Część 13

173 13 7
                                    

ARIANA POV

  -PANOWIE!- zawołał Barbossa, wspiąwszy się na maszt.- ODZYSKALIŚMY NADZIEJĘ!- dokończył, trzymając medalion wysoko w górze. Po statku rozniósł się wesoły i głośny okrzyk szczęścia i radości. Całą załogę z brytyjskiego okrętu zaciągnięto na Czarną Perłę, gdzie przywiązano ich do masztu. Mnie przywiązali tuż obok Elizabeth, która w tamtej chwili szukała już tylko i wyłącznie mojego młodszego brata. Postanowiłam pójść w jej ślady, zważywszy na to, że Jack był bezpieczny i póki co nic mu nie groziło.

-Boże Ri to ty!- ucieszyła się Liz.

-Tak, tak... Spokojnie nic mi nie jest. Widziałaś Willa?

-Ostatni raz na Incerpretorze- wyznała smutno, a po chwili po statku przebiegł krzyk jednego z majtków.

-Jak ktoś mi wspomni o rokowaniach, to OSOBIŚCIE zrobię sobie szelki z jego flaków!- warknął Pintel. Po chwili resztki brytyjskiej marynarki, rozrzuciła po morzu eksplozja, która z pewnością pozbyła się pozostałych członków załogi. 

-Will!- wrzasnęłam, łamiącym się głosem. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czułam na sobie wzrok mojego męża, jednak w tamtym momencie dla mnie był ważniejszy mój brat, o którego miałam dbać. 

-Co ty zrobiłeś?!- krzyknęła załamana Elizabeth, a ja czułam, że źle to się skończy. Zwłaszcza, że dziewczyna się rzucała na wszystkie strony. 

-Poprzednim razem cię ugościliśmy, a teraz nam za to zapłacisz- warknął Barbossa, odcinając od nas Liz i popychając ją w stronę rozochoconej załogi Perły. Za nim zdążyli mnie z powrotem związać, udało mi się uciec i ruszyłam w stronę przyjaciółki. Na szczęście mgła, którą wywołał wybuch słusznie mnie ukrył. Jednak po chwili dorwał mnie jeden z osiłków Hektora i skuł mnie tuż obok Liz. Gdy mgła trochę opadła na relingu dostrzegłam Willa. Całego i zdrowego. 

-Will- szepnęłam uradowana, ocierając ostatnie łzy.

-Wypuść je Barbossa!- zawołał, przykuwając uwagę wroga.

-Bo co nam zrobisz, marynarzyku? Możesz strzelać, ale my i tak nie umrzemy- stwierdził pewny siebie kapitan.

-Nie rób głupstw- szepnął do niego Jack. 

-Wy nie, ale JA tak!- powiedział wyzywająco Will, przystawiając sobie lufę do podbródka. Momentalnie moja ręka znalazła się na czole.

-No właśnie o tym mówił Jack- rzuciłam poirytowana.

-A kim ty jesteś?- Barbossa uciszył mnie, ale przy okazji zaciekawił się zachowaniem młodego. 

-Jest nikim!- przerwał mu Jack.- Dalekim kuzynem, bratanka mojej ciotki, pięknie śpiewa!- pochwalił go mój mąż, stając między Henrykiem a moim bratem. 

-Nazywam się William Turner -oznajmił.- Moim ojcem był Bill Sznurek Turner, a w moich żyłach płynie jego krew!- palnął, a ja się załamałam. Załoga nie bardzo mogła w to uwierzyć, w końcu jak mus to mus.

-W jej żyłach również płynie krew waszego ojca- powiedział ,chwytając mnie w talii. Nadepnęłam mu obcasem na stopę i wyszarpałam się z jego objęć. 

-Tylko zapominasz Barbossa, że ojciec przeklął na syna, nie na córkę- odpowiedziałam wściekle.

-Czy to duch Sznurka, nas straszy?- zapytał cicho Ragetti. 

-I radzę wam- ciągnął dalej Will, po czym naładował pistolet.- Żebyście robili to co wam mówię, bo inaczej nacisnę na spust i będziecie mnie szukać na dnie! 

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now