Część 8

205 13 8
                                    

Ubraliśmy się i wyszliśmy z kajuty. AnaMaria poinformowała nas, że niedługo będziemy na miejscu. Jack poszedł na ster, a ja krzątałam się po statku. W końcu wpadłam na brata.

-O! Will! Podobno szukałeś mnie wczoraj- uśmiechnęłam się do niego.

-Taaa- powiedział zniesmaczony.- Możemy iść w bardziej ustronne miejsce?- zapytał. Kiwnęłam głową i poszłam razem z nim do kajuty kapitana. Zamknęłam drzwi i oparłam się o biurko, ukradkiem spoglądając na nie pościelone łóżko.

-Chciałeś o czymś rozmawiać- przerwałam tą ciszę, widząc, że Will, również przygląda się łożu. Brat ocknął się i spojrzał w moją stronę.

-Jaką masz pewność, że doprowadzi nas do Elizabeth? Jaką masz pewność, że nie zdradził cię przez tak długi czas?- spytał ,a mnie zatkało.

-Widzę, że jedziesz z grubej rury braciszku- zaśmiałam się, poprawiając kapelusz.- Pewność? Nie mam żadnej Will... Ale Jack jest moim mężem nie od dziś i ufam mu bezgranicznie. Nigdy nie robi niczego, jeżeli nie widzi w tym interesu dla siebie, ale wiem, że jest jedynym piratem na morzu, któremu ufam- powiedziałam pewnie.- Chociaż... Nie. Jest PIERWSZYM piratem, któremu zaufałam. Potem był nasz ojciec i w końcu ty- podsumowałam.

-Jestem kowalem- warknął.- A nie jakimś fałszywym piratem- dodał, przez zaciśnięte zęby.

-Tyle lat mi ufałeś i nagle jestem fałszywym piratem?- spytałam.- Jeżeli to wszystko Turner, to możesz już iść- powiedziałam okrążając biurko i przyglądając się mapie.

-To nie wszystko- powiedział.- Dlaczego nie mogliśmy porozmawiać wczoraj? Co tu się wydarzyło?- spytał, a ja spojrzałam na niego znacząco.

-Jak byś nie wiedział drogi Williamie- zaśmiałam się.

-Zabiję go- warknął, ruszając w stronę drzwi. Szybko wyjęłam nóż z kozaka i rzuciłam nim w drzwi. O cal od ramienia Willa. Brat spojrzał na mnie wściekły i zdziwiony.- On... Nie chcę wiedzieć co on ci robił, ale gorzko tego pożałuje- warknął, patrząc na mnie.

-Zabiłby cię przy pierwszym ataku- powiedziałam.- Poza tym, to moje ciało, mój umysł i mój MĄŻ, więc możemy robić to na co przyjdzie nam akurat ochota- uśmiechnęłam się do niego zwycięsko. 

-Co nie zmienia faktu, że to zrobiliście.

-Słucham? To cię tak boli? Małżeński seks! Wielkie mi halo! Nie zachowuj się jak pięciolatek Will! Jesteśmy dorośli! To normalne!- wydarłam się na niego.- Zejdź mi z oczu- warknęłam.- I przyjdź jak zmądrzejesz.

-Chcę wiedzieć jedno- powiedział nim wyszedł.- Co byś dla niego zrobiła?

-To samo co dla ciebie Will. Doskonale wiesz, że dla ciebie mogłabym zginąć. Tak samo jest z Jackiem- przyznałam, a głos zaczął mi się łamać.- Wyjdź- warknęłam.- Wynoś się!- chłopak wyszedł ,a ja upadłam na ziemię zalana łzami.

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin