Magia piątków polegała na tym, że zaraz po wejściu do domu można było walnąć torbę w kąt na całe dwa dni i nie przejmować się książkami do niedzieli. W zamian za to można było się cieszyć spełnianiem pasji, na które w tygodniu nie miało się czasu... Ale i tak mało kto to robił. W większości przypadków po prostu padało się na łóżko w piątek i wychodziło z niego w poniedziałek rano, nie mając siły na zrobienie czegokolwiek innego. Tak, szkoła „óczy", proszę państwa i wysysa życiodajną energię. To udowodnione naukowo, potwierdzone założeniem filozofii Min Yoongiego, który obecnie w swoim podomkowym dresiku przebywał w pokoju z komórką w rękach, leżąc na łóżku na brzuchu. Czyli spędzał czas jak dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć procent nastolatków popołudniem. Oczywiście wszystko do czasu, aż na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie roześmianego rudzielca wraz z numerem telefonu i informacją o trwającej próbie dobicia się do niego. Od kogo jak od kogo, ale od niego musiał odebrać.
-Hej Minnie.
Jimin za każdym razem, gdy dzwonił do blondyna, w głowie miał jakiś irracjonalny strach przed tym, że akurat w tym momencie Yoongi robi coś ważnego i nie odbierze. Albo odbierze i zjedzie go jak burą sukę za to, że ma czelność mu przeszkadzać.
-Yoonnie! Wiem, że pewnie leżysz na łóżku i odpoczywasz, ale... Chciałbyś może przyjść do mnie wcześniej?
-Jestem aż tak przewidywalny...? Nah, to słabe - mruknął, unosząc się do siadu. -Teraz?
-N-Nie, po prostu tak sobie pomyślałem... J-Jeśli nie chcesz, ja poczekam, naprawdę- zaśmiał się nerwowo.
-Nie no, chce! Wpraszam się na noc - zadeklarował, szczerząc się do słuchawki.
-Naprawdę? T-Tak na całą? I-I będziemy mogli się przytulać?
-Liczę na to. Już ja cię porządnie przytulę - zamruczał wprost do słuchawki.
-Cieszę się, bo ja tak bardzo, bardzo, bardzo lubię się do ciebie tulić, Yoonnie.
Blondyn roześmiał się i w odpowiedzi po prostu cmoknął do słuchawki. -Będę za parę minut - rozłączył się, rzucając telefon na łóżko.
A Jimin jedyne co mógł zrobić to uśmiechnąć szeroko, by po chwili opaść na łóżko i na chwilę zamknąć oczka. Było mu cudownie, tak po prostu.
Zaś Yoongi jak powiedział tak zrobił i raptem piętnaście minut później pukał już do drzwi swojego chłopaka. Tyle tylko, że nie w mundurku ani domowym dresie, a czarnych obcisłych spodniach i równie ciemnej koszulce, na którą zarzuconą miał białą koszulę w kratę, aby jakoś wyglądać.
Minnie zamknął oczka tylko na chwilę, a skończyło się na tym że zdążył przysnąć, dlatego też słysząc dzwonek, drzwi otworzyła mama rudego. -Yoongi, szybko przyleciałeś, wejdź proszę- uśmiechnęła się promiennie, ustępując mu miejsca.
-Dzień dobry - uśmiechnął się grzecznie do kobiety, wchodząc do środka. -Gdzie Jimin? - spytał jeszcze, odwieszając kurtkę na wieszak, a buty odstawił pod ścianę.
-Chyba w swoim pokoju, ale może nie słyszał dzwonka. Możesz iść od razu do niego.
-Dziękuję! - bez wahania poszedł po schodach do dobrze już znanego pokoju, w dłoniach zaś trzymał kwiat. Tak, ten który powinien dać mu jak zwykle rano, lecz dziś wybitnie zapomniał. Wszedł do środka bez pukania. -Jestem!
Jimin ospale zerwał się z łóżka, jednak gdy przypomniał sobie, że „o cholera to przecież Yoongi", natychmiast zaczął przygładzać swoją koszulkę. -Yoonnie!
YOU ARE READING
How your love could do |Yoonmin| [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Jesteś moją penicyliną, ratujesz mnie Moim aniołem, moim światem (...) Kochaj mnie teraz" Jimin, który znalazł swój uśmiech w mroku. Yoongi, który dostrzegł sens życia. Czyli o tym, jak przewrotny potrafi być los. Yoonmin| school!au | fluff/angst...