Prolog

18.1K 817 236
                                    

Czuję się, jakbym latała.

Mam sześć lat i nigdy nie przypuszczałam, że tak szybko nauczę się latać. Ba! Tata już dawno temu powiedział, że ludzie nie mogą latać. Mama mówiła, że latać mogą tylko ptaki, balony, samoloty albo aniołki.

A dzisiaj, w tym momencie zapamiętuję sobie w myślach, że przyznam rodzicom ich pomyłkę.

Lexie trzyma mocno moje nóżki, kiedy staram się jak najmocniej trzepotać ramionami. Widzę, jak świat z każdą sekundą staje się mniejszy, ale po chwili znów spadam na ziemię i odbijam się od trampoliny, kończąc fikołka.

-Widzisz? Przez moment latałaś.-blondynka uśmiecha się do mnie i unosi dłonie, kierując je do nieba, a ja śledzę wzrokiem jej ruch i kładę się razem z nią na trampolinie, chichocząc, gdy lekko podskakujemy.

-Kiedyś będę o tam, wysoko.- pokazuje palcem chmury i obrysowuję kształt jednej z nich, mówiąc jej, że widzę w niej kształt kaczki. Uśmiecham się i przechylam główkę, łapiąc jej dłoń i oplątując nasze palce, patrząc tym samym jak nasze identyczne pierścionki odbijają się podobnie w słońcu. Ścieram z mojego nadmiar nieistniejącego kurzu i wpatruję się w symbole naszego rodzeństwa.

-To moje marzenie, Pam. Nie możesz mi go zabierać.-poprawia mnie, a ja marszczę brwi i wydymam usta.

-Ale ja też chcę latać, dlaczego nie możemy mieć tego samego marzenia?

-Bo każdy marzy o czymś innym. Każdy jest inny.-wybałuszam oczy, przecierając czoło małą rączką.

-Mama mówiła, że to nic złego, jak mamy takie same sukienki. Dlaczego nie możemy mieć takiego samego marzenia?-podnoszę się i siadam po turecku, widząc, jak Lex wzdycha i zakładając swoje długie włosy za uszy, spogląda na mnie swoim mądrym spojrzeniem niebieskich oczu, przypominając, że jest o rok starsza.

-A dlaczego chmury na niebie nie mają takiego samego kształtu?-wypuszczam głośno powietrze i przybieram na twarz minę mówiącą Serio?

Jednak po chwili, gdy Lexie nie mówi niczego więcej, a ja orientując się, że to nie było pytanie wymagające odpowiedzi, powtarzam sobie w duchu jej głośną myśl.

Widzę, jak uśmiech na jej twarzy poszerza się, jedynie kiwa głową i wzrusza ramionami, jakby wskazując mi, że tak po prostu już jest. A ja przypominając sobie to, co mówi zawsze tata, że dziecko nie jest od szukania odpowiedzi, ale od zadawania pytań, nie staram się dłużej rozmyślać nad tym zdaniem i po prostu zaczynam szukać marzenia.

Mojego. Mojego własnego marzenia.

**Nie wiem w ogóle jak zacząć. Jestem zbyt szczęśliwa, że publikuje nowe opowiadanie, by tłumaczyć się wam, dlaczego jestem tak późno. Będę jeszcze miała wiele okazji do pisania moich końcowych wywodów, więc dziś po prostu zaprosiłam was do takiego króciutkiego wstępu "Chit".  

PS To jest angielski tytuł i to nie jest to samo, co "hit" po polsku:). Takie niezgrabne info./Lola. 

ChitWhere stories live. Discover now