☆84☆

3K 152 0
                                    

Siedziałam w moim pokoju do czasu kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyszłam z pokoju, Isac akurat stawiał jedzenie na stole. Wypakowaliśmy wszyscy to co zamówiliśmy i zaczeliśmy jeść w ciszy. W moim przypadku to była tylko sałatka z kurczakiem. Narazie chyba nikt nie chciał porszać tego tematu. Jednak kiedyś to trzeba będzie zrobić.

- No to może teraz powiecie mi o co chodzi - powiedział Dawid, a w jego głosie można było wyczuć kpinę.

- Dobra, ale nie mówisz nic Filipowi i reszcie chłopaków. Dopiero jak wrócę - powiedziałam

- Dobra, już mówcie o co chodzi.

- No więc, nie będę owijał w bawełnę: ja z Angel bierzemy udział w nielegalnych wyścigach motocyklowych, głownie są to jakieś małe wyścigi, miejscowe i stawką nie jest jakaś ogromna forsa, ale to nas kręci i ja, tak jak Angel nie potrafimy bez tego żyć.

- I tylko dlatego, z powodu jakiś durnych wyścigów okłamałaś wszystkich i przyleciałaś do Miami?!

- Nie! Raz na jakiś czas organizowane są ogromne wyścigi motocyklowe. Na skalę kontynentalną. Czyli wybierają najlepszych z danego kontynentu i oni ścigają się między sobą. I my właśnie zostaliśmy wezwani do takiego wyścigu - powiedziałam patrząc wyzywająco chłopakowi w oczy.

- Co?! Czy wy jesteście nienormalni?! Przecież to jest niebezpieczne!

- Każde wyścigi są niebezpieczne. Ale te są bardzo niebezpieczne, i o to nas kręci - powiedziałam i uśmiechnęłam się wyzywająco.

Chłopak zaczął chodzić po pokoju drapiąc się po karku i miętoląc włosy.

- Nie możecie tam jechać - powiedział po chwili i usiadł przy stole - Nie możecie tam jechać! - wrzasnął i uderzył pięścią w sół.

- Niby czemu? Bo ty się boisz? Bo tobie się to niepodoba? Myślisz, że jak nam zakarzesz to my nie pojedziemy? - zaczełam

- Angel, przestań! - powidział ostrym tonem.

- Niby co? Mam przestać nazywać cię tchórzem? Przecież nim jesteś, powinieneś się już przyzwyczaić do tego. Tak, jesteś tchórzem, boisz się wszystkiego, boisz się swoich marzeń, boisz się o swoich bliskich, boisz się ryzykować. Jesteś... - wziełam oddech - i właśnie dlatego pojadę na te wyścigi, żeby ci pokazać, że życie to nie tylko to co myślą inni, to są twoje decyzję, to ty o nim decydujesz. Ale jeśli wolisz zostać przy opcji, nie jedź na wyścigi bo mi się to niepodoba... - przerwał moją wypowiedź głos chłopaka.

- A pomyśl, że może nie dlatego ci nie pozwalam pojechać, bo mi się to nie podoba? Może chodzi o coś więcej, może poprostu się o ciebie martwię, bo cię kocham idiotko?

- Bardzo dobry pomysł, zacznij wyzywać mnie od idiotek. Rzeczywiście nią jestem, za to ty jesteś zwykłym dupkiem - powiedziałam, wziełam kluczyki do motoru i wyszłam z domu. Wybiegł za mną Isac i załapał mnie za ramię i odwrócił twarzą do siebie.

- Angel, on ci właśnie powiedział że cię kocha, a jedyną rzeczą, jaką ty usłyszałaś to, to, że jesteś idiotką.

- Słyszałam, wiem, przepraszam, nie szukajcie mnie, przepraszam - zaczęłam mówić, łzy napłynęły mi do oczy, nie mogłam zebrać słów - nie czekajcie na mnie z jedzeniem, jeśli ja naprawdę jestem w ciąży. Ja muszę to wszystko przemyśleć.

Odeszłam od Isaca i ruszyłam w stronę motoru. Przyjaciel złapał mnie za rękę i ponownie odwrócił w swoją stronę. Chciał mnie przytulić, ale ja wyrwałam się i wsiadłam na maszynę. Odjechałam z podwórza i zaczęłam kierować się w dobrze znanym mi kierunku.

Black strongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz