Część 15

199 9 5
                                    

Kiedy było już ciemno, a my byliśmy już schlani w trzy dupy, biegaliśmy wokół ogniska i śpiewaliśmy na całe gardło pirackie piosenki. Znaczy się, na pewno Jack i ja byliśmy pijani, a co do Elizabeth miałam pewne podejrzenia, że w ogóle nie piła i tylko udawała. W pewnym momencie mąż wywinął orła i usiadł na ziemi, ciągnąc mnie za sobą.

-Jak już odzyskamy okręt to nauczę tych piosenek całą załogę, a tobie kochana żono zrobię dzieci, których tak bardzo pragniesz... A przynajmniej pragnęłaś- czknął, a ja kątem oka dostrzegłam, że Liz uśmiecha się ciepło.

-Owszem. I znów będziemy postrachem na całych Karaibach... Ba! Na całym świecie!- stwierdziłam, widząc jak Jack z tęsknotą wpatruje się w horyzont.

-Popłyniemy dokąd nas oczy poniosą. Zrobimy z naszych dzieci prawdziwych piratów. Uciekniemy od tych przeklętych kolonistów i wypłyniemy w wolne i groźne morze! Bo w końcu o to w życiu chodzi! Bo Czarna Perła to nie tylko statek, kadłub czy załoga. To wolność, o którą będziemy walczyć- przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.

-Święte słowa mój kochany- tym razem to ja czknęłam, a mą zachichotał lekko.- Za wolność!- wzniosłam toast, a Jack się przyłączył.

-Za Perłę!

-Za nas- dodaliśmy oboje i skrzyżowaliśmy nasze ręce tak, by wypić rum w tym samym momencie. Spojrzałam na córkę gubernatora, która ku mojemu zdziwieniu, spała jak zabita. Wiem, bo sprawdziłam.

-Jack- szepnęłam, nim i on miał zamiar usnąć.- Ona śpi...- dodałam wskazując na dziewczynę za mną. Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko zawisł nade mną i zaczął całować mnie po szyi. Poczułam jak moja skóra zaczęła płonąć. Nie mam pojęcia, czy to przez alkohol płynący w moich żyłach, czy przez podniecenie jakie mną kierowało. A może jedno i drugie? W każdym razie, dałam mężowi pełną swobodę. Byłam zbyt pijana by myśleć, więc oddałam mu się bez reszty.

Jack rozpiął moją koszulę, a ja pisnęłam cicho, gdy jego zimne dłonie zaczęły dotykać mojej rozgrzanej skóry. Nie mogłam tak bezczynnie leżeć i wzdychać, więc po prostu chwyciłam za pasek od jego spodni. Jednak mężczyzna zaraz zdjął moje ręce.

-A, a, a- powiedział, machając palcem z dziwny sposób.- Następnym razem- szepnął, a ja nie do końca zrozumiałam o co mu chodzi. Jednakże odpuściłam i więcej nie dobierałam się do niego. Pirat zaczął ponownie swoje słodkie tortury, przez co mnie wykręcało już od środka. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam, zwłaszcza że stado motyli w moim brzuchu, wierciło mi w nim dziurę, przez którą mogłyby się uwolnić. Nawet nie poczułam, gdy Jack zdjął  ze mnie spodnie.- To jest nowość- zaśmiał się lekko, widząc, że nie mam na sobie bielizny. Z zakłopotania przygryzłam delikatnie moją dolną wargę.- Błagam cię Ri... Nie rób mi tak, bo zaraz to ja nie wytrzymam- szepnął, a ja go posłuchałam i w chwilę później poczułam jak jego język wślizguje się we mnie. Z początku delikatnie muskał mnie od środka, co jakiś czas mnie przygryzając. W normalnej sytuacji jęczałabym z przyjemności, ale w tamtym momencie musiałam zaciskać usta. Jack jedną ręką jeździł po moim udzie, a drugą ściskał moją pierś. Czułam jak moje policzki płoną coraz bardziej, a adrenalina podskakuje, zważywszy na to, że nie jesteśmy sami. Po chwili mąż znalazł moje najczulsze miejsce i z niesamowitą doskonałością, połączył swój język z palcami, zapewniając mi jeszcze lepsze doznanie. To była nowość. Nowość, która od tamtego momentu stała się jego obowiązkiem... Poczułam jak moje nogi sztywnieją, a Jack, prędko zasłonił mi usta, bym wyjąkała jego imię w jego wytatuowaną dłoń. Podczas gdy ja łapałam oddech i usiłowałam się uspokoić, mąż oblizał swoje usta i palce. Skrzywiłam się lekko i miałam nadzieję, że on tego nie zauważy. Ubrałam się i położywszy się na torsie pirata, usnęłam w jego objęciach. 

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now