Część 6

263 14 7
                                    

Gdy wszyscy mieli co robić, podeszłam do męża, który lada moment miał rzucić swoim ukochanym kompasem. Zaśmiałam się, widząc, że jego wskazówki wskazują na mnie.

-Nie mogę się przez ciebie skupić na Barbossie, kobieto!- warknął, potrząsając kompasem po raz kolejny. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Znam kogoś ,kto równie mocno pragnie swojej ukochanej i jest w stanie doprowadzić nas do Barbossy- szepnęłam, a kapitana jakby olśniło.

-TURNER!- zawołał. Will szybko znalazł się przy nas. Jack ,nic nie mówiąc, podał mu swój kompas, spojrzał na wskazówki i już wiedział gdzie płynąć. Mina mojego brata wyrażała wiele uczuć. Między innymi zdziwienie, zażenowanie i nie wiedzę. Zaśmiałam się pod nosem i kazałam AnieMarii, przejąć stery.

-Aye, aye kapitanie!- zawołała, salutując i czym prędzej przybiegła do steru. Zapadał już zmierzch, więc postanowiłam pobyć trochę z mężem. Chwyciłam Jacka za rękaw i nic nie mówiąc,  zaciągnęłam go do naszej kajuty. Gdy tylko drzwi za nami zatrzasnęły się i zostały zamknięte na klucz, Sparrow zaczął mnie całować. Z czułością, tęsknotą i natarczywością. Oczywiście nie byłam mu długo dłużna. Mąż wziął mnie pod uda i wodził rękami po moim ciele. Oplotłam nogi wokół jego pasa i pozbyłam się jego skórzanej kamizelki oraz koszuli. Mężczyzna z kolei zerwał ze mnie gorset i koszulę. Padliśmy na łóżko i paski od naszych spodni same zaczęły znikać. Tak samo jak spodnie. Jack na chwilę się wstrzymał z przyjemnościami i spojrzał mi prosto w oczy.

-Tak bardzo tęskniłem za błękitem twoich oczu... Za twoim pięknym uśmiechem na mój widok... Za najlepszym ciałem na całych Karaibach- zaczął całować moją szyję, zasysając moją skórę co jakiś czas. Gdy doszedł do podbrzusza po całym moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Jack uśmiechnął się z satysfakcją i nie zaprzestawał tych wspaniałych tortur. Cały czas zdobił moje ciało kolejnymi zaczerwieniami, które razem stanowiły jakiś wzór. W końcu darował sobie, tę jakże długą i przyjemną grę wstępną, i przeszedł do sedna. Wszedł we mnie za szybko i jęknęłam z bólu.- Przepraszam kochanie- szepnął i pocałował mnie delikatnie.- Pospieszyłem się.

-Mówisz?- parsknęłam. Jack zaczął powoli poruszać biodrami. -Szybciej- szepnęłam delikatnie. Mąż bez sprzeciwów wykonał moją prośbę. Wtuliłam się w niego i drapałam paznokciami po jego plecach. Kapitan całował mnie co jakiś czas i przyspieszał tempo. Po dłuższym czasie oboje całkowicie oddaliśmy się sobie. Niestety ,zważając na to, że nie byliśmy sami na statku, musieliśmy wstrzymać wspólny jęk spełnienia, więc oboje zasłoniliśmy sobie wtedy usta. Jack padł obok mnie zmęczony. Chwycił za pościel i nas przykrył. Oboje nie mogliśmy złapać oddechu. 

-Zrobiłaś się strasznie ciasna kochanie- powiedział, gdy już się uspokoiliśmy. Mąż położył się na boku i podparł głowę o rękę.- Czekałaś na mnie- uśmiechnął się szeroko.

-Czasem... Jesteś obrzydliwy- zaśmiałam się, zachowując się przy tym jak nastolatka.- Ale tak. Czekałam, bo wiedziałam, że nie zginąłeś- pocałowałam go w usta.- Ale w to, że wyrwałeś sobie włosy z pleców i związałeś nimi dwa żółwie morskie, w życiu nie uwierzę. Mów, co żeś zrobił- spojrzałam na niego znacząco.

-Handlarze rumu mieli tam swoje zapasy i po trzech dniach mnie zabrali- jak to usłyszałam, to zaczęłam się śmiać.

-Tu ci było na rękę, co?- parsknęłam.

-Oj cicho bądź- przyłożył mi palec do ust.- Ty też byś się ucieszyła z TAKIEGO ratunku, ty alkoholiczko- zaśmiał się.

-To ty nie wiesz Jack?- spytałam zdziwiona.

-Nie wiem czego?

-Jeżeli pijesz rum przed dziesiątą, to nie jesteś alkoholikiem, tylko piratem- wyjaśniłam, a mąż zaczął się śmiać.

-To było dobre- przyznał, ocierając łzę z oka.- Ale jeszcze lepsze, było to co zrobiliśmy niecałe kilka minut temu.

-Zwykły małżeński seks, ot co wielkie mi coś- wzruszyłam ramionami.

-A według mnie to nie był seks tylko miłość , skarbie. Po tak długim czasie rozłąki, uprawialiśmy miłość- wyjaśnił, a mi łza zakręciła się w oku.- Nie płacz- otarł ją kciukiem. 

-Kocham cię Jack- wtuliłam się w męża.

-Kocham cię Ari- ucałował mnie w czoło, a po chwili usnęliśmy wtuleni w siebie.

Na wzburzonych wodach || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now