Rozdział 20

976 52 1
                                    

Pierwsze ciepłe promienie słoneczne podły mi na twarz. Zadowolona rozciągnęłam się bardziej na parkowej ławce. Lubię w ludziach to, że nie wstają przed świtem i nie chodzą o tak wczesnej godzinie na spacery. Poczułam, że ktoś siada obok mnie, a moje nogi kładzie na swoich udach. Otworzyłam oczy.

- Co tam?- Zapytał Damian.

- Nic ciekawego, a u ciebie?

- Jest dobrze.- Popatrzył się na mnie pod dziwnym kątem, a potem uśmiechnął.- Zaczęło się.- Dodał.

Zerwałam się z miejsca.

-To czemu nic nie mówisz?

Demon zaśmiał się wstając.

- No przecież ci powiedziałem.

Otworzył portal i przepuścił mnie przodem. Podekscytowana weszłam. Od razu oślepiło mnie jasne, białe światło. Zaraz potem obok pojawił się Damian.

Szliśmy wąskimi ścieżkami mijając co jakiś czas niewielkie budowle mieszkalne przeznaczone dla aniołów. Niebo, czyste, piękne Niebo. Miejsce to nie różni się zbytnio od zaświatów, po za tym, że jest tu zdecydowanie jaśniej niż tam. Przeważają kolory bieli i błękitu oraz zieleni. Dotarliśmy do głównego placu, jeśli można go tak nazwać, gdzie zebrało się już większość aniołów. Niektóre aby się dostać do środka musiały sobie torować drogę skrzydłami. Gdy się zbliżyłam do tłumu wszyscy zrobili mi miejsce.  Posmutniałam, większość z nich w głębi serca się mnie boi. Podeszłam do kołyski i spojrzałam na dziecko leżące w niej. Dotknęłam je delikatnie. Malec wyciągnął do mnie rączkę. Złapałam ją. Zesztywniałam gdy poczułam dziwne połączenie z nim przepływające przez moje żyły. Skupiłam się na tym uczuciu bardziej. Otworzyłam oczy szerzej ze zdziwienia.

- Śliczne.- Szepnęłam mając nadzieję, że nikt nie zauważył mojej reakcji.

Odsunęłam się robiąc miejsce pozostałym. Odszukałam wzrokiem Velvet, która stała nieco dalej ze spuszczoną głową pod drzewem. Ruszyłam w jej kierunku.

- Możemy porozmawiać?- Zapytałam cicho.

Matka dziecka potwierdziła. Zaczęłyśmy się oddalać od zgromadzonych. Kątem oka dostrzegłam lecącego Gabriela, jedynego z nielicznych aniołów, który mogą odwiedzać zmarłe dusze w raju i jedyny anioł, który ufa mi bezgranicznie.

- Zaczekasz na mnie chwilę?- Rzuciłam do mojej towarzyszki.

Rozłożyłam skrzydła i podleciałam do niego.

- Gabriel, Gabriel poczekaj!- Zawołałam za nim. Mężczyzna zatrzymał się.- Byłeś w raju. Widziałeś je?

- Wybacz Luna śpieszyłem się.- Spojrzał w stronę dziecka.- Następnym razem wpadnę do twojej babci na herbatkę, a potem wszystko ci opowiem.

Uśmiechnęłam się słysząc to. Zawsze tak mówił kiedy nie miał czasu aby sprawdzić co u moich najbliższych.

- Dzięki.

Nieco zawiedziona wróciłam do Velvet.

- Widział twoją rodzinę?- Zainteresowała się.

- Nie, ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Zapytam prosto z mostu więc nie obraź się. Miałaś romans z demonem?

- Nie! Nie zdradziłam męża.

- Przepraszam. Musiałam to wiedzieć.

- Rozumiem. Więc czemu ona jest Aniołem Ciemności?- Kobieta spojrzała mi prosto w oczy.

-Ty wiesz?- Zatrzymałam się zbita z tropu.

- Miałam przeczucie. Jestem w końcu matką. Pewność miałam jednak dopiero kiedy zobaczyłam twoją reakcję.

- Jesteśmy takie same. Więc wyczułam to jak demon demona.

- Dla czego ona? Jak to się mogło stać?

- Taka się urodziła i nic  na to nie poradzisz.  To musi coś oznaczać.- Na przykład moją śmierć, dodałam w myślach.- My nie rodzimy się bez żadnego celu.

- Pomożesz mi? Nie wiem jak mam się zachować w niektórych sytuacjach. Jak powiedzieć o tym całej reszcie i mojej córce kiedy dorośnie.  Bo muszą to wiedzieć. 

- Oczywiście. Wiem jakie to jest trudne dla jednej i drugiej strony. Tym szybciej reszta będzie wiedzieć o tym, tym lepiej. Jak nazwiesz dziecko?- Dodałam aby trochę zmienić temat.

- Zajmę się tym. Auraya, nazwę ją Auraya. 

Velvet wzbiła się w powietrze i odleciała w stronę tłumu. Zostałam sama jednak nie na długo. Na jednej z gałęzi pobliskiego drzewa siedział Damian.

- Śledziłeś mnie i podsłuchiwałeś?- Popatrzyłam na niego z wyrzutem.

-Ja?- Zdziwił się- W życiu.

- No jasne. Pewne rzeczy zostały ci z demona.

- Co ciekawego u Velvet? Poza tym, że została matką. Choć to już coś bo taki rzeczy zdarzają się w naszym świecie rzadko.

- Mamy nowego Anioła Ciemności.- Szepnęłam.

- Nie żartuj.

- Nie żartuję. To nie jest temat do żartów Damianie.

Usiadłam pod drzewem, a przyjaciel zszedł do mnie.

- Och.- Wydusił po chwili.- I co to oznacza? Zawsze takie dziecko rodzi się po śmierci swojego poprzednika, a ty przecież żyjesz.

- Pamiętaj, że powinnam być już martwa.

Spojrzałam na niego wymownie.

- Nieprawda!- Zaprotestował.- Nigdy bym ciebie nie zabił.

- Jasne, teraz tak mówisz. W tamtej chwili byłeś gotowy to zrobić bez mrugnięcia okiem.

Zapadła cisza. Oboje wiedzieliśmy, że to prawda, a zaprzeczanie utwierdziło by nas tylko w tym.

- Powinnam już iść.- Odezwałam się.

- Wpadnij tu niedługo, albo ja do ciebie wpadnę.

- Coś czuję, że będę teraz tu przebywać znacznie częściej niż ostatnio.

Córka ŚmierciWhere stories live. Discover now