Miałem sen złowieszczy w nim słowo dane Bogu złamałem
Sam własne imię w otchłani szpony niewzruszony strąciłem
Ono spadało krusząc się i kalecząc o kamienne ściany
Szczęk szczęk
Gardząc tym co dla mnie w dniu codziennym bardzo drogie
I czas bym pewnie cofnąć pragnął lecz niestety bezsensownie
Uparcie przewracają się jedna po drugiej domina kostki
Łup łup
Rozczarowany sobą byłem jakby w żyłach płynął smar
Ze strachu paznokcie gryźć zacząłem myśląc głupi to coś da
Jednak moje rozważania swym tupaniem mysz rozdarła
Skrob skrob
Przerażony wstałem z krzykiem na policzkach czując łzy
Lecz to była senna mara która chciałaby bym zapomniał że
Krew w żyłach płynie w rytm skurczów serca
puk puk
YOU ARE READING
Byłby niczym...
PoetryByłby? To chyba dużo mówi. Prawie tyle co nic. Niezmiernie zabawne ile w tym myśli i faktów się przewinęło. Byłby czyli nie jest, uniknął tego. Pytanie pozostaje dlaczego?