Rozdział 22

379 36 5
                                    

Przez cały tydzień starałam się go unikać. Sama nie wiem czemu, ale nie potrafiłam na niego patrzeć trzymającego się za ręce z najładniejszą laską w szkole czy obściskującego się z nią na korytarzu. Po prostu nie potrafiłam. Czułam jakby odległość między nami wzrosła dziesięciokrotnie. Nie mam pojęcia kiedy przywyknę do tego widoku, ale wiem, że muszę się do tego przekonać. W końcu nie chce przez jakąś pustą laske stracić naszego kontaktu, chociaż tak - jest czasem wkurzający i dosyć często, a nawet zawsze irytujący, ale naprawdę chce, aby nasza grupka była razem i żeby było jak wcześniej.

Niestety, w końcu nadszedł czas kiedy musiałam się z tym zmierzyć. Był to czwartek. Tak jak zawsze wszyscy zebraliśmy się na stołówce przy naszym stoliku, gdzie codziennie siedzimy, rzucamy w siebie żarciem, obrażamy Jonasa przez co on obraża nas, obgadujemy ludzi i jedyną rzecz, której na pewno nie robimy to konsumowanie jedzenia robionego przez szkolne kucharki. Nie, czekajcie. ,,JEDZENIA". Od razu lepiej. (Uwierzcie mi, nie przesadzam. Prędzej zobaczylibyście jak to coś ożywa i ucieka wam prosto z talerza wołając na pożegnanie ,,pieprzone kanibale" niż mielibyście zamiar dotknąć to chociażby widelcem)

- Słuchajcie! Mam dla was niespodziankę! - krzyknęła podekscytowana Vilde.

- Co tym razem? - zapytał Jonas mniej entuzjastycznie.

- Tym razem? - zapytała blondynka marszcząc brwi.

- Ostatnim razem twoją niespodzianką okazał się twój kuzyn. Kogo teraz sprowadzisz? Siostrę, brata, ciocie, babcie...? - dogryzał chłopak.

- Nie bądź niewdzięczny! Dzięki mnie nasza kochana Eva ma teraz porządnego chłopaka - odrzekła Vilde za co miałam ochotę spalić ją na stosie.

Oczywiście zamiast jej, jedyne co się paliło to moje policzki przez co wyglądałam jak kompletny burak.
Alex chwycił mnie za rękę i uroczo się uśmiechnął.

- Ojej Alex pokazał ci się Hans - zauważyłam.

Chris rozszerzyła oczy.

- O MÓJ BOŻE. CZY HANS TO... ALEX JESTEŚ OBRZYDLIWY - wykrzyknęła dziewczyna rzucając w niego mazistą zieloną breją w tym samym czasie zasłaniając oczy ręką.

Tym razem chłopak stał się cały czerwony, a ja i reszta wybuchnęliśmy śmiechem.

- Chris! Głupiutka ty moja Chris. ,,Hans" to d o ł e c z e k - wytłumaczyła Sana.

- Co? Naprawdę? Bo serio, chciałabym żeby to była prawda - oznajmiła.

- Tak to prawda - przytaknęłam i ponownie wybuchnęłam śmiechem.

- Jezu, kto nadaje imię dołeczkowi - rzekła wciąż zszokowana Chris - Już chyba bardziej realna byłaby moja wersja.

- Ale nie jest - podkreślił Alex śmiejąc się  - a ta tu dziewczyna ma mocno porypane w główce - dodał wskazując na mnie.

- Coś w tym jest - przyznał Isak wybuchając śmiechem za co dostał ode mnie w ramię.

- Au! Ty jesteś zdeformowana! - oznajmił masując obolałe miejsce.

- Zaraz twoja twarz będzie zdeformowana - wymamrotałam.

- Uspokoicie się w końcu? Chciałam powiedzieć wam coś ważnego, a wy jak zwykle mnie nie słuchacie - poskarżyła się Vilde.

- Jasne, że cię słuchamy kotku - odezwał się Magnus przytulając dziewczynę.

- Trzymajcie mnie, bo zaraz zwymiotuje - odparł Mahdi.

Vilde pokazała język chłopakowi i rzuciła w niego poprzednio wspomnianą mazią.

- A już się bałem, że nasza Vilde spoważniała - zaśmiał się Jonas za co także i mu się oberwało.

- W KAŻDYM RAZIE... kupiłam nam bilety do wesołego miasteczka! - krzyknęła podekscytowana blondynka.

I tym o to sposobem Vilde rozerwała całą grupę. Co, gdzie, kiedy, dlaczego, jak... poleciała masa pytań, a w ich oczach widać było błysk podekscytowania. Dlaczego? Ponieważ w naszym mieście niedawno wybudowano nowe wesołe miasteczko, które miało być jednym z najbardziej hardkorowych miasteczek w całej Norwegii. Był to ten sam powód dla którego ja tak bardzo nie chciałam iść. Kiedy tylko usłyszałam te dwa kluczowe słowa moje oczy rozszerzyły się, a moje ciało stało się całkiem sztywne. Od małego nienawidziłam wszelkich karuzel, kół i innych strasznych rzeczy, które tylko przypominały mi o moim okropnym lęku wysokości. Z drugiej strony nie chciałam im odbierać radości ze wspólnego wyjścia całą grupą - tak i tu kolejny powód dla którego nie chce iść - Chris. A ściśle mówiąc Chris i Maya. No bo wiecie, jazda na kole młyńskim już przyprawia mnie o mdłości, a co dopiero kiedy obok miałaby się obściskiwać ta jakże urocza parka. Jeden wielki rzyg. Może faktycznie nie pójdę? W końcu bilet chyba można anulować, a jeśli nie to mogę oddać go mojej mamie czy...

- Tak bardzo się cieszę, że wszystkim spodobał się ten pomysł! Nie mogę się doczekać kiedy cała nasza paczka przejmie to miasteczko! - oznajmiła Vilde, która z nadmiaru emocji była cała czerwona, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.

Przesada? Jak najbardziej. Podpisuje się pod tym moimi rękami, nogami, a nawet nieistniejącym ogonem i innymi kończynami o których niegrzecznie byłoby mówić. Cóż, taka właśnie była Vilde. Albo na maksa albo wcale.
I ani trochę by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że przez to odezwało się moje cholerne zaginione poczucie winy.

Może nie będzie tak źle! Może okaże się, że pokonam swój lęk, może nawet wiszenie w powietrzu i igranie z śmiercią mi się spodoba? Może wcale się nie będę bała? Może wydłubie sobie oczy i obleje kwasem żeby utknąć w szpitalu po czym skocze z okna (a raczej przedawkuje leki no bo w końcu lęk wysokości) a na mojej trumnie będzie wypisane moje odwieczne pytanie na które nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć (,,Jak można lubić pizzę hawajską?")? Może...

- Halo? Ziemia do Evy - przed moimi oczami widniała machające ręka Isaka.

- Cococopizzahawajskaco?

- Co?

- Co?

- Wiesz co, ty naprawdę jesteś mocno rypnięta w tą główke. - oznajmił śmiejąc się - Chodź bo przez ciebie spóźnimy się na biologię fujaro.

***

To ten dzień. wdech i wydech. No, rusz się Eva. Pora zwalczyć zło. Swojego odwiecznego wroga.

Jednak wciąż stałam jak słup. Spojrzałam na niebo. Jedna mała bialutka chmurka. A CO JEŚLI TO CHMURA DESZCZOWA? Będzie deszcz, nigdzie nie idę. Mam nadzieję, że jak Vilde ją zobaczy pomyśli to samo i ,,niestety" nigdzie nie pójdziemy. No cóż, szkoda. Już miałam iść, a tu ot co. Chmura deszczu. No nie da rady. Może innym razem.

Już miałam z ulgą wrócić do domu kiedy podjechało czarne porsche Chrisa. Rozpatrzałam myśl ucieczki jednak wtedy musiałabym b i e c i właśnie to było powodem dla którego tego nie zrobiłam.

- Wsiadaj! - krzyknęła Vilde z samochodu.

Poczołgałam się do auta i usiadłam obok Noory.

- Gdzie chciałaś iść? - zapytała dziewczyna.

- Hm? - zmarszczyłam brwi.

- Zawróciłaś w przeciwną stronę - zauważyła.

- A tak, zapomniałam wziąć czegoś z domu.

Chusteczek, lusterka, godności i takie tam.

-------------------------------------------------------

Dobra! Na swoje usprawiedliwienie chce tylko powiedzieć, że przez tydzień byłam z rodzinką nad morzem i chciałam spędzić z nimi jak najwięcej czasu. Teraz możecie bić hahaah. W następnym tygodniu także nic nie będzie, ponieważ jadę za granicę i nie będe miała internetu ☹️ Przepraszam, ale taki urok wakacji. Co chwile jakieś wyjazdy, pełen spontan... Jednak w tym tygodniu postaram się wrzucić jeszcze chociaż te dwa rozdziały żebyście nie myśleli, że was zaniedbuje! O co to to nie. Teraz powinno mi to wszystko sprawniej pójść, ponieważ mam już cały zarys fabuły przy którym nieźle się natrudziłam i mam nadzieje że będziecie zadowoleni ☺️ Dobra kończe mój wywód, chcę tylko jeszcze podziękować za wszystkie komentarze i głosy bo to naprawdę motywuje, ponieważ widzę, że jednak jest jakiś tam odbiór. Małe grono wiernych czytelników 💗 Trzymajcie się, uważajcie na siebie!
Buziaki 💞😘

CLOSEWhere stories live. Discover now