Rain

1.7K 200 207
                                    

Całkiem nieświadomie myśleli o sobie nawzajem, gdyż Yoongiemu z głowy nie wychodził ani uśmiech, ani te ciepłe dłonie blondyna. Wystarczyło poczekać. Tylko dwie godziny. W ciągu pierwszej jakoś poszło i japoński zleciał całkiem w porządku, zaś podczas drugiej ta niczym nie wypełniona cisza wokół niego doprowadzała go do szewskiej pasji. Aż oparł się czołem o klawisze pianina.

Gdy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec ostatniej lekcji, Jimin szybko spakował swoje rzeczy i mimo narastającego osłabienia pobiegł w stronę sali muzycznej. Starał się nie zwracać uwagi na to, że już na pierwszej godzinie zaczęło mu lecieć z nosa. Uśmiechnął się automatycznie, gdy zobaczył Yoongiego siedzącego przy pianinie.

Idealna, denerwująca cisza trwała całe czterdzieści pięć minut. Zmęczyła i przytłoczyła ona Yoongiego do tego stopnia, że już nawet nie chciało mu się grać, tak więc nie podniósł głowy, dalej opierając się o klawisze.

-Jiminie, to ty? - spytał, przekręcając powoli głowę w jego stronę.

-Hyung, możemy już iść do domu-pośpiesznie wyciągnął z kieszeni chusteczkę i przetarł nią trochę już czerwony nosek. Naprawę zaczynał być chory, co mogło oznaczać, że nici z weekendu.

-Nareszcie - mruknął, powoli się prostując. Podniósł ręce wysoko i mocno się przeciągnął, ziewając bez skrępowania. Powiedzmy, że wcale nie chciało mu się spać, gdy tak tutaj siedział. Zebrał swoje cztery litery i w końcu wstał, podchodząc do niego kawałek. -Słabo wyglądasz... Pogorszyło ci się w tak krótkim czasie...

-Ale to naprawdę nic takiego, szybko mi przejdzie- szepnął i poprawił szelkę plecaka na swoim ramieniu, jednocześnie pośpiesznie chowając chusteczkę do kieszeni marynarki.

-Oby, zdrowie jest najważniejsze - poczochrał mu włosy, delikatnie wsuwając w nie chłodne palce. -Idziemy do domu.

Po drodze do wyjścia zahaczyli jeszcze o swoje szafki, aby zmienić buty, po czym udali się w stronę swoich domów. Jimin starał się jakoś podtrzymywać rozmowę, ale z każdym wypowiedzianym słowem było mu coraz gorzej. A przecież nie chciał martwić Yoongiego.

Przez całą tę drogę Yoongi miał go na oku. Sam starał się nie odzywać za bardzo, żeby nie zdarł sobie gardła. Wpatrywał się w jego zaszklone od kataru i łez oczy. Jednak dopiero gdy stali już przy furtce od jego domu, przyłożył rękę do jego czoła. -Oj lepiej już idź...

-Odwiedzisz mnie jutro, hyung?- zapytał z nadzieją w głosie. Nie chciał zostawać sam, szczególnie podczas choroby. Ale z drugiej strony wizja zarażonego Yoongiego też nie była zbyt miła.

-Ja... No... - wypuścił z siebie powietrze, obmyślając jakąś konstruktywną odpowiedź. -Zadzwonię, ale nie wiem czy przyjdę. Przepraszam, ale jak mnie złapie to będę się kisić w domu z dwa tygodnie...

-R-Rozumiem, jak wyzdrowieje to na pewno gdzieś pójdziemy, prawda hyung?- spuścił głowę na dół. W środku przeklinał te durnowate zarazki, bo przez nie, nie mógł się nawet spotkać z własnym przyjacielem.

-Jak wyzdrowiejesz to pójdziemy do wesołego miasteczka - uśmiechnął się szeroko, wystawiając do niego mały palec prawej ręki. -Pasuje?

-Tak, bardzo!- cały rozpromieniony zahaczył swój malutki paluszek o ten jego i w ten sposób złożyli kolejną obietnicę. Myśl o tym, że pójdą razem na wszystkie karuzele sprawiała, że od razu czuł się zdrowiej.

-Świetnie, to się kuruj - uśmiechnął się szeroko, trząchając tym jego paluszkiem. -Muszę lecieć.

-To do zobaczenia, hyung- zmniejszył odległość między nimi i delikatnie przytulił się do Yoongiego, po chwili jednak przypominając sobie o swojej chorobie, przez co jak najszybciej udał się w stronę drzwi.

How your love could do |Yoonmin| [ZAWIESZONE]Kde žijí příběhy. Začni objevovat