5.

9.9K 591 905
                                    

Aleksander


Nadszedł dzień, kiedy mój koszmar musiał wrócić. To właśnie dzisiaj wracam do szkoły. Przedwczoraj Dominik przywiózł moje rzeczy. Nie bardzo odpowiadał mi fakt, iż szperał w moich rzeczach, ale sam nie dałbym rady tego zrobić. Kiedy wszedłem do znienawidzonego budynku poczułem ucisk w  żołądku.

- Oooo, dziwoląg wrócił!- krzyknął Alan opierając się o szafkę, a wszystkie oczy momentalnie zwróciły się w moją stronę.

Zignorowałem to i poszedłem do klasy. Pierwszą lekcją był język polski. Yhhh, najwięcej wiem, najwięcej wyzwisk, najmniej nauczycielka słyszy. Moim zdaniem tacy starzy ludzie nie powinni uczyć. Usiadłem w pierwszej ławce. Może jak będę tam siedział to usłyszy. Jak mówią nadzieja umiera ostatnia. Jakieś dwie minuty po dzwonku do klasy weszła nauczycielka.

- Ktoś mi powie jak nazywa się główny bohater lektury i kim jest z zawodu?- zapytała rozglądając się po sali.

- Główny bohater to Willi Sonnenbruch, jest oficerem SS.- odpowiedziałem.

- Brawo, Alfonsie!- krzyknęła entuzjastycznie, a ja zmieszałem się.

- Mam na imię Aleksander, proszę pani.- poprawiłem ją na co tylko machnęła ręką.

Rozdała nam karty pracy, a sama usiadła na krześle przysypiając.

- Oooo, Alfonsik- zarechotał Alan, a cała klasa mu zawtórowała.- Alfonsie, zrobisz mi loda?

- Kijem bym cię nie tknął, chłopie- burknąłem nie przerywając pracy.

- Jaki ostry się zrobił. Muszę, ci przyznać, że jesteś kotem, bo w twoim towarzystwie czuje się satanistą.- rzekł uśmiechając się wrednie.

- Twoje teksty są jak twoje gacie używane piąty raz bez zmiany.- odpyskowałem nawet nie podnosząc wzroku znad kartki.

Alan wstał odrzucając krzesło i siłą wyciągnął mnie z sali. Złapał mnie za przód koszulki i przyszpilił do ściany.

- Teraz stara nam nie przeszkodzi- warknął i uderzył mnie pięścią w nos.

Upadłem na ziemię, a on kopnął mnie dwa razy w brzuch, a później postawił na nogi.

- Pamiętaj, że jak konfisz i się stawiasz to po ryju zawsze dostawasz. Twoje miejsce jest na ziemi, pedale.- napluł na mnie i uśmiechnął się wrednie.

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, chwyciłem plecak i ruszyłem pod salę. Teraz już nie stawiałem się. Dawałem sobą pomiatać. Chyba taka już moja rola. Wróciłem do domu wykończony. Podszedłem do zamrażalnika i wyjąłem szpinak, po czym przyłożyłem sobie go do nosa. Usiadłem na sofie i włączyłem najlepszy film ever czyli *werble* Harry'ego Pottera. Po około dwóch godzinach usłyszałem szczęk zamka i koło mnie usiadł Dominik .

- Co ci się stało w nos?- spytał zmartwiony.

- Oberwałem, bo się postawiłem- odpowiedziałem cicho, po czym opuściłem szpinak.

- Kto to?- zapytał.

- Nie powiem ci, bo pójdziesz do szkoły i powiesz nauczycielowi. Będzie tylko gorzej.- mruknąłem.

- Nie powiem- obiecał, patrząc na mnie swoimi brązowymi ślepiami.

- Alan- odrzekłem niechętnie.

- Jak ma na nazwisko?

- Czemu pytasz?- zdziwiłem się.

- Bo mój kumpel ma pacjenta o takim imieniu. Chodzi na terapię, gdyż jest agresywny i nietolerancyjny.- odparł, poprawiając okulary.

- Czarny.

- To on- potwierdził brunet, po czym przysunął się do mnie.

Popatrzyłem w jego śliczne oczka, a ten złapał mnie za kark i przyciągnął do pocałunku. Zrobił to delikatnie. Odwzajemniłem go, jednak w pewnym momencie chłopak otarł się swoim nosem o mój. Odsunąłem się i syknąłem z bólu.

- Może lepiej, żeby Damian, go obejrzał?- zaproponował, na co przystałem niechętnie.

                                                                                                     ~*~

- Przynajmniej nie jest złamany.- pocieszał mnie ślicznooki, a ja spojrzałem na niego z politowaniem.

- No to faktycznie mam się z czego cieszyć. Teraz przez DWA TYGODNIE będę Alfonsem Czerwononosym- odparłem sarkastycznie.

- Dlaczego Alfons?

- Bo nauczycielka polaka nazwała mnie tak przez przypadek i teraz wszyscy tak na mnie mówią.- warknąłem, a Dominik wybuchł śmiechem.- No faktycznie bardzo śmieszne.- obrażony odwróciłem się do niego plecami.

- Oj, no nie obrażaj się, miśku- wyszeptał i przytulił mnie od tyłu, pocałował w kark i zassał na łopatce tworząc purpurowy ślad.- Przecież ja tak bardzo cię kocham.

- A ja nie mogę się gniewać- odwróciłem się do niego i wtuliłem w umięśnione ciało.

- Jutro w ramach integracji jest spotkanie moich pacjentów, może byś wpadł?- zaproponował delikatnie.

- Nie.- zaprotestowałem od razu.

- Posłuchaj mnie, Aleks- zaczął spoglądając na mnie poważnie.- Poznasz kogoś, może nawet się zaprzyjaźnicie. Ty, Ola i Brajan jesteście w tym samym wieku...

- Brajan? Ale go skrzywdzili imieniem- odpaliłem od razu.

Szatyn zachichotał.

- Właśnie dlatego przychodzi do mnie. Sądzi, że jest lepszy od innych. Na pierwszy rzut oka wydaje się narcystyczny i pewny siebie, lecz w głębi duszy ranią go żarty z jego imienia. Pomimo tego, że sam z niego czasem drwi- wyjaśnił brązowowłosy.

- Świetny z ciebie człowiek, z resztą chłopak też, bo jesteś moim chłopakiem, prawda?- upewniłem się.

- Pewnie, głuptasku. A teraz śpij, bo do szkoły nie wstaniesz- szepnął i cmoknął mnie w czoło.

- Ehh, przypominasz mi moją mamę- zaśmiałem się i zamknąłem oczy powoli udając się do krainy Morfeusza.

787 słów

Witajcie dziś o tak wczesnej porze! Kolejny nieco krótszy rozdział, lecz jutro powinien pojawić się dłuższy. Nie obiecuję, bo muszę się uczyć z niemieckiego, ale postaram się wstawić ;)


Typ samotnikaWhere stories live. Discover now