Zeszliśmy na ląd i pokierowaliśmy się ku głównej ulicy, gdzie spotkaliśmy dwie pstrokato ubrane kobiety. Od razu je poznałam. Kiedy byłam młodsza Jack zniknął gdzieś z nimi, na kilka godzin. Kobieta w czerwonej sukni sprzedała mu siarczysty policzek, odeszła, i biedaczek nie wiedział za co to było. Z kolei od drugiej również oberwał w polik. Tym razem wiedział, że na to zasłużył.
-To ta małolata, z którą przypłynąłeś tu kilkanaście lat temu?- spytała ta druga kobieta, która miała na sobie żółtą suknię.- No nie powiem... Klienci bili by drzwiami i oknami, by ją przelecieć...- przyjrzała mi się uważnie, a mnie zatkało.
-Chyba śnisz- warknęłam, podwijając rękaw i podchodząc do tej wypindrzonej laluni.
-Już, już skarbie- Jack szybko zareagował i w ostatniej chwili chwycił mnie za ramiona i odciągnął mnie jak najdalej od niej.
-JESZCZE CIĘ DORWĘ TY WYWŁOKO!- wydarłam się.- Puść mnie Jack- powiedziałam, gdy byliśmy już przy studni. Mąż poprosił mnie bym napełniła wiadra wodą. Tak więc zrobiłam. Tak o to niosąc trzy wiadra z wodą, doszliśmy do chlewu, gdzie ktoś spał pomiędzy świniami. Jack zamachnął się i wylał zawartość wiadra na mężczyznę.
-A żebyś się udusił idioto!- warknął, grożąc nam nożem.- Matko Boska, Jack! Wiesz, że budzenie śpiącego przynosi pecha!- nie mogłam znieść tego smrodu, więc jeszcze raz oblałam Gibbsa wodą.- Nie śpię już!
-Ale śmierdzisz!- powiedziałam.
-Ariana? -spytał zdziwiony.
-Jej duch- zaśmiałam się.
-No ,a wracając do tematu... Wiem jak temu zapobiec- Jack przerwał naszą krótką rozmowę.- Budzący stawia zbudzonemu kielicha. Zbudzony go wychyla, słuchając propozycji budzącego- Sparrow uśmiechnął się znacząco. Za nim Gibbs zdążył się namyślić, Will ponownie oblał go wodą.
-Co do...?!
-Wciąż śmierdzisz- odpowiedział brat. Potem poszliśmy do jakiejś gospody. Will musiał zostać na zewnątrz, a ja poszłam wraz z Jackiem i Gibbsem, bo obaj doskonale wiedzieli, że ja nie znoszę sprzeciwów.
-Co was tu sprowadza?- spytał Gibbs.
-Perła- szepnęłam, nachylając się.
-Myślicie, że tak łatwo ją odda?
-Wystarczy dobra dźwignia- Jack wzruszył ramionami.
-Dobra... Jeszcze coś. Arianę rozumiem, więc nie mam pytań, ale co tu robi ten chłopak?- wskazał kuflem na Willa.
-To syn Billy'ego Sznurka... JEDYNY SYN- dodał ze swoim obłąkanym uśmiechem.
-Wiedziałam, że nie pomożesz dobrowolnie... Nawet rodzinie nie przepuścisz... -zaśmiałam się.
-Oj tam marudzisz- powiedział, biorąc mnie do siebie na kolana.- Chcemy odzyskać Perłę i pozbyć się Barbossy, tak?- spytał, a ja kiwnęłam głową.- Nie uda nam się to, jeżeli Turner nie odłoży ostatniej sztuki złota i nie zaplami jej własną krwią...
-Czemu ja nie mogłam tego zrobić?- spytałam.- Sznurek to też mój ojciec.
-Wiem, wiem... Ale blizny skarbie... Nie chciałem i nie chcę byś je miała... A William to chłop i pewnie na moim miejscu zrobiłby to samo- spojrzał na mnie badawczo.
-Chyba jedna z niewielu rzeczy jakie was łączą- zaśmiałam się.- Myślisz, że to się uda?
-Musi- odparł Jack. Wróciliśmy na statek, gdzie postanowiliśmy przenocować. Następnego dnia rano Gibbs obudził nas wcześnie, twierdząc, że udało mu się zwerbować nową załogę. Czym prędzej się ubraliśmy i wyszliśmy do portu, na pomost. W rzędzie stało kilku, może kilkunastu marynarzy, wśród których znalazła się również kobieta, od której Jack "pożyczył" kiedyś statek z zamiarem zwrotu. Kiedy już wszystko było ustalone, mogliśmy ruszać w morze.
![](https://img.wattpad.com/cover/140982303-288-k791742.jpg)
YOU ARE READING
Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONE
FanfictionAriana Sparrow- drugi kapitan i jedyna miłość Kapitana Jacka Sparrowa. Oboje mają bardzo podobne charaktery, jednak to Ariana jest osobą, która dyktuje warunki, kłóci się i wyżywa na wszystkich, którzy skrzywdzili ją lub kogoś z jej rodziny. Poza Ja...