Część 1

342 16 2
                                    

Płynęliśmy na otwartym morzu. Była noc. Księżyc oświetlał statek i odbijał się od tafli wody. Razem z Jackiem byliśmy zajęci sobą w jego kajucie. Nagle usłyszeliśmy krzyki, odgłosy tłuczonego szkła i brzęk szabli. Czym prędzej się ubraliśmy i wybiegliśmy zobaczyć co się stało. Wszędzie toczyła się walka. 

-Tato!!!- zawołałam. Nigdzie nie mogłam dostrzec Sznurka. Nagle i mnie ktoś zaatakował.
-Barbossa- warknęłam, gdy nasze szable się skrzyżowały. 

-No witam drugą Kapitan- prychnął pogardliwie, patrząc na mnie ze wściekłością.

-Co to ma być?- spytałam, przez zaciśnięte zęby.

-Bunt pani Kapitan- uśmiechnął się pogardliwie. 

-BARBOSSA!- ryknął za mną wściekły Jack.

-Pani wybaczy- uderzył mnie w tył głowy a ja straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero po jakimś czasie, leżąc w swoim łóżku. Na statku panował gwar, co było normą, ale jednak coś mi nie pasowało. Nigdzie nie słyszałam Jacka. Czym prędzej wybiegłam z kajuty i rozejrzałam się wokół. Za sterem stał Barbossa. Myślałam, że zaraz zemdleję.- Pani Kapitan wstała- zaśmiał się z pogardą.- Twój chłoptaś jest tam- wskazał na wyspę za sobą. Czym prędzej pobiegłam na górę. Sparrow stał we wodzie i wymachiwał rękami. Chyba musiał mnie zauważyć, bo zaczął krzyczeć jak poparzony.

-ARIANA!!!- ryknął.- ARIANA! CZEKAJ NA MNIE! ODNAJDĘ CIĘ KOCHANA!- chciałam wskoczyć do wody i popłynąć do swojego męża. Jednak ktoś chwycił mnie w talii i wciągnął z powrotem na pokład.

-Ty ze mną zostajesz moja droga- Barbossa nie znał granic.- Jesteś panią Kapitan... Opuścić swój  statek to grzech...- kiwnął głową do jakiegoś olbrzyma, a ten mnie związał.

-Grzechem jest zostawić męża na bezludnej wyspie- warknęłam wściekła i zaczęłam się szarpać. 

-Do kajuty z nią! I nie wypuszczać, póki nie przyjdę!- rozkazał Hektor, a pozostali ryknęli śmiechem. Zamknęli mnie pod kluczem i nie wypuszczali przez kolejne dwa dni. Drugiego dnia Barbossa przyszedł i kazał mi ubrać czerwoną suknię. Tą samą, w której złożyłam śluby Sparrowi. Już miałam ją ubrać, gdy usłyszałam strzały. Czym prędzej wykopałam drzwi i zobaczyłam co się dzieje. Jak to Barbossa zawsze uwielbiał robić i tym razem zaatakował niewinnych ludzi. Wśród kupców i marynarzy dostrzegłam przerażonego chłopca. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Ktoś podbiegł do barierki i stanął obok mnie.

-WILL?!- krzyknął przerażony mężczyzna.- Ariana, czy ty go widzisz?- spytał ,mając śmierć na twarzy. 

-Trudno, go nie zauważyć- odpowiedziałam, zachowując zimną krew.- Idź do niego- powiedziałam.

-W życiu. Zostaję na Perle- był pewny swego.- Ratuj siebie i Williama... 

-Ale co z tobą?- spytałam.

-I tak pewnie bym skończył na dnie...- wzruszył ramionami.- Idź, póki jest zamieszanie... Będę cię krył choćbym miał zginąć- zadeklarował.

-Nigdy nie poproszę cię o to byś ginął ,za którekolwiek z nas... Pamiętaj o tym tato- przytuliłam go.

-I pamiętaj... Nazywasz się Turner... Za Sparrow, skończyłabyś na stryczku- szepnął. Kiwnęłam głową i chwyciłam za sznur, przeskakując na drugi statek. Ludzie byli tak zajęci sobą i atakowaniem piratów, że nie zwracali na mnie uwagi. Czym prędzej znalazłam się przy chłopcu.

-Kim jeste... Ariana?!- Will rzucił mi się na szyję.

-Co ty tu robisz?- spytałam zła.- Po jaką cholerę wypłynąłeś na morze?

-Chciałem was znaleźć... Ciebie i tatę- powiedział dziesięciolatek.

-A co z mamą?- spytałam.- Nie była zła, jak uciekłeś?

-Ona... Ari ona umarła parę tygodni temu- powiedział, a w oczach miał łzy.

-Rany Will- przytuliłam go.- Wiejemy- rozkazałam, gdy kula przeleciała mi koło ucha.- Do szalupy- pchnęłam go w tamtą stronę. Wskoczyliśmy do szalupy i odcięłam liny, które ją przytrzymywały. W chwilę później Barbossa musiał trafić w prochownię, ponieważ wszystko wybuchło. Zdążyliśmy uciec do wody. Will nie do końca potrafił pływać i co chwila się podtapiał. Chwyciłam go za szmaty i podpłynęłam do większego kawałka drewna, za który można było się złapać. Gdy mój młodszy brat złapał równy oddech, a po chwili zemdlał ze zmęczenia. Czarna Perła wciąż pływała w pobliżu, dlatego postanowiłam udawać martwą i jakimś przezabawnym trafem usnęłam. Obudziłam się być może z godzinę lub dwie później... albo raczej obudziły mnie krzyki na innym statku. 

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now