9

854 131 81
                                    


Alice dzwoniła do mnie nad ranem, jednak telefon mi się rozładował. Dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy podłączyłem go do ładowarki. Próbowałem do niej oddzwonić, lecz skrupulatnie ignorowała mnie i nie odpisywała również na wiadomości. Zaciskałem palce na telefonie, kiedy serce obijało mi się o żebra i czułem nieprzyjemny dreszcz na plecach.

Pewnie próbowała mi tym powiedzieć, że miałem spadać, jednak niepokój jaki mnie ogarniał zawsze w tych momentach, tym razem też się pojawił, a wspomnienie sprzed lat odtwarzało się w umyśle, ponownie nie pozwalając mi się uspokoić. Dlatego siedziałem na podłodze, plecami wsparty o łóżko i co jakiś czas wybierałem jej numer. Za każdym razem odzywała się poczta głosowa. Wysłałem jej ostatnią wiadomość, a później rzuciłem telefon na łóżko i wyszedłem z pokoju postanawiając, że za niedługo zadzwonię do dziadków. Pocieszałem się myślą, że gdyby coś się stało, oni już poinformowaliby mnie.

Potarłem dłonią kark i pociągnąłem za klamkę, a później opuściłem pomieszczenie, tym samym znajdując się w salonie. Drzwi Willa był zamknięte, co oznaczało, że wrócił już do domu, jednak zaskoczyło mnie, gdy usłyszałem wydobywające się z kuchni dźwięki. Wątpiłem, żeby po imprezie był wstanie tak wcześnie wstać. Ta pora była zbyt wczesna dla mnie, a co dopiero dla skacowanego Williama.

Zaciekawiony przeszedłem do pomieszczenia i stanąłem w wejściu, przyglądając się, dobrze mi już znanej, dziewczynie, która zachowywała się, jakby była u siebie w domu i bez skrępowania robiła sobie kawę. Ubrana tylko w koszulkę Willa, którą była na nią za dużo, wyciągała właśnie z szafki słoik z czarnym proszkiem.

Zmarszczyłem brwi i oparłem się o ścianę bokiem, zastanawiając się, kiedy zauważy moją obecność. Nie myślałem nad tym, jak się tutaj znalazła, odpowiedź była zbyt oczywista, jednak sądziłem, że laski Willa będą zmywały się wcześniej.

-Nie chciałeś przyjść na kawę, kawa przyszła do ciebie - powiedziała nagle, odwracając się w moją stronę w dwoma kubkami parującego napoju.

Przełknąłem ślinę starając się patrzeć jej twarz, ponieważ jej sutki odznaczały się na materiale białej koszulki. Przechyliła na bok głowę i i zagryzła wargę, jednak w sposób jaki to robiła, prędzej odrzucał niż pociągał.

-Trochę naginasz prawdę, Jane - stwierdziłem, na co szybko przerwała mi.

-Juliet - poprawiła mnie z irytacją w głosie, a unosząc dumnie podbródek wyminęła mnie i zatrzymała się w salonie, rozglądając dookoła.

Obróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni i wzruszyłem ramionami, pokazując, że nie miało to najmniejszego znaczenia. Ziewnąłem zakrywając usta dłonią i ponownie uniosłem ramiona, naprawdę mało się tym interesując.

-Na kawę przychodziłem, nie skorzystałem tylko z twojego numeru - dokończyłem zdanie, które mi przerwała. Mrugnąłem do niej, co było bardziej ironicznym gestem niż przyjacielskim, a później dodałem. - Will raczej nie ucieszy się z kawy i tego, że go obudziłaś, Jane.

Wywróciła oczami, zapewne chciała pokazać mi środkowy palec, ale przez trzymane naczynia, nie mogła tego uczynić. Popatrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, a później odrzuciła włosy do tyłu, obróciła się na pięcie i zbyt mocno kręcąc biodrami, ruszyła w kierunku pokoju Williama. Uniosłem ręce, wymachując nimi i szczerze się śmiejąc, ponieważ zachowanie tej dziewczyny było odrobinę dziecinne. Dodatkowo zbyt długo znałem Willa, by wiedzieć, że nie spodoba mu się fakt, iż szatynka nadal przebywała w naszym domu, a dodatkowo obudziła go.

Nucąc pod nosem kawałek Jacksona wszedłem do kuchni i nastawiłem wodę w czajniku, a później otworzyłem lodówkę ciesząc się, jak głupi na widok jajek. Wyciągnąłem pudełko, masło i cebulę. Z pudełka wziąłem pięć sztuk jajek, a resztę schowałem z powrotem do lodówki. Nie przestając cicho śpiewać, przeszukiwałem szafki, a gdy odnalazłem patelnię, ustawiłem ją na płycie i zaczekałem, aż się zagrzeje.

OBIETNICA ETHANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz