Rozdział 1.

40.1K 1K 124
                                    

Nikt nie spodziewałby się, że skończę w jakimś głupim supermarkecie, kupując prezerwatywy dla syna mojego szefa! Zdawałam sobie sprawę, że są dla niego, ponieważ sporządziłam listę zakupów tego ranka, jeszcze zanim poszłam do biura i wszystkie jego nagłe zachcianki były na samym jej szczycie.

Złapałam za opakowanie z napisem "małe" i wrzuciłam do wózka tuż obok reszty artykułów spożywczych. Nie do końca wiedziałam jaki rozmiar powinnam wziąć, ale biorąc pod uwagę jego niegrzeczną, egoistyczną postawę, małe będą w porządku.

Po zapłaceniu za wszystko i zapakowaniu tego do samochodu, w końcu mogłam wrócić do gmachu budynku. Jak na godzinę dwudziestą pierwszą, ulice były nienaturalnie puste, jednak ludzie wciąż byli na nogach, a zapalane światła w ich domach oświetlały drogę. Wolałam kupować niezbędne panu Stylesowi rzeczy w nocy, wówczas mógł rankiem wejść do kuchni pełnej świeżego jedzenia. Poza tym, omijałam poranny ruch w sklepach. Jutro po południu wróci z delegacji. 

Kiedy w końcu dotarłam na miejsce, użyłam pilota powyżej swojej głowy w celu otworzenia drzwi od garażu. Powoli wjechałam do środka, parkując obok jednego z automobili pana Stylesa. 

Przeszłam przez parę ciemnych korytarzy, dźwigając w dłoniach ciężkie torby z zakupami, zanim odłożyłam je na marmurową ławeczkę i zapaliłam światła.

Kiedy zaczęłam rozpakowywać plastikowe siatki, usłyszałam odgłos zbliżających się kroków i w przeciągu kilku sekund, Harry stał naprzeciwko mnie. Jego nagi tors połyskiwał, trzymał również poduszkę przy kroczu, żeby zakryć dolną część ciała. Jeśli mam być szczera, w ogóle mnie to nie zaskoczyło. Nie wstydził się swoich romansów, więc już kilkakrotnie widziałam go prawie gołego.

- Kupiłaś?  - zapytał, odwracając się w stronę ławki i tym samym okazując połowę pośladka.

- O Boże, Harry! - krzyknęłam, zakrywając oczy. Nie mogłam uwierzyć, że rzeczywiście jest goły i wesoły! 

- Co? - usłyszałam, jak chichocze, a ja zmarszczyłam brwi zza swoich dłoni.

- Nie spodziewałam się... Jezu, nieważne. Są w jednej z tych toreb - odpowiedziałam, nie zabierając jednak rąk z oczu. 

Plastikowe siatki zaszeleściły, kiedy zaczął je przeszukiwać. Ostatecznie przerwał.

- Nie ma ich tam - powiedział nagląco i chociaż wciąż na niego nie patrzyłam, byłam prawie pewna, że nie odrywa ode mnie spojrzenia.

- Szukaj. Muszą tam być.

- Nie ma - mruknął zirytowany. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała mu je podać. Jest takim dzieciakiem... Cóż, nie do końca, bo stuknęła mu dwudziestka, podobnie jak mi, ale powiedziałabym, że ja jestem tą bardziej dojrzałą. Pracowałam dla jego ojca od prawie trzech lat, teraz jako prywatna asystentka i teraz wiedziałam wszystko o jego życiu, włączając w to fantazje jego syna-playboya. Harry jest zwyczajnym, odważę się nawet powiedzieć, że uroczym chłopcem, może wydawać się trochę nieprzyjemny na pierwszy rzut oka, ale miewa swoje miłe momenty. Jedną i najważniejszą rzeczą, którą się o nim dowiedziałam było jego zamiłowanie do kobiet. Na samym początku byłam zaskoczona ilością dziewczyn, które do siebie sprowadzał, ale teraz po prostu się przyzwyczaiłam.

- Dobra, stań po drugiej stronie ławki - sekundę później usłyszałam, jak spełnia moją prośbę i odchodzi, więc odsłoniłam oczy.

Zaczęłam przeszukiwać torby i musiałam przyznać mu rację - prezerwatyw tam nie było. Zerknęłam w dół na rozpakowaną do połowy siatkę. Ukucnęłam i odnalazłam pudełeczko tuż obok szamponu.

Kiedy się podniosłam, Harry stał naprzeciwko mnie.

- Trzymaj - powiedziałam, wyciągając opakowanie, spoglądając prosto w jego błyszczące, zielone oczy, które teraz były prawie całkowicie pokryte brązowymi lokami. Uważałam, żeby przypadkiem nie spojrzeć na umięśnioną klatkę piersiowej Harrego okrywanej w dużym stopniu przez czarną poduszkę.

- Dzięki - mruknął, odbierając ode mnie kondomy. Odwróciłam się w stronę lodówki, żeby nie niego nie patrzeć, kiedy wychodził z kuchni.

Otworzyłam ją i przestawiałam wszystko na środkowej półce, żeby zrobić miejsce dla świeżego jedzenia. 

Chwilę później Harry wrócił do pokoju i rozchylił szerzej drzwi lodówki, przez co musiałam na niego spojrzeć. Zmarszczył brwi. 

- Serio, Ella? Małe? - mogłam wyczuć w jego głowie rozbawienie.

Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi, mając to głęboko gdzieś. Jeżeli chciał prezerwatywy, mógł sam je sobie kupić. Jestem asystentką jego ojca, a nie prywatną służącą Harrego.

- Naprawdę w to nie wierzysz, co? - uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja poczułam, że się rumienię na samą myśl o jego rozmiarze. Na całe szczęście zimne powietrze z lodówki utrzymywało moje ciało w odpowiedniej temperaturze.

- Cóż, nie wiedziałam jakie kupić. Jedyną rzeczą na liście było opakowanie gumek i uśmiechnięta buźka obok - odpowiedziałam z poważną miną.

Uśmiech na jego ustach się powiększył. Dopiero teraz zauważyłam, że jego wargi są pełniejsze i mają głębszy kolor, to prawdopodobnie sprawka dziewczyny, z którą się dzisiaj będzie zabawiał.

- Może powinienem Ci pokazać, żebyś wiedziała jakie kupić następnym razem... - mruknął, powoli odsuwając od siebie poduszkę.

- Ani się waż! - podniosłam głos, łapiąc za miękki materiał, zanim nisko go zsunął i ukazał coś, czego zdecydowanie nie chciałam oglądać. Gwałtownie oderwałam swoje ręce, kiedy posłał w moją stronę zawadiacki uśmiech.

- Tylko żartuję, Ella - znowu się uśmiechnął - Ale następnym razem kup troszkę większe - zakończył, wręczając mi pudełko z prezerwatywami, a potem wychodząc z pomieszczenia.

Fantastycznie. Teraz będę odpowiedzialna za zrobienie z pana Stylesa dziadka w wieku 49 lat. Czy to nie byłby fantastyczny świąteczny prezent? "Wesołych Świąt, panie Styles. Pana syn będzie miał dziecko z jakąś panną na jedną noc, bo źle oceniłam jego sprzęt". Westchnęłam ciężko i wyrzuciłam pudełeczko do kosza. Co za strata pieniędzy... Nie, żeby pan Styles w ogóle się tym przejął.

Po rozpakowaniu wszystkiego, co miałam rozpakować przeszłam przez hol do gabinetu pana Stylesa, żeby szybko dokończyć papierkową robotę. Prosił mnie, żebym zrobiła to jeszcze zanim wróci z Francji.

Zapaliłam lampkę na biurku, które swoją drogą było perfekcyjnie czyste. Na boku leżał mały plik kartek z notatką na samym wierzchu.

Ella, kiedy już skończysz, wyślij kopię do pana Woodwarda, żeby mógł ją podpisać zanim wejdzie na pokład. Spotkamy się jutro po południu. PS: Mam nadzieję, że mój syn nie sprawia za dużo kłopotów. - Mr. S 

Uśmiechnęłam się na widok ostatniego zdania. Zdawał sobie sprawę jaki jest Harry. Zawsze sprowadzał do domu niezliczoną ilość dziewczyn po każdej udanej imprezie ze swoimi przyjaciółmi. Odkąd ma przerwę od nauki, ich liczba ciągle wzrasta.

Usiadłam na jego wygodnym, skórzanym fotelu, podniosłam długopis, podobnie zresztą jak zakreślacz z małego pojemniczka i zabrałam się za studiowanie dokumentów.

Prawie przeszłam przez drugą stronę, kiedy usłyszałam gardłowy jęk roznoszący się echem po ścianach. Wiedziałam, że ten odgłos dochodzi z pokoju Harrego. Jego sypialnia była naprzeciwko gabinetu, nie licząc odzielającej nas szafy.

Próbowałam to zignorować, ale jęki stawały się coraz głośniejsze.

- Ohhh, Harry! - usłyszałam, jak jakaś dziewczyna krzyczy.

Jak najszybciej podbiegłam do drzwi i je zamknęłam, żeby przestać to słyszeć, ale na niewiele się to zdało.

To będzie długa noc... 

My Boss' Son Tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now