Część 4

231 15 6
                                    

-Ej Sparrow!- zawołał Will, zbiegając po schodach do lochów. Podbiegł do krat i spytał:
-Znasz Czarną Perłę?- musiałam strzelić facepalma. To tak samo jakby zapytał się Elizabeth, czy go kocha! 

-Słyszałem o niej- odpowiedział wymijająco Jack, leżąc na ziemi posłanej słomą. Krew się we mnie zagotowała.

-Łga- rzuciłam do brata, krzyżując ręce na piersi i opierając się plecami o kraty.- Był jej pierwszym kapitanem... Wie o niej wszystko- brat spojrzał na mnie badawczo po czym ponownie zwrócił się do mojego ,trzeźwego od dwudziestu czterech godzin, męża. Biedak opowiedział mu skróconą historię nowego kapitana Perły po czym obleciał go wzrokiem.

-Dlaczego mnie pytasz?- spytał.

-Bo jesteś piratem- odpowiedział znudzony Will.

-Ona również nim jest- wstał i palcem wskazał na mnie.

-Przyrzekam, na klątwę mojego ojca, że jak będziemy sami, to cię zamorduję!- warknęłam odwracając się do niego. Wiedząc, że tak zrobię Sparrow stanął tuż przy kratach.

-Nie straciłaś charakterku nic ,a nic- zaśmiał się.- Może nawet ci się wyostrzył...- dotknął mojego policzka, a po całym ciele przeszedł mnie dreszcz.- Wciąż nie możesz mi się oprzeć- wyszeptał, szczerząc zęby.

-Trudno, żeby było inaczej skoro to właśnie CIEBIE wybrałam na męża- odpowiedziałam znudzona.

-Chwila- Jack złączył ze sobą palce wskazujące i przyłożył je do ust.- To twój brat?- spytał zdziwiony, wskazując na Willa. Kiwnęłam głową.- A więc drogi szwagrze... Nie uwolnisz drogiego szwagra?

-Skończ Jack- uciszyłam go, bo od jego zawodzenia, zaczęła mnie już boleć głowa.

-W więc Williamie... Nie chcesz zostać piratem?- spytał, a poirytowany Will przewrócił oczami.

-Za nic- warknął. Potem kłócili się o to, dlaczego Jack powinien nam pomóc i co będzie z tego miał.- A poza tym odzyskasz piękną żonę!- dodał na koniec, gdy trzymał ławkę pod zawiasami kraty.

-Jak się nazywasz?- spytał Jack.

-Will Turner- odpowiedział.

-Dobre, mocne imię. "Will" to skrót od William ,prawda? Masz je po ojcu?

-Doskonale wiesz ,że tak- warknęłam.- Możemy już iść? Wolałabym nie skończyć na stryczku za zdradę- Jack niesamowicie szybko zmienił zdanie i zgodził się pomóc Willowi. Oczywiście wiedziałam, że ma w tym dobry interes. Brat uwolnił Kapitana i ruszyliśmy do portu, by zwędzić jeden ze statków. Oczywiście pierwszym kursem była Tortuga. Wiązałam liny masztu, myśląc o tym jak wyjaśnić Willowi, że nasz był piratem, gdy usłyszałam jego krzyk wołający o pomoc. Czym prędzej się odwróciłam, by zobaczyć co się dzieje. Młody Turner wisiał nad wodą, trzymając się belki masztu, która wystawała za burtą. Pobiegłam zobaczyć co się dzieje, po czym stwierdziłam, że Jackowi nie służyły te ostatnie lata wolności.

-Ariana co on gada!?- spytał Will.- Ojciec był odważnym marynarzem, który zginął na morzu! Prawda?- rozpaczał. Serce mi się łamało, gdy chciałam mu wszystko wyjaśnić.

-Otóż mój drogi Williamie, wasz ojciec był piratem. I to jednym z najlepszych! Nigdy nie spotkałem równie dobrego gościa...- zasłoniłam Jackowi usta.

-Otóż ojciec zginął na morzu, to prawda, ale nie w walce. Zginął przez utonięcie. Barbossa się go po prostu pozbył. A poza tym... Myślałeś ,że co? Wyszłam za pirata, bo się go bałam?

-Raczej ja boję się jej- szepnął w stronę szwagra.

-No dobra... Możecie mnie już ściągnąć?- spytał podciągając się na belce. Szybko ściągnęliśmy go z powrotem. Sparrow poprosił mojego brata by przejął na chwilę stery i zszedł ze mną pod pokład. Znaleźliśmy się, zapewne, w kajucie kapitana. Pirat zamknął za nami drzwi i podszedł do mnie. Opierałam się o biurko i wpatrywałam się w jedno z bocznych okien, byleby nie patrzeć Jackowi w oczy. Bałam się w nie spojrzeć, bo wiedziałam co w nich dostrzegę. 

-Spójrz na mnie Ri, proszę- szepnął ,wręcz błagalnym tonem. Po kilku minutach przełamałam się i spojrzałam w jego ciemne, czekoladowe oczy, które wyrażały ból. Nie dostrzegałam w nich niczego innego. Tylko ogromny ból i pustkę.- Myślisz, że byłbym do tego zdolny?

-Jesteś zdolny do wszystkiego Jack... Zwłaszcza, gdy dostaniesz rum- odpowiedziałam. 

-Co widzisz w moim spojrzeniu?

-Ból, ale co to ma do rzeczy?

-To, że gdybym cię zdradził, nie potrafiłbym już na ciebie spojrzeć... Nie byłbym w stanie wybaczyć sobie tego, że zdradziłem tak piękną i silną kobietę, z którą zawarłem węzeł małżeński. Musisz mi uwierzyć Ri... Proszę- chwycił moją dłoń, ucałował jej wierzch, po czym przyłożył ją do swojej piersi.- Czujesz? Ono bije dla ciebie... Jest twoje kochana... Skradłaś mi je na samym początku... Tuż po twoim nielegalnym zwerbowaniu do załogi. Kiedy w końcu mi uwierzysz, że jesteś najważniejszą i JEDYNĄ kobietą w moim życiu?- spytał, a mi odebrało mowę.

-Jack ja...- zaczęłam, ale mężczyzna był szybszy. Pochylił się nade mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Pogłębił go, chwytając mnie w talii i przysuwając do siebie. Na początku niepewnie oddawałam pocałunek, ale później byłam już pewna, że TE usta są zarezerwowane wyłącznie dla mnie. Odkleiliśmy się od siebie dopiero wtedy ,gdy zbrakło nam tchu. Wtedy Jack objął mnie, przytulił do swojego torsu i położył swoją brodę na mojej głowie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Tak długo nie czułam przy sobie jego ciepła, że zapomniałam jak cudownie czułam się jego ramionach. Z wielką dezaprobatą przyjęłam, to że musimy już iść.

-Nie martw się- cmoknął mnie w czoło.- Gdy zdobędziemy statek i załogę, gwarantuję ci cały wieczór tylko i wyłącznie dla nas. Zgoda?- spytał, patrząc mi w oczy.

-Nie mogę się doczekać- cmoknęłam go w policzek, po czym wzięłam rozbieg i skoczyłam na jedną z lin. Szybko odbiłam się od ziemi i przeleciałam cały statek na jednej linie.- ALE JA DAWNO TEGO NIE ROBIŁAM!- zawołałam do mężczyzn ,którzy stali przy sterze i przyglądali mi się z uwagą. Stałam w gnieździe ,gdzie miałam widok na całe morze. W oddali ujrzałam cel naszej podróży - Tortugę.

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now