Nie jestem idealna

1.8K 104 23
                                    

Zamek jest przeogromny i tu mówię już o jego wnętrzu. Wszędzie królują kolory złoto-białe. Mnóstwo kolumn i bogatych zdobień. Obrazy na sufitach. Po dwóch stronach czerwonego dywanu poustawiane są długie ławki, a sam dywan prowadzi do dwóch większych tronów i dwóch mniejszych. Znajdują się one na większym podeście. Kilka par drzwi, które zapewne prowadzą do innych części pałacu. Dostrzegam również wszędzie schody, które mogłyby pewnie robić za dzienny wysiłek fizyczny.

- Podoba się? - zagaduje mnie dziadek, kiedy dotykam delikatnego materiału tronu. Kiwam lekko głową, a on bierze mnie pod rękę i pokazuje na wąskie, ale długie, schody. - Idź tam na górę i znajdź drzwi z różą na nich. To twoja sypialnia.

Wzdycham lekko pod nosem i udaję się sama na górę. Schodki są bardzo małe, więc idę starym sposobem, czyli po trzy lub dwa. W taki sposób droga mi się skraca i zaraz widzę koniec mojej męczarni. Trzymam się mocno złotej poręczy i stawiam moje nogi na równym podłożu. Tutaj wystrój wygląda podobnie, ale tym razem jest tu więcej okien. Po mojej prawej jest długi rząd drzwi.

Podążam przed siebie i wypatruję ten wspomnianej róży. Wyłapuje ją już po paru krokach. Ktoś musi mieć talent do malowania, bo rysunek jest przepiękny. Zanim naciskam na złotą klamkę, oglądam się za siebie. Nikogo tu więcej nie ma. Mam święty spokój. Wchodzę do środka, a tam spotykam moją babcię. Niemal podskakuję, a ona wychodzi momentalnie z pomieszczenia.

- Ubierz się w sukienkę - rozkazuje przelotnie, trzaskając drzwiami. Nie martwię się teraz sukienką. Oglądam boski pokój.

Brak mi słów

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

Brak mi słów. Wszystko wygląda perfekcyjnie. Łóżko wygląda jak trzyosobowe, a jest tylko i wyłącznie dla mnie. Wszędzie widać biel i złoto, znowu, lecz tym razem pojawia się nutka pudrowego różu, może bardziej brudnego różu. Ludzie, mam własną toaletkę, dajecie wiarę? Szafę większą niż u siebie w domu, cholercia. Tu jest jak w bajce.

Wtedy dostrzegam kupę ubrań na parawanie. Podchodzę powoli i dostrzegam z sześć części ubrań. Przecież to mi starczy na tydzień, ale tu nie o to chodzi. Mam założyć na siebie wszystko. To jest cały strój. No średniowiecze, mówiłam przecież!

- Zabijcie mnie - mamroczę pod nosem, zrzucając z siebie sukienkę i botki, chowając się za parawanem.

Biorę pierwszą rzecz z góry. Na początku jest łatwo. Zwykła zdobiona koszulka, prościzna. Potem coś z długim rękawem, sięga mi to przed kolana. Serio nie widzę w tym najmniejszego sensu, ale potem zaczyna się śmieszniejsza część. Widzę coś rodzaju klatki, no dobra może przesadziłam, ale to tak wygląda. Pewnie mam to jakoś nałożyć, a potem włożyć na siebie trzy warstwy sukienek. Mój Boże.

- Widzę, że nie rozumiesz prostych rzeczy - słyszę znowu głos babci. Podchodzi ona do mnie i prędko umieszcza metalową, szeroką klatkę na mnie. Ściska mnie nią w talli i wtedy puszcza.

- Czemu to musi być takie ciężkie? - jęczę, a ona stawia mnie przed lustrem. Wyglądam jak ostatnia pokraka, ale to nie teraz mnie martwi. Caroline przymierza właśnie do mnie biały gorset. - To chyba jakiś żart.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOù les histoires vivent. Découvrez maintenant