Rozdział 14

632 52 5
                                    

To ten dzień. Po przebudzeniu spojrzałam przez okno. Niebo było pochmurne, a słońce nie dawało znaku o sobie, ale na szczęście nie padało. Spojrzałam na godzinę. 8:46. Ustaliliśmy, że wszyscy spotykamy się pod domem Penetrators o 13. Przetarłam zaspaną twarz. Muszę się ogarnąć i spakować. I nie. Nie mogłam zrobić tego wczoraj. Nie należę do tych wszystkich zorganizowanych i poukładanych osób, które muszą mieć wszystko idealnie ułożone i zaplanowane. Spięłam włosy w koka i zabrałam się do roboty. Po namyśle zdecydowałam, że walizka na 2 nocki to gruba przesada, więc zabrałam zwykły plecak. 2 podkoszulki, bluza (Chrisa i rozpinana), spodnie, bielizna - w tym 4 pary skarpet (nigdy nie wiadomo kiedy zacznie padać deszcz przemaczając moje buty), słuchawki, kosmetyczke i urocze żelki misie. Koc zapakowałam do śpiwora i złożyłam w rulon. Spojrzałam jeszcze raz na mój bagaż. Uznałam, że bluza Chrisa to zły pomysł. Zajmowała dużo miejsca. Nie. Tak naprawdę bałabym się, że kiedy Chris zobaczyłby, że wciąż mam jego bluze, na dodatek w niej chodzę chciałby ją z powrotem. A mi się tak trudno z nią rozstać. W każdy chłodny wieczór zakładam ją i od razu zimno przechodzi. Zapięłam plecak i zajęłam się ogarnianiem siebie. Po kąpieli otworzyłam szafę aby wybrać ubrania, które miałam zamiar dziś założyć. Po 10 minutach postawiłam na zwykłą, czarną bokserkę, czerwoną koszulę w kratę i czarne spodnie z wysokim stanem. Przyszedł czas na makijaż. Oczywiście mądra ja, zapomniałam o tym, że kosmetyczka znajduje się w plecaku w efekcie czego szukałam jej po całym pokoju tracąc kolejne minuty. Samo malowanie się zajęło mi dwa razy krócej niż to całe poszukiwanie. Może dlatego, że mój makijaż składa się z pomalowania rzęs i brwi (czasami ust). Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zanim je wysuszyłam suszarką, same zdążyły wyschnąć przez co było mocno pofalowane. Szybko je wyprostowałam i poszłam do kuchni.

- Ty już gotowa? Myślałam, że śpisz. Spakowałaś się? - rzuciła mama kiedy tylko pojawiłam się w pomieszczeniu. 

- Oczywiście, że tak. Przecież jestem odpowiedzialna, dorosła i takie tam - odpowiedziałam siadając na blacie. 

- Prawie wierze. Robię jajecznice, też chcesz? - zapytała. 

- Mamo. Po pierwsze nie potrafię gotować, po drugie jestem za leniwa żeby chociaż otworzyć lodówkę, po trzecie...

- Czyli chcesz. Rozumiem - powiedziała śmiejąc się - Zastanawiam się jak ty w ogóle potrafisz oddychać. Przecież to takie męczące. 

- Boże mamo, jak ty mnie rozumiesz - powiedziałam kładąc rękę na sercu.

- Tak, jestem super mamą, a teraz złaź z blatu i siadaj do stołu. Herbata jest już gotowa. 

- Tak jest, szefowo. - zeskoczyłam z blatu i usiadłam na krześle. 

Dorwałam się do kubka z herbatą i stwierdziłam, że moja mama robi najlepszą herbatę na świecie. Serio, jakbyście spróbowali to stwierdzilibyście to samo. Pomyślelibyście ,,to dar od bogów" a ja odpowiedziałabym, że nie możecie jej już pić, ponieważ ta herbata jest już moja. Kiedyś moja mama zażartowała, że skoro tak wszyscy ją zachwalają to może zrobi uroczą kawiarnie gdzie będzie sprzedawać tylko tą herbatę (bo umówmy się, tak bardzo jak ta herbata jest genialna, tak bardzo kawę robi okropną).

- Mamo, mogę wziąć śpiwór dla Vilde i Noory? - zapytałam biorąc kolejny kęs jajecznicy. 

Tak w ogóle - czy wy też tak macie, że jedzenie zrobione przez kogoś smakuje wam sto razy bardziej niż jakbyście sami je zrobili?

- Jasne, skarbie. Kto to Vilde i Noora? 

- Przyjaciółki, znamy się ze szkoły, nie znasz - odpowiedziałam. 

- Nie znam twoich przyjaciół. Musisz mnie z nimi koniecznie poznać! Póki co poznałam tylko tego Alexa. Jeśli reszta jest tak samo miła i uprzejma to chyba mogę być spokojna - oznajmiła uśmiechając się. 

W tej chwili pomyślałam o Vilde i Chris, które uwielbiają imprezy i alkohol, bezpośrednią Sane, która powie Ci wszystko co o Tobie myśli nie hamując się z niczym, Isaku, Jonasie, Mahdim i Magnusie którzy lubią sobie trochę zajarać...Jedynie Noora jako tako się prezentuje. Nie mamo. Nie poznasz ich. 

- Jasne, musisz ich poznać! Wszyscy są bardzo mili i w ogóle - wymamrotałam. 

Może lepiej żeby nie wiedziała wszystkiego. A przynajmniej 3/4 informacji o nich. 

Zjadłam śniadanie i zabrałam przyszykowane bułki, które mama zrobiła na podróż chociaż wyraźnie mówiłam, że jedzenie ogarniają chłopcy (a dokładniej Jonas i Magnus) i nie będę głodować. Niestety, w kwestii jedzenia z nią nie ma dyskusji. Nie to żebym nie chciała jedzenia, no bo halo jak można nie chcieć jedzenia, tylko wiem, że to CHŁOPCY i wezmą go tyle, że dałoby rade wykarmić całą Afryke. Zatem nie, nie będę głodna. Poszłam do góry i włączyłam laptopa. 11:30. 2 wiadomości. Jedna od Isaka z pytaniem czy może ze mną się zabrać i druga od Vilde, która przypominała mi o śpiworze. Tak jakbym mogła o tym zapomnieć. Przecież to, że wczoraj mi to powtarzała z dziesięć razy jest niewystarczające. Odpisałam Isakowi żebyśmy spotkali się na skrzyżowaniu. Zawsze spotykaliśmy się tam kiedy szliśmy do szkoły, aby wspólnie ponarzekać na niesprawiedliwości tego świata. O 12 wyszłam z domu. Oczywiście o tej miałam być już na ustalonym miejscu, ale kto by na to zwracał uwage. Kiedy w końcu przyszłam Isak już na mnie czekał. Odetchnełam z ulgą gdy zobaczyłam, że on też ma plecak. Przynajmniej nie będe jedyna.

- Spóźniłaś się - zauważył.

- Gwiazdy zawsze się spóźniają - odpowoedziałam - Tylko luzerzy przychodzą o ustalonej godzinie.

- Boże i tak przez trzy dni. Dlaczego ja się zgodziłem na te tortury. Już lepiej jakby mnie do krzesła elektrycznego przywiązali czy coś.

- Bardzo śmieszne. Prawie się uśmiechnęłam. Ale tylko prawie. No cóż i tak to jakiś progres, prawda? No i używasz sarkazmu! Czyli chyba nie jest już tak źle, co?

No dobra. Możecie myśleć, że jestem okropną przyjaciółką, ponieważ pozwoliłam na to aby Isak chodził smutny, ale to nie tak. Wszyscy wspólnie uzgodniliśmy, że jeśli za tydzień mu nie minie to wkraczamy do akcji. Jonas mówił, że Isak nie lubi TYCH szczerych rozmów gdzie musi mówić o swoich problemach. Szybko staje się rozdrażniony i rozmowa zamienia się w kłótnie. Dlatego woleliśmy przeczekać to. Jeśli ta depresja jest po prostu chwilowym dołkiem, którego każdy z nas czasem potrzebuje to zaraz mu minie, jeśli to coś poważniejszego i za tydzień wciąż taki będzie to nie dam mu spokoju póki nie powie co jest grane.

- Postanowiłem, że nie będe psuć wam wyjazdu - oznajmił lekko się uśmiechając.

- No coś ty! Nie zepsułbyś, bo będziesz zajęty wesołym skakaniem między drzewami krzycząc jakieś głupoty typu ,,pączek" i takie tam - powiedziałam w wchodząc do autobusu.

Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę i rzekł: 

- Jak narkotyki potrafią zniszczyć człowieka

____________________________________

Przepraszam, że tak późno ale nie spodziewałam się aż tak zabieganego weekendu. 😧
Mam nadzieje, że mi to wybaczycie.
Przy okazji, pozdrawiam wszystkich nocnych marków 😂✌

CLOSEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz