Mirrors

961 148 26
                                    

Ten rozdział nie jest zwyczajny. Jest wspomnieniem "Jimin po powrocie do domu kolejnego dnia po kłótni z Hoseokiem." Miłego czytania~

Chciał zmyć z siebie każde złe słowo, które krążyło w jego głowie, boleśnie obijając się o czaszkę. Wcale nie delikatnie pocierał skórę na przedramionach szorstką stroną gąbki, do momentu gdy dostrzegł, że przecież jeszcze chwila a zetrze cały naskórek.

Czuł strach, nawet nie wiedział przed czym. Dopiero teraz, gdy Yoongiego przy nim nie było, na znaczeniu zyskały wszystkie określenia, którymi określił go Hoseok.

Odebrał komuś miłość, bo sam tak łapczywie jej pragnął, ale to była kompletna nieprawda. Był egoistą, który domagał się kochania, chociaż w najmniejszym stopniu. A przynajmniej tak sądził Hoseok. Jimin był tą zmorą, która rujnowała życia, która sprawiała, że ludziom odechciewało się patrzeć na świat, bo gdy tylko dostrzegali jego brzydotę, od razu zamykali oczy. Pojawił się nagle jak nocny koszmar, zmieniając czyjeś życie, w tym swoje, nie do poznania.

Był łajzą, niezdarą nie potrafiącą nawet dobrze o siebie zadbać, a co dopiero o drugą osobę, która tak bardzo potrzebowała opieki.

Nadawał się do jednego? Jak ktoś w ogóle chciał go dotknąć?

Szybko wyszedł z wanny, wypuszczając brudną od kłamstw wodę, by zniknęła w obrzydliwym szambie. Mało brakowało, a poślizgnąłby się na mokrych kafelkach i zakończył swój marny żywot z rozbitą czaszką o róg umywalki.

Nawet nie przejmując się czymś takim jak wycieranie, nałożył swój ulubiony, puchaty szlafrok z małymi uszkami tuż na kapturze i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za sobą mokre ślady.

Mama miała nocną zmianę, do czasu jej powrotu mokre ścieżki zniknął, a nikt się nawet nie dowie o chwili jego słabości, gdy trąc zaczerwienioną skórę, próbował chyba dotrzeć się do prawdy o sobie. Jakby pod tą brzydką powłoką siedziała inna osoba, która czeka aż poczwarka przestanie ją więzić i będzie mogła rozwinąć swoje pogniecione skrzydełka lecąc do słońca.

Powlókł się do swojego pokoju, zamykając dokładnie drzwi. Nie chciał, aby nawet przeciąg tutaj wpadł, potrzebował samotności.

Gdy schylał się po koszulkę leżącą na łóżku, niedokładnie zawiązany węzełek jego szlafroka puścił, odsłaniając jego nagie ciało.

Lustro.

Duże lustro stojące naprzeciw łózka, a w nim odbijająca się postać o zbyt szerokich biodrach, jak na mężczyznę, tłustych udach i jeszcze gorszym brzuchu.

Jimin w całej okazałości stał jak wryty w ziemię. Akurat teraz świat musiał z niego zakpić, gdy po prostu chciał przemknąć dalej by nie musieć na siebie patrzeć.

Właśnie w tym momencie został zmuszony do oglądania swojego ciała, gdy szlafrok całkiem opadł na siebie, zgarniając zapomniany kurz sprzed tygodnia, którego nikt nie chciał posprzątać.

Jak w hipnozie podszedł bliżej, z wyciągniętą przed siebie ręką. Chciał uderzyć w zimną taflę, by rozbić ją w drobny mak. Tak, aby kawałki opadły na podłogę, odbijając jego nadal krzywy obraz jednak nie w jednej całości. Każda pokazywałaby co innego, ale żadna nie ukazałby spójnego obrazu, na który Jimin patrzył teraz ze strachem w oczach.

Było już dobrze, przez te kilka tygodni czuł się wspaniale, a wystarczyło kilka niewyważonych słów, by rozpadł się jak to lustro w jego wyobraźni.

By zmienił się w tego Jimina sprzed dwóch dni, który nawet nie potrafił wyjść z kałuży błota o własnych siłach.

Jedną dłonią przejechał po okrągłym biodrze, czując jak pod wpływem zimna włoski podnoszą się do góry, a sama skóra drży pod dotykiem.

Druga dłoń powędrowała na udo, jednak prawie od razu ją zabrał, gdy wyczuł jak zwały tłuszczu nieprzyjemnie przelewają się w różne strony.

Tylko to teraz widział. Niedoskonałe kształty, którym daleko było do zamierzonego kiedyś stanu.

Zacisnął oczy, nie chcąc pozwolić aby małe słabostki wyleciały na jego policzki, wskazując przed nim samym kto jest winny tego stanu.

„Przecież jesteś idealny”

Dobrze mu znany głos zaczął krzyczeć, tuż między oskarżycielami w jego głowie, którzy nadal wpierali mu fałszywy obraz.

„Gdzie ty widzisz te kilogramy”

Otworzył jedną powiekę, a obie dłonie powędrowały na jego brzuch. Bez wyrobionych mięśni, bez tak bardzo upragnionej wklęsłości.

„Nie masz się z czego stale odchudzać”

Nadal czuł te wszystkie ohydne tkanki pod opuszkami palców. Tak bardzo chciał być idealny, teraz już miał dla kogo. Ten ktoś kochał go ponad wszystko, na każdym kroku udowadniając mu swoje słowa.

„Dla mnie jesteś idealny, nie słuchaj tego co mówią inni”

Gdy usiadł na podłodze, ponownie podniósł głowę na swoje odbicie.

Policzki wydały się jakby mniej pucułowate i mniej wkurzające. Ramiona skurczyły się w sobie, a uda nie rozlały się na zimnych panelach.

Głosy ucichły. Oprócz jednego.

Jeden, jedyny głos, który należał do Yoongiego wciąż wrzeszczał każde zdanie na nowo, wbijając na nowo prawdę do zakłamanego myślenia Jimina.

Krzyczał, żeby się nie zmieniał.

Ktoś mógłby uznać, że jest chory. Nie cieleśnie a na duchu.

Ale Jimin nie chciał się pozbywać tego rozdartego głosu. Bo wiedział, tylko dzięki niemu nie rozpadł się w posadach

How your love could do |Yoonmin| [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now