Część 2

232 17 6
                                    

Krzyki, które dobiegały z obcego statku. Przebudziłam się na dobre, gdy wciągnęli mnie na podkład statku. Załoga widząc, że jestem przytomna, dali mi suche ubrania i jakiś koc, po czym oddali mnie w ręce jakiejś dziesięciolatki. Dziewczynka zrobiła mi herbaty z mlekiem i przedstawiła się jako Elizabeth Swan. Przez większość czasu zajmowała się moim bratem, jednak cały czas przyglądała mi się ukradkiem.

-No pytaj, bo zaraz dostanę szału- opowiedziałam, wywracając oczami. Przymknęłam na chwilę oczy, a pod powiekami zobaczyłam uśmiechającego się Jacka. Sama uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

-Kim jesteście?- spytała.

-Rodzeństwem Turner... Po śmierci mamy wypłynęliśmy razem z kupcami na morze, by odnaleźć naszego ojca... Nazywam się Ariana... Mój brat już ci się przedstawił- spojrzałam na Willa i pogłaskałam go po lekko kasztanowych włosach.

-Skąd masz ten pierścionek i obrączkę?- spytała spoglądając na moją dłoń.

-A mogłabyś przestać?- odpowiedziałam, pytaniem na pytanie, ponieważ zbierało mi się na płacz.- Wolałabym o tym nie mówić...

-To przez piratów?- powiedziała ze smutną miną. 

-Nie chcę o tym mówić- warknęłam przez zaciśnięte zęby.

-No dobrze- powiedziała przestraszona, a w tym samym momencie do kajuty wszedł gubernator. 

-Elizabeth! Zajęłaś się naszymi rozbitkami?

-Tak tatusiu- uśmiechnęła się do niego.

-Jak się nazywasz?- spytał gubernator, patrząc na mnie.

-Ariana S... Turner- szybko i niepostrzeżenie się poprawiłam. 

-Co się stało?

-Wypłynęliśmy razem z kupcami na morze, by odnaleźć naszego ojca... I po kilku dniach dorwali nas piraci- wzruszyłam ramionami, upijając łyk kolejnej herbaty.- Z tego co się dowiedziałam, przetrwałam tylko ja i mój brat... 

-Taaak... Przykro mi to potwierdzać... Widziałaś może co to był za pirat?- spytał gubernator.

-Hektor Barbossa- powiedziałam z chęcią mordu.- Ojciec nie raz nam o nim opowiadał... Parszywy zdrajca, który łasi się na złoto...

-Chciałabyś zostać opiekunką dla mojej córki?- spytał po chwili ciszy.

-Słucham?- nie dowierzałam własnym uszom.- Przepraszam... W sumie nie mamy gdzie się podziać- spojrzałam na młodszego brata i pogłaskałam go po włosach.- Przydadzą się jakieś pieniądze na start...

-Mogę wam wszystko załatwić... Dom, pracę, posiłki. Pieniądze...

-Naprawdę proszę pana?- spytałam, a oczy mi się zaszkliły.- Dziękuję panie gubernatorze- uścisnęłam mężczyźnie dłoń.- Nawet nie ma pan pojęcia ile to dla mnie znaczy... 

KILKANAŚCIE LAT PÓŹNIEJ

Jak codziennie musiałam wstać wcześniej, żeby móc się przygotować do wyjścia do posiadłości gubernatora. Mimo iż jego córka ma już przeszło dwadzieścia lat, wciąż muszę się nią zajmować.  Założyłam to co zawsze. Czyli białą koszulę z czarnym gorsetem, podkreślającym piersi, długa czarna spódnica ze złotymi zdobieniami, do tego pod spodem brązowe spodnie i długie skórzane buty. Włosy zostawiłam rozpuszczone i przejrzałam się w lustrze. Na dłoni wciąż lśniły dwa pierścienie... Zaręczynowy i obrączka. Uśmiechnęłam się lekko i przez kilka sekund widziałam w lustrze Jacka, który uśmiechał się do mnie promiennie. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam do kuchni, gdzie siedział już mój brat.

-Tak wcześnie?- spytałam zdziwiona.

-Szabla dla Norringtona...- wzruszył ramionami.

-Czyli nie pójdę dziś sama do pracy! Jej! Ale musi ci być ciężko wiedząc, że Komodor chce poślubić Elizabeth...

-Słucham?!- gwałtownie wstał od stołu.

-Ups- powiedziałam lekko skruszona.- Nie wiedziałeś?

-Komodor... To dobra partia... W przeciwieństwie do kowala...

-Och daj spokój Will! Nic nie staje wam na przeszkodzie do miłości, a unikacie jej jak ognia... Zazdroszczę wam, że możecie się codziennie widywać... Ja nie miałam tyle szczęścia i ,jak wiesz, miłość mojego życia zesłano na bezludną wyspę ,z której nie można uciec... - powiedziałam, robiąc sobie coś na ząb. 

-Nie rozumiem cię... Dlaczego nie szukałaś go?

-A myślisz tłuku, że dlaczego trzy razy zniknęłam na kilka tygodni i poprosiłam gubernatora, by się tobą zajął? Myślisz Will, że jestem aż tak złym człowiekiem i nie szukałam własnego męża?- nóż, który miałam w ręce, nieświadomie rzuciłam, wbijając go tym samym w ścianę.

-Tego nie powiedziałem! Ale dlaczego nie powiedziałaś mi wtedy prawdy! Mógłbym wypłynąć z tobą!

-Miałeś dwanaście lat! Uwierz mi... Nie chcesz ponownie wypłynąć na to cholerne morze- wskazałam na okno.- Ono pochłonęło zbyt wiele ofiar... 

-A co jeśli on żyje?- spytał teoretycznie Will.- Jeśli się spotkacie... Co będzie pierwszą rzeczą jaką zrobisz?

-Hmm... Zastanówmy się... W zależności od sytuacji... Jeżeli będzie ona w miarę normalna, to dostanie ode mnie takiego polika, że do końca życia zostanie mu po nim ślad...

-A potem?

-A potem mały biedny William Turner, będzie żałował tego co zobaczy- uśmiechnęłam się złowieszczo.

-Idziemy?- spytał otwierając drzwi.- Gubernator nie lubi spóźnień- dodał pospiesznie.

-Tak, tak- zaczęłam się śmiać z jego reakcji.

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now