Rozdział 26

1.4K 66 13
                                    

Szłam boso przez pole. Moje stopy były czerwone od krwi. Nie chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać od patrzenia w dół. Widziałam te wszystkie twarze zamordowanych ludzi. Ich puste oczy wpatrywały się we mnie oskarżycielsko. Kościste dłonie podniosły się wskazując na mnie długimi, białymi palcami.
Otworzyłam gwałtownie oczy. To znowu tylko sen. Nie mogąc zasnąć z powrotem wpatrywałam się przez resztę nocy w ciemny sufit.

~***~

Podniosłam do ust szklankę wypełnioną alkoholem. Hałas muzyki ranił moje bębenki, a zapach potu stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania. Musiałam wytrzymać jeszcze trochę aż nadarzy się okazja. W klubach do których chodzi młodzież jest tyle potencjalnych ofiar, że aż czasem trudno wybrać.

Dziwne, że nie zabijesz ich wszystkich skoro to aż tak trudny wybór.

Rzuciłam oschle do samej siebie.

Moja gorsza strona mnie zignorowała. Jak zawsze. Wolałam nie przypominać sobie o tym, że mam jeszcze w sobie coś z dobra.

Uważnie przyjrzałam się imprezowiczom. Co oni widzą w tego typu rozrywkach. Nawet ten cały alkohol nie wynagradza czasu spędzonego tu gdyż jest tak niedobry jak ten klub. Alkohol jest ohydny.
Dopiero około północy zauważyłam wychodzącego chłopaka. Wstałam z niewielkiego, obrotowego krzesełka przy lądzie i podążyłam za nim. Po kilku godzinach spędzonych w ciepłym pomieszczeniu chłód na dworze wydał mi się wyjątkowo nieprzyjemny. Powinnam była się cieplej ubrać. W nocnej ciszy słychać było tylko stukot moich obcasów i oddech chłopaka. Przyjrzałam się mu dokładniej aby umilić sobie czekanie. Miał pomarańczową kurtkę i grube kręcone włosy. Tylko tyle udało mi się dostrzec w panujących ciemnościach.

Weszłam za nim do bramy. Wyciągnęłam rękę aby dotknąć ramienia chłopaka. Jednak tego nie zrobiłam. Pod wpływem różnych emocji odzyskałam na chwilę kontrolę nad własnym ciałem. To wystarczyło aby nastolatek wszedł do mieszkania, z którego rozbrzmiewały głosy.

Idiotka.

Nie mogłam pozwolić na to abyś go zabiła. Nie zasługuje na taki los.

~***~

Śnieg coraz mocniej zaczynał padać przez co było zimniej.

Nie znoszę zimy.

A czy ty w ogóle coś lubisz?

Lubię kiedy siedzisz cicho.

Gdybym mogła to bym wzniosła oczy ku niebu.

Wyszłam za rogu. Przede mną ukazał się rozbity samochód. Wokół niego chodzili ludzie i ratownicy.
Wypadek. Idealna szansa. Nikt nie zauważy nic dziwnego w śmierci jednej osoby, zważywszy na to, że i tak o niej zapomną. Chodź aby było zabawniej mogłabym zostawić ją przy resztkach życia.

Dość! Tam jest małe dziecko. Pozbawisz je kogoś bliskiego? Nawet moja gorsza połowa nie jest aż tak okrutna. Zresztą to nie od ciebie, ode mnie zależy czy ktoś przeżyje.

Niech ci będzie. Ten jeden raz możesz zadecydować o losie kogoś innego.

Dziękuję, jakaś ty łaskawa, ale to nie jest pierwszy raz kiedy cię powstrzymuję.

Wróciłam do domu gdzie od razu udałam się do kuchni aby zrobić sobie ciepłą herbatę.
Wpatrywałam się w ten bursztynowy kolor i w połówkę cytryny. W takich chwilach czułam się naprawdę sobą.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niezadowolona z tego, że ktoś mi przeszkadza poszłam w stronę przedpokoju. Kiedy zobaczyłam kto stoi na korytarzu zamarłam.

Córka ŚmierciWhere stories live. Discover now