Nie jestem wariatką

951 69 27
                                    

— Dobra, podzielmy się w grupki, tak będzie łatwiej — proponuję, kiedy wszyscy przestają się kłócić o byle co. — Ja pójdę ze Stilesem. Lydia z Felixem. Allison z Isaac'em. A Scott...

Moje słowa zostają zagłuszone przez kilka głośnych strzałów w oddali. Patrzę po nas wszystkich, a McCall znienacka wskakuje na swój motocykl i bez ostrzeżenia odjeżdża w głąb lasu. Mimo naszych krzyków, znika z naszego pola widzenia.

— Felix! — wydzieram się głośno, kiedy ten też ucieka z całą resztą.

Tak oto zostaję sama ze Stilesem, gdy pozostali wywiali do lasu. Wkurzam się i kopię stertę liści obok mnie. Słyszę, jak mój chłopak z kimś rozmawia, ale teraz za bardzo się stresuję, aby cokolwiek z tego wyłapać. Wplatam palce we włosy, biorąc kilka głębokich oddechów dla uspokojenia. To nie tak miało być.

— Rose — mówi Stiles, ale ja wciąż go nie słucham. — Rose!

Chłopak podchodzi do mnie i odwraca mnie w swoją stronę.

— Chodzi o tą lalkę — informuje mnie, a ja wracam znowu na ziemię, że tak powiem. Skupiam się na jego głosie. — Znowu ją zabrała.

— Co? Ale dlaczego?

— Nie mam pojęcia, ale widocznie bardzo ją lubi.

— Jesteś pewien, że to była jej lalka? — pytam bez namysłu, a on chce kiwnąć głową, ale się od tego powstrzymuje. — Zobacz na zdjęcie.

Wyciągam prędko telefon, pokazując mu fotografię.

— Tu jest Malia — oznajmiam, pokazując na dziewczynę w niebieskiej kurtce, a potem przesuwam palec na drugą dziewczynkę. — Widzisz? Tu jest.

— Więc chce ją z powrotem.

— Tylko nie wiemy, gdzie ma zamiar iść.

— Ja wiem — odpowiada, a ja wkładam komórkę do kieszeni. Spoglądam na Stilesa, a on na mnie. — Myślę, że ta lalka to coś w stylu kwiatów na grób, a my je ukradliśmy. Tyle, że grób w tej sytuacji to wrak samochodu.

— Scott musi o tym wiedzieć.

— Zadzwonisz do niego?

Kiwam głową i oboje ruszamy w las. Wybieram numer do Scotta, ale po kilku sygnałach słyszę sekretarkę. Posyłam spojrzenie dla chłopaka, próbując jeszcze raz i jeszcze raz. Na samym końcu jednak zostawiam mu bardzo szybką wiadomość głosową.

— Czujesz coś? — pyta Stiles, kiedy przechadzamy się obok drzew.

— Jedynie perfumy Allison i szampon Lydii — odpowiadam z udawanym uśmiechem, zaciągając się ponownie leśnym powietrzem. — Brak Malii.

— Miejmy nadzieję, że oni ją znajdą.

— Nie sądzisz, że Felix się strasznie nakręcił na tą całą akcję? — zmieniam temat, omijając po drodze pułapkę. — Stał się taki dociekliwy.

— Pewnie chodzi mu o Malię — mówi obojętnie, sięgając po moją dłoń. — Kto wie, może w końcu sobie ciebie odpuści.

— Już dawno sobie mnie odpuścił, o to się nie martw — zapewniam go szczerze, posyłając mu spojrzenie. Ten patrzy na mnie ze znaczącym wyrazem twarzy, który mówi sam za siebie. — Stiles, mówię prawdę. Owszem, nadal jesteśmy połączeni w jakiś sposób, ale nie w ten.

— Nadal mam to dziwne wrażenie, że coś między wami jest.

Wzdycham ciężko, stając przed chłopakiem i obejmuję jego twarz w dłonie. Patrzę na niego przez kilka sekund, a on na mnie.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfWhere stories live. Discover now