Rozdział 9

668 51 13
                                    

Nienawidzę poniedziałków. To dzień kiedy muszę w końcu wydostać się z ciepłego, wygrzanego łóżka i stawić czoła światu. Otworzyłam oczy, aby spojrzeć na godzinę. Jest 6:45. Pora wstawać. Przetarłam oczy i wydostałam się z otulającej mnie puchatej kołderki. Spojrzałam na krzesło, na którym przedwczoraj siedział Chris. Teraz na jego miejscu znajdowała się jego bluza, którą dał mi kiedy odprowadzał mnie do domu. Muszę mu ją oddać, ale jeszcze nie teraz. Sama nie wiem czemu. Patrząc na nią przypominam sobie tam ten wieczór przez co automatycznie się uśmiecham. Po za tym, pachnie Chrisem. Szybko się ogarnęłam i poszłam do szkoły. W drodze napotkałam Isaka. Od jakiegoś czasu jest taki nieobecny. Brakuje mi go. Przed szkołą spotkaliśmy dziewczyny. Jednak tym razem był ktoś jeszcze.

- Hej Eva, hej Isak. Poznajcie Alexa - Przedstawiła Vilde wskazując na nieznajomego.

Spojrzałam na chłopaka. Ciemne włosy wchodzące w głęboką czerń, gęste, długie rzęsy pod którymi znajdowały się czarne jak węgiel oczy. Dobrze zbudowany, wysoki, ubrany w czarny sweter, z którego wystawał biały kołnierzyk nałożonej pod spodem koszuli, czarne spodnie i nałożony szary płaszcz. Przystojny. Nawet bardzo.

- Hej - przywitałam się nieśmiało.

- Hej - odpowiedział uśmiechając się. 

Noora wybuchnęła śmiechem. Chyba miałam czerwone policzki. 

Okazało się, że Alex przyjechał wczoraj rano. Oprócz Vilde i Chris nikogo tutaj nie znał. Opowiedział nam trochę o swoim rodzinnym mieście i podróży. W końcu Vilde przejęła kontrolę i wzięła go na oprowadzke po szkole.

- Chris - zwróciłam się do dziewczyny patrząc jej prosto w oczy.

- Co jest? - spytała. 

- To jest ten głupi, niski, sarkastyczny, pryszczaty i strasznie wredny chłopak? - spytałam.

Dziewczyny zaśmiały się. 

- No dobra, może troszeczkę wyprzystojniał - odpowiedziała

- Troszeczkę? Nawet ja bym go brała - oznajmiła Sana na co reszta wybuchnęła śmiechem. 

Na lunchu ujrzałam Chrisa i Williama, jednak tak jak to mieli w zwyczaju nie zwracali na nas uwagi. A przynajmniej nie na tyle, aby do nas podejść. Po chwili do naszego stolika przysiadł się Alex. Siadł na przeciwko mnie. 

- Eva, tak? - spytał.

Przytaknęłam.

- Podobają mi się twoje włosy - powiedział.

- Dziękuję - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. - Umm, Alex?

- Tak? 

- Podałbyś mi ketchup? 

- No jasne - powiedział - Do usług.

Potrząsnęłam ketchup, jednak zamiast na kanapkę, wylądował na twarzy Alexa.

- O Boże przepraszam! - szybko wzięłam chusteczkę i zaczęłam ścierać czerwoną maź z jego twarzy.

Chłopak zaśmiał się.

- Nic się nie stało - oznajmił.

W tym momencie uświadomiłam sobie, że po a) odważyłam się dotknąć jego twarzy b) wszyscy z naszego stolika na nas patrzą c) Chris nam się przyglądał d) kiedy Alex się śmieje pokazują mu się urocze dołeczki. Zmieszana rzuciłam chusteczkę na stół i oparłam się o krzesło, aby być jak najdalej jego twarzy. Chłopak dalej się uśmiechał i skończył się wycierać. Reszta odwróciła już wzrok i zajęła się swoimi rozmowami. Noora pacnęła mnie w rękę. 

- Musimy pogadać - szepnęła.

- Teraz? 

- Tak - odpowiedziała. 

Ruszyłyśmy w stronę drzwi. Zerknęłam jeszcze na stolik Chrisa, jednak go już tam nie było.

- Co jest? - spytałam.

- Chodzi o Williama... - zaczęła Noora bawiąc się rękami - Chyba mi się podoba.

- Noora! - krzyknęłam przytulając ją - Szczęścia! 

- Nie jesteśmy jeszcze razem - powiedziała rumieniąc się.

- No właśnie. JESZCZE. Czemu nie powiesz o tym Vilde albo Sanie? 

Noora westchnęła. 

- W tym rzecz! Vilde uważa, że chłopcy z Penetrators stanowią dla nas zagrożenie. Są manipulantami, a my nie możemy im się poddać. Musimy pokazać, że nie jesteśmy takie jak te wszystkie laski wariujące na ich punkcie. Sanie także nie podoba się ta cała banda przez co przyznałaby racje Vilde.  

Pomyślałam o Chrisie i o tym co by było gdybym to ja była na miejscu Noory.

- Słuchaj. Póki co z nim nie jesteś prawda? Poznajecie się. Może Ci się odwidzi? Może wcale nie będziesz chciała z nim być? A może do tego czasu Vilde zmieni zdanie na temat Williama i reszty? Nie marnuj czasu na zamartwianie się rzeczami, które przynajmniej jeszcze, nie istnieją.

Dziewczyna odetchnęła.

- Racja. Czemu mam się tym zamartwiać? Przecież nie jesteśmy razem. Nie jesteśmy. - powtarzała nabierając coraz większej pewności co do wypowiadanych przez nią słów. 

- Nie jesteście - poparłam uśmiechając się. 

- Dziękuję! - Noora przytuliła mnie i z uśmiechem odwróciła się w stronę stołówki - Chodź, jeszcze zaczną coś podejrzewać.

Powędrowałam za nią i wspólnie zasiadłyśmy przy stole. Pojawił się Jonas, który zasiadł obok Alexa. 

- Gdzie byłyście? - spytał Isak patrząc mi prosto w oczy. 

Był wkurzony i chyba smutny. I bardziej zamyślony niż wcześniej.

- Noora zgubiła kolczyk - wypaliłam.

Blondynka zagryzła policzek.

- Przecież Noora nie nosi kolczyków - zauważyła Vilde spoglądając to na mnie to na nią.

- No właśnie. Teraz zaczęła, ale zgubiła - wytłumaczyłam karcąc się w myślach za moją głupotę i nieuwagę.

Alex popatrzył na nas.

- Słyszeliście o piątkowym koncercie? - zapytał.

- Co? - zapytał Magnus.

- Koncert? - dopytywał Mahdi.

- W piątek? - dołączyła Chris. 

Odetchnęłam z ulgą na co Alex uśmiechnął się i bezgłośnie odpowiedział ,,nie ma za co".
Okazało się, że w piątek jest koncert jakiegoś beznadziejnego zespołu o nazwie ,,Niezrównoważone Koty". Mało znany. Właściwie, nikt go nie znał ani nic o nim nie słyszał. Może właśnie dlatego uznaliśmy, że będzie to świetna zabawa udając się na koncert, który z góry zdany jest na porażkę. Jedynie Isak przez całą rozmowę był cicho. Chciałam spytać co się stało, jednak był za daleko żebym mogła go trącnąć, a patrzenie na niego nic nie dawało gdyż jego wzrok utkwiony był w oknie. Zadzwonił dzwonek oznaczający koniec przerwy. Powoli się zebraliśmy i wygramoliliśmy na lekcje. Czas na lekcje chemii. Zasiadłam obok Isaka. Wzięłam pierwszą lepszą kartkę, nabazgrałam wiadomość ,,Co się stało?" i posłałam chłopakowi. On popatrzył na mnie i przeczytał ją. Odpisał i odrzucił w moją stronę. Odwinęłam zmięty papier. ,,Nie wiem o co Ci chodzi". Przewróciłam oczami.

,,Dobrze wiesz o co mi chodzi"

,,Po prostu mam zły dzień"

,,Kiedy ktoś ma zły dzień nie wygląda od razu jak chodząca depresja, która chce się rzucić pod pociąg" 

Chłopak zaśmiał się. 

,,Preferuję dach" 

Uznałam, że rozmowa z tym idiotą w tej chwili nie ma jakiegokolwiek sensu. 


CLOSEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz