2

1.3K 147 75
                                    

Opony roweru zapiszczały, gdy gwałtownie zahamowałem, a moje ciało poleciało do przodu i prawie przeleciałem przez kierownicę. Westchnąłem z ulgą i zeskoczyłem z roweru, a później podprowadziłem go pod dom Maxa i ustawiłem tuż obok trawnika, żeby ciocia Emily znowu nie narzekała.

Upewniłem się, że pojazd stał stabilnie i podbiegłem do drzwi, nawet nie przejmując się pukaniem, pociągnąłem za klamkę i otworzyłem je. Jeżeli istniała jakaś zasada, o której dorośli nam nie mówili, a i tak ją znaliśmy to taka, że nie musieliśmy pukać do siebie nawzajem. Było to duże ułatwienie, ponieważ nie musiałem stać przed wejściem, będąc tym samym zniecierpliwionym. Cioci Emily nigdy nie śpieszyło się do otworzenia drzwi, a tym bardziej wujkowi Jamesowi.

Będąc już w środku, szybko zsunąłem buty ze stóp, a biorąc kilka głębszych oddechów, do moich nozdrzy dotarł zapach szarlotki, przez co od razu moje myśli skierowały się w stronę kuchni, gdzie zapewne znajdowało się ciasto. Zaburczało mi w brzuchu i przyłożyłem do niego pięść, grożąc, że jeśli nie przestanie, to inaczej się z nim policzę. Jednak zamiast wbiec na górę, postanowiłem przejść do salonu wierząc, że może siedziała tam ciocia Emily i widząc mnie, postanowi poczęstować szarlotką.

Uśmiechnięty wszedłem do salonu, ale zobaczyłem tylko wujka Jamesa, który siedząc nad jakimiś papierami jednocześnie oglądał wiadomości polityczne i chyba zaklął, gdy dziennikarz coś powiedział. Zdenerwowany pomasował sobie skroń dwoma palcami, a później rozpiął guziki koszuli przy mankietach i zaciągnął rękawy do łokci. Zerknąłem w stronę kuchni i oblizałem się, ponieważ tutaj zapach był jeszcze silniejszy.

– Dzień dobry – zawołałem, dopiero wtedy mężczyzna zwrócił na mnie uwagę. Lekko się zmarszczył, a później uśmiechnął szeroko i skinął głową.

– Cześć, chłopaku! -– przywitał się i przeczesał palcami swoje ciemne włosy.  Co cię do nas sprowadza? Nie za późno trochę?

Zerknął na zegar, jakby chciał się upewnić, która była godzina. Przełknąłem ślinę, zatrzymując się gwałtownie. Wzruszyłem ramionami, dając tym samym niewerbalny znak, że nie miałam ważnego powodu. Wujek skinął głową i uśmiechnął się, unosząc tylko jeden kącik ust.

– Max jest w ogrodzie.  Wskazał ręką w stronę drzwi prowadzących na taras, a później jeszcze raz spojrzał na zegarek znajdujący się na jego lewym nadgarstku.  Nie siedźcie tylko długo, bo mi Emily głowie urwie.

Westchnął, a ja się zaśmiałem. Odwróciłem się na pięcie, by wrócić po swoje buty, ostatni raz obrzucając tęsknym spojrzeniem kuchnię. Pochyliłem głowę wypuszczając powietrze z ust i wsuwając dłonie w kieszenie spodni.

– Jak wrócicie, możecie zjeść ciasto  pozwolił, czytając mi w myślach.  Tylko ani słowa ciotce, bo mnie z domu wyrzuci. Mówię ci, Ethan, nigdy się nie żeń. Kobiety to czyste zło.

Słyszałem, jak zaśmiał się ze swoich słów, zawtórowałem mu, w myślach już pochłaniając kawałek pysznej szarlotki. Biegiem zabrałem swoje buty, a później jeszcze szybciej wybiegłem na zewnątrz, gdzie chłodne powietrze owiało moją skórę. Ponownie wsadziłem dłonie do kieszeni i przemaszerowałem obok huśtawki w stronę Maxa, który jak zwykle ćwiczył rzuty do kosza. W wakacje był na obozie i kiedy wrócił, ćwiczył jeszcze intensywniej, podobno jakiś chłopak zalazł mu za skórę i mój przyjaciel postanowił mu pokazać, kto był lepszy.

Max już teraz był dobry i miał predyspozycję, by zostać wielkim koszykarzem. Moja mama zawsze powtarzała, że Max będzie wygrywał walki na parkiecie, a ja na sali. Nie rozumiałem, co fajnego mogło być w wygrywaniu czegokolwiek na sali. Granie w koszykówkę wydawało mi się o wiele lepsze.

OBIETNICA ETHANAحيث تعيش القصص. اكتشف الآن