14.

3.1K 210 36
                                    

Rok 2016

Z trudem otworzyłam swe oczy. Czułam jak bardzo jasne światło świetlówek, razi mnie w spojówki. Odwracając głowę od lamp, przetarłam oczy. Podparłam się na łokciach i powoli podniosłam. Przyszło mi to z trudem, gdyż nie pamiętam kiedy ostatnio się ruszałam. Moje ciało było ciężkie i do połowy martwe. Nie miałam czucia w dolnej części ciała, jedynie chwilowe mrowienia rąk. Słyszałam gdzieś niedaleko jakieś rozmowy, dobiegające z wnętrza korytarza.
Nie mogłam wyłapać słów, gdyż bardzo szumiało mi w uszach. Byłam ubrana w białą koszule nocną w jakieś dziwne wzory. Wszystko wokół wyglądało jak w szpitalu z roku 1940. Ja żyje? Misja się udała? Gdzie Peggy? Gdzie Steve i Howard? Czułam się tym wszystkim zmieszana i nieco przygnębiona. Na półce obok łóżka stało radio, w którym była puszczana bardzo dobrze znana mi melodia.

Słuchałam ją godzinami w kawiarni, w której kiedyś pracowałam. Pomyśleć, że tylko i wyłącznie dlatego, że szafa grająca była zepsuta i odtwarzała w kółko tylko jedną piosenkę. Niestety serwisowi nie chciało się tym zająć, więc byłam zdana na melancholijną muzykę codziennie. W sumie wszystko wyglądało normalnie, ale mimo to coś mi w duchu nie pasowało. Próbowałam stanąć na równe nogi, niestety wciąż nie miałam w nich czucia. Opadając bezwładne na ziemię, usłyszałam bardzo znajomy głos za drzwiami sali, w której przyszło mi przebywać. W przejściu stanął Steve z wyrysowanym na twarzy, wielkim uśmiechem.

- Hedy! Myślałem, że się nie obudzisz - odezwał się zmartwiony, biorąc mnie gwałtownie na ręce.

- Nie mam czucia w nogach - wyjaśniłam na dzień dobry.

- Spałaś o 2 lata dłużej niż ja, więc trochę potrwa nim sama zaczniesz chodzić.

- Gdzie ja jestem? Gdzie Peggy? Misja się udała? Chce wrócić do jednostki.

- Boje się, że to niemożliwe. Osadzili Cię w pomieszczeniu, który miał przypominać lata, w których żyliśmy, abyś nie doznała szoku. Podobnie było ze mną. Spałaś 72 lat.

Łzy stanęły mi w oczach. Wprawdzie dobrze, że żyjemy wraz z Steve'm, ale co z Peggy? To pytanie nurtowało mnie odkąd się obudziłam.

- Więc gdzie jestem?

- Jesteśmy w siedzibie Tarczy. Zaraz ma tu przyjść dyrektor Fury, który wszystko powoli i dokładnie Ci wytłumaczy.

Steve pogłaskał mnie po głowie i usiadł obok. Odruchowo skierowałam dłoń na swoją szyję.

- Steve! Gdzie mój nieśmiertelnik? - wzruszyłam się gwałtownie.

- Wzięli go do analizy, ale obiecali, że oddadzą jak najszybciej.

Na mojej twarzy zawitał dość specyficzny grymas. Jakim prawem zabrali moją własność? Zwłaszcza gdy byłam w tak zwanej śpiączce. Nie mogłam pojąć tej bezczelności z ich strony. Po chwili do sali wszedł czarnoskóry mężczyzna wraz z rudowłosą dziewczyną u boku.
Zmarszczyłam brwi, bo wyglądali dość dziwnie. I co to za opaska na oko? Jakoś na dzień dobry im nie ufam, nie podchodzą mi zbytnio.

- Jak się czujesz Panno Rogers? - spytał mężczyzna.

- O wiele lepiej, dziękuję. Tyle, że nie mogę chodzić. Mam bezwładne nogi - oznajmiłam.

- Spokojnie, trafisz do laboratorium. Tam się Tobą zajmą jak należy.

Zmrużyłam oczy. Pewnie będą chcieli prowadzić na mnie jakieś eksperymenty. Nie znam ich i nie zgodzę się na żadne przejście do laboratorium. Mogą o tym zapomnieć, nie będę królikiem doświadczalnym.

- To chyba Twoje - odezwała się rudowłosa, podając mi nieśmiertelnik.

Bez słowa odebrałam go z rąk dziewczyny i założyłam z powrotem na szyję.

Lost Everything // Bucky BarnesWhere stories live. Discover now