mówię serio.

— Pierwsze słyszę, że będziemy dekorować salon.

— Jasne, jasne — droczy się ze mną, chwytając mój nadgarstek i ciągnie mnie za sobą. — Chodź, idziemy na dół.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfWhere stories live. Discover now